wtorek, 20 sierpnia 2013

11

Dziękuje wam za już ponad 1000 wyświetleń :) To dla mnie naprawdę dużo znaczy bo nie sądziłam że mojego bloga ktoś zechce czytać. Mam nadzieje że będzie ich coraz więcej. Dziękuje wam również za wszystkie miłe słowa, które mi piszecie pod każdą notką. Rozwalają mnie czasem wasze komentarze xD A rozdział niespodzianka, myślę że wam się spodoba :D

Rozdział 11

* Perspektywa Emily *
W drzwiach stał nie kto inny jak Andy i Matt, z tym że Matt był ledwo przytomny i posiniaczony na całej twarzy. Rozcięta brew i warga, podbite oko i mnóstwo krwi. No kurwa po prostu nie wierzę! Bez wahania podbiegłam do nich i pomogłam przenieść Matta na łóżko.
- Możesz mi łaskawie wytłumaczyć co mu się stało? - wydarłam się na Biersacka
- Nie patrz tak na mnie, to on zaczął - odparł spokojnym tonem
- Słucham? Ty go tak załatwiłeś? - spytałam i popatrzyłam prosto w jego błękitne oczy.
Widziałam że trochę się zmieszał ale dobrze mu tak. Nikt nie ma prawa obijać twarzy mojemu chłopakowi. Niby jakim prawem?
- Emily przepraszam cię ale rzucił się na mnie z pięściami, ja się tylko broniłem - tłumaczył się - Był tak nawalony że nie dało się go opanować.
- No i co z tego że był nawalony? To nie jest powód aby go tak urządzić. Czyś ty do reszty zdurniał?
Zero odpowiedzi z jego strony, może to i lepiej bo jeszcze trochę i przysięgam że nie ręczę za siebie. Szybko przyniosłam apteczkę z łazienki i zaczęłam przemywać gazikiem twarz Matta. Na szczęście rany i obrażenia nie były na tyle poważne aby jechać do szpitala. Ale nie wygląda to najlepiej.  Miałam ochotę go udusić! Jak w ogóle mógł tak nieodpowiedzialnie się zachować?
- Już jesteś z siebie zadowolony? - mruknęłam pod nosem trzymając Matta za rękę
- Ile razy mam cię jeszcze przeprosić? Wiem że głupio zrobiłem i przykro mi jest z tego powodu.
- Tylko na tyle cię stać? Myślisz że twoje cholerne "przepraszam" coś tutaj zmieni? - spojrzałam na niego. On nie miał żadnych śladów bójki, nawet jednej rysy i jeszcze śmie mi tutaj mówić że to Matt rzucił się na niego z pięściami.
- Kurwa Emily uspokój się! - wrzasnął na mnie. Pierwszy raz widziałam go tak wściekłego - To nie jest czas na awantury.
Stałam odwrócona do niego plecami, nie miałam siły patrzeć na niego. Jeszcze niedawno myślałam że między nami jest jakaś tajemnicza chemia a teraz go nienawidzę. Czy to jest w ogóle możliwe?
- Masz rację, najlepiej będzie jak już sobie pójdziesz - odezwałam się po paru sekundach
Znowu głucha cisza. Było tak cicho że nie wiedziałam czy on nadal stoi za moimi plecami czy już sobie poszedł. Nie miałam odwagi się odwrócić.

* Perspektywa Andy'ego *
Jestem skończonym idiotą! Jak mogłem pobić tego jej chłoptasia? Mogłem przewidzieć że Emily się wkurzy. Muszę coś wymyśleć żeby mi to wybaczyła. Podszedłem do niej bliżej tak że czułem mocny zapach jej perfum wymieszany z kwiatowym zapachem jej szamponu do włosów. Stała odwrócona tyłem do mnie. Dotknąłem jej ramienia dłonią, poczułem jak drży ale nie odsunęła się. Powoli obróciłem ją tak by stała twarzą do mnie. Nie stawiała sprzeciwu. Lekko ująłem jej twarz w swoich rękach patrząc jej głęboko w oczy. Patrzyła na mnie obojętnym i zimnym wzrokiem. Gładziłem jej policzek dłonią. Nie zastanawiając się długo złożyłem delikatny pocałunek na jej czerwonych ustach. Nagle wszystko przestało istnieć gdy poczułem na swoich ustach smak jej warg. Emily z początku stawiała opór ale później oddała się tej przyjemności. Chciałem aby ta chwila trwała tak długo jak to tylko możliwe. Przez głowę przebiegła mi myśl że nie powinniśmy tego robić, że Juliet jak się dowie to się wścieknie i wyrzuci mnie z domu ale to było coś czemu nie potrafiłem się oprzeć. Oderwałem się na chwilę od jej słodkich warg by zaczerpnąć powietrza i spojrzeć na jej twarz. Delikatnie odsunąłem dłonią włosy które zakrywały jej brązowe oczy. Objąłem ją w talii i dotknąłem jej ciała swoim. Ku mojemu zdziwieniu czule przytuliła się do mnie i położyła głowę na moim ramieniu. W tej samej chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Szybko od siebie odskoczyliśmy jak oparzeni. Nim się zorientowałem obok mnie stali już Jake, Jinxx, CC i Ashley. A ci skąd się tu wzięli?
- Co wy tu kurwa robicie? - spytała zaskoczona Emily
- Jak to co? Juliet nam opowiedziała co ten debil zrobił - odparł Ash wskazując palcem na mnie.
- Nie popisałeś się.. - stwierdził Jake kiwając głową z politowaniem
- Przestańcie się mnie czepiać! - krzyknąłem oburzony. Miałem pozwolić aby ten cały Matt skopał mi tyłek? Nigdy w życiu!
- Kurwa ty masz siano zamiast mózgu? - spytał CC - Nie pomyślałeś że może przez ciebie wylądować w szpitalu?
- Ale nie wylądował, nic mu nie jest - mruknąłem
- Ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz? - wtrącił Jinxx.
Czułem się okropnie a oni jeszcze bardziej mnie dobili. Tak właśnie mogę liczyć na kumpli. Dobrze wiedzieć. Ehh życie...
- Dobra chłopaki, dajcie mu już spokój - Emily powiedziała i spojrzała na mnie kątem oka - Nie jego wina że bozia nie obdarzyła go rozumem. Uśmiechnęła się lekko. Tak słodko wygląda gdy na jej twarzy gości uśmiech. Kurde muszę coś zrobić aby zapomnieć o tym pocałunku. Już mi zaczyna odbijać. W ogóle dlaczego ja pocałowałem? Przecież kocham Juliet...
- Andy kretynie słyszysz mnie? - CC wydzierał mi się do ucha i machał ręką przed moją twarzą.
- Słyszę, nie musisz się drzeć. Czego chcesz? - odparłem z wyrzutem
- Telefon ci dzwoni.. - powiedział i popukał się w czoło

piątek, 16 sierpnia 2013

10

Rozdział 10

* Perspektywa Emily *
Siedziałam na kanapie wpatrzona bezmyślnie w jeden punkt. Matt stał oparty o ścianę i nie odzywał się słowem. Powiedziałam mu o wszystkim, nawet o tej sytuacji w kuchni. O dziwo przyjął to o wiele lepiej niż przypuszczałam. Fakt wściekł się i w napadzie szału zbił naszą ukochaną lampę ale w ostateczności stwierdził że to wszystko to wina Andy'ego. Doszedł do wniosku że to on mnie podrywał i chciał mnie wykorzystać co oczywiście jej totalną bzdurą i już miał ochotę iść do niego i go pobić. Nie wiem jakim cudem udało mi się go zatrzymać w domu. Mimo wszystko nadal jest wkurzony na mnie i nie chce ze mną rozmawiać.
- Matt przepraszam cię za to, nie tak miało być - odparłam po pewnym czasie
- Nie mam ochoty z tobą gadać.. - mruknął pod nosem i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Zostałam sama w domu z wyrzutami sumienia i poczuciem winy że ta cała sytuacja która się wydarzyła to tylko i wyłącznie z mojej winy. I najgorsze jest to że nie mam pojęcia jak to odkręcić. Mam tylko nadzieje że Matt nie wpadnie na żaden głupi pomysł. Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś sobie zrobił. Siedząc na kanapie usłyszałam jak dzwoni mój telefon. Masakra, nawet nie chce mi się dupy ruszyć by iść odebrać telefon. Zresztą nawet nie chce z nikim teraz rozmawiać. Chociaż to mogło być coś ważnego. Z niechęcią doczołgałam się do stołu, na którym leżał mój telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
- Kurwa Lisa gdzieś ty się podziewałaś przez cały ten czas? - krzyknęłam do słuchawki
- Też cię kocham Em - odparła spokojnym tonem - Jestem u Davida, przygarnął mnie na jakiś czas.
- Czekaj gdzie? Pogrzało cię?! - spytałam
- No wiesz, ten przystojniak z naszej szkoły. Cały czas za mną łaził i marudził że chce się umówić to pomyślałam że skorzystam z okazji. - rzekła
- Ale żeby od razu mu do łóżka wskakiwać? Zdajesz sobie sprawę że już połowę szkoły przeleciał a to tylko dlatego że druga połowa to faceci. Chcesz być następna?
- Nie dramatyzuj mała, pomieszkam u niego kilka dni a potem znajdę sobie inne lokum - rzekła - Przecież nie mam zamiaru się z nim bzykać. Za kogo ty mnie masz? - zaśmiała się
- Hahah rób co chcesz ale uważam że powinnaś wrócić do domu. Masz zamiar u wszystkich naszych znajomych nocować?
- Em lepiej powiedz co tam u ciebie? Mną się nie przejmuj - szybko odparła
- Daj spokój, szkoda gadać. Wszystko się spieprzyło ale to nie jest rozmowa na telefon.
- To może się spotkamy? - spytała
Nie miałam ochoty na wyjście z domu i latanie z nią po mieście. Wolałam pobyć trochę w samotności, porozmyślać i zastanowić się czy aby na pewno dobrze zrobiłam mówiąc Mattowi o tej całej sytuacji która się wydarzyła. A fakt że nie wiem gdzie on się podziewa nie daje mi spokoju. A co jeśli on rzeczywiście zrobi coś głupiego?
- Wybacz Lisa ale chyba nie jestem w humorze na to. Przepraszam - wyszeptałam do słuchawki
- Widzę że coś poważnego. Emily wszystko będzie dobrze, nie zamartwiaj się tak. Ale jeśli tak wolisz to spoko. Odezwę się później. Pa - powiedziała i rozłączyła się nie czekając na moją odpowiedź.
No kurde jeszcze tego brakowało aby ona strzelała jakieś fochy. Nic na to nie poradzę że wolę siedzieć sama w domu. Poszłam do kuchni i wyjęłam piwo z lodówki. Rozsiadłam się na fotelu w salonie i wypiłam prawie wszystko jednym duszkiem. Cóż to nie był najlepszy pomysł, od razu zakręciło mi się w głowie. W tym samym czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Kurwa kto o tej porze dobija się do mnie? Z trudem wstałam i starałam się nie zaliczyć gleby ale udało mi się dojść do drzwi. Otworzyłam i kto tam stał? Oczywiście że Ash! Na twarzy miał jeden wielki uśmiech a w ręku trzymał lody czekoladowe i popcorn. Kurde on mi czyta w myślach!
- Daruj sobie ten idiotyczny uśmiech.. - mruknęłam do niego
- To tak się wita gości? Człowiek chce być miły i przynosi ci takie pyszności a ty co? Mogłabyś być milsza dla mnie. - odparł lekko podirytowany
- Ok przepraszam. Wchodź - powiedziałam i otworzyłam mu szerzej drzwi aby mógł wejść.
Pierwsze co zrobił to uwalił się na mojej kanapie. No jasne a czego ja się mogłam spodziewać?
- Mów co cię tu sprowadza - rzekłam do niego
- Chciałem sprawdzić jak się czujesz. Kurwa jeśli ten debil coś ci zrobił to pożałuje tego.
- Co masz na myśli? - spytałam zaskoczona
- Mnie nie oszukasz piękna - puścił do mnie oczko - Wiem że Andy jak zwykle coś odpierdolił, przecież on najpierw coś schrzani a później pomyśli. Powinnaś wiedzieć że u niego mózg chodzi na zupełnie innych obrotach niż u normalnych ludzi - odparł i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam jego uśmiech.
- Haha dobrze wiedzieć. Ale Andy to chyba tu najmniej zawinił.
- Czyżby? - spytał
- W ogóle czemu cię to tak interesuje?
- Nie zmieniaj tematu mała. Czyli miałem rację, coś jest na rzeczy między wami. Co ten kretyn ci zrobił? - zapytał
- A może tak trochę prywatności? Nie wiesz że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? - odparłam i spojrzałam na niego. On nadal leżał rozwalony na kanapie i nie  miał najmniejszego zamiaru wstać.
- Nie bądź taka, powiedz mi co się stało - nalegał
- No dobra. - powiedziałam ze znudzeniem - Między nami nie było absolutnie nic ale obawiam się że nasza znajomość zmierzała w złym kierunku. Musiałam zakończyć to aby nie doszło do żadnej tragedii.
- Ha wiedziałem! Znaczy mi jest przykro i tak dalej ale miałem rację! - krzyknął zadowolony z siebie
- Dobra skoro skończyłeś robić z siebie głupka to może już sobie pójdziesz? Wcale mi nie pomagasz.
- Yyy przepraszam. Nie martw się, nie pozwolę aby Andy się do ciebie zbliżył. Niech szuka szczęścia gdzieś indziej - odparł i objął mnie ramieniem. Może to dziwne ale czułam że mam w nim wsparcie mimo tego że znamy się od niedawna.
Reszta dnia minęła mi raczej w spokoju. Oglądaliśmy jakiś nudnawy film zajadając się lodami i popcornem oraz popijając zimnym piwem z lodówki. Po dwóch godzinach niestety Ashley musiał mnie opuścić i znowu zostałam sama. Chociaż w sumie czy nie tego chciałam? Matt nadal nie wrócił do domu a ja coraz bardziej się denerwowałam jego nieobecnością. Siedziałam po ciemku i czekałam na jego powrót. Nagle drzwi się otworzyły a w nich ujrzałam sylwetki dwóch potężnych osób.



******
Przepraszam was że tak długo nic nie dodawałam ale nie miałam dostępu do internetu. Nie miałam jak pisać rozdziałów i nawet komentować waszych blogów. Przepraszam, wiem że trochę zaniedbuje swojego bloga ale to jest niezależne ode mnie. I mimo że są wakacje mam pewne problemy na głowie i dopóki się z nimi nie uporam to nie wiem czy jest dalszy sens prowadzenia tego bloga. Postaram się nadrobić zaległości i pisać tak często jak się da ale nic nie obiecuje, szczerze to nie jest najlepszy czas na siedzenie przed laptopem. Jeszcze raz was przepraszam i mam nadzieje że mnie choć troszkę zrozumiecie.
A co do rozdziału to jest strasznie krótki. Fajny ani ciekawy to on też nie jest. Był pisany raczej na siłę, bez weny. Mam nadzieję że mnie za to nie udusicie? xD

niedziela, 4 sierpnia 2013

9

Rozdział 9

* Perspektywa Emily *
Obudził mnie dźwięk budzika, który zadzwonił już o godzinie ósmej rano. Po jaką cholerę go nastawiłam skoro dzisiaj jest sobota? Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać z łóżka więc przekręciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy. Próbowałam zasnąć ale ten pieprzony budzik znowu się włączył. Zakryłam głowę poduszką ale to nic nie dało. Już miałam sięgnąć po niego i rzucić nim o ścianę ale Matt mnie powstrzymał. Złapał moją rękę i pociągnął czego skutkiem było to że razem spadliśmy z łóżka na podłogę. A właściwie to tylko Matt, ja upadłam na niego a więc miałam miękkie lądowanie.
- To nie był najlepszy pomysł - odparł masując sobie tyłek po upadku. Zaczęłam się głośno śmiać. - Co cię tak bawi? - spytał
- Haha nic. Słodko wyglądasz z tą miną - powiedziałam i pocałowałam go w policzek - Trzeba było mi pozwolić rzucić tym pieprzonym budzikiem to byś teraz nie cierpiał - odpowiedziałam nadal siedząc na podłodze i opierając się plecami o łóżko.
- Taa a później zapierdzielać do sklepu po nowy? - zapytał z ironią i popatrzył na mnie - Ciesz się że tobie nic się nie stało.
- Dzięki tobie - posłałam mu szeroki uśmiech a on zaśmiał się pod nosem. Nie ma to jak zacząć poranek od niezłego upadku z łóżka, świetnie pobudza. No nic, skoro i tak już nie śpię i prawdopodobnie nie zasnę po takiej dawce orzeźwienia to postanowiłam się trochę ogarnąć. Przecież całego dnia nie przeleże w pościeli chociaż z drugiej strony to kusząca propozycja. Mimo wszystko podniosłam się z twardej podłogi i udałam się w kierunku łazienki, po drodze dając buziaka ukochanemu w usta. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam na siebie jakąś koszulkę Matta i krótkie dżinsowe spodenki. Stojąc w łazience i przebierając się usłyszałam dzwonek do naszych drzwi. Ciekawe kto nas nawiedza o tak wczesnej porze. Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi i dziwnie znajome głosy. W miarę ogarnięta wyszłam z pomieszczenia i widok który ujrzałam zwalił mnie całkowicie z nóg, nie spodziewałam się tego. Co oni tu kurwa robią?!

* Perspektywa Andy'iego *
Już od godziny szwendamy się pod domem Emily bo Juliet ruszyło sumienie i chce ją przeprosić za wczorajsze zachowanie. Fakt odbiło jej trochę ale gdybym wiedział że nie da mi spać w nocy i już o piątej rano mnie ściągnie z łóżka to nie wspominał bym przy niej o tym. Uparła się że musi z nią pogadać ale po jaką cholerę mnie w to wciąga to nie wiem. Zamiast smacznie sobie spać ja latam po mieście. Po raz kolejny, nie ogarniam kobiet...  I to na dodatek Ash szlaja się z nami bo jak on to ujął : " w domu nie mam co robić". Przepraszam bardzo normalni ludzi o tej porze śpią a on to kurwa co robi? Widocznie on nie jest normalny. Jeszcze gdyby tak nie marudził to jeszcze bym przeżył jego obecność tutaj ale on cały czas powtarza że musi do kibelka. Ja pierdole z kim ja się w ogóle zadaje?!  Ale nie ważne. Dotarliśmy w końcu pod jej dom, co nie było łatwe zważywszy na to że Juliet zapomniała adresu i naprawdę musieliśmy się nachodzić aby znaleźć ten pieprzony dom, w którym mieszka. Otworzył nam jakiś półnagi facet, w samych bokserkach i dziwnie się nam przyglądał.
- Ups zły adres - mruknąłem do reszty stojącej za moimi plecami
- Skąd ta pewność? - spytała Juliet i szybko mnie wyminęła tak że stała naprzeciwko tego kolesia, dosłownie kilka cm przed nim. - Hej, czy tu mieszka Emily? - powiedziała robiąc maślane oczka i śliniąc się na widok jego mięśni. Kurwa przecież nie po to tu przylazłem żeby patrzeć jak moja dziewczyna podrywa tego debila!
- Juliet opanuj się - szepnąłem jej do ucha ale ona tylko machnęła na to ręką. Nie mam już do niej siły.
- A i owszem mieszka a z kim mam przyjemność? - spytał.
- Znajomi - odparła i uśmiechnęła się do niego nie spuszczając wzroku z jego krocza.
- Ok zaraz ją zawołam - odpowiedział.
Nie zdążył jej zawołać bo właśnie w tym momencie wyszła z łazienki. Jej mina była bezcenna, nic tylko robić jej zdjęcia. A ja głupi zapomniałem telefonu wziąć.
- Siema mała - wydarł się Ash i wlazł do mieszkania jak do swojego i rzucił jej się na ramiona. Dziewczyna nadal stała w miejscu i nie ruszała się.
- Kurwa co wy tu robicie? - wreszcie się ocknęła i spytała
- Juliet chce ci coś powiedzieć - odparłem popychając ukochaną w stronę Emily
- No tak, bo wiesz trochę to wszystko głupio wyszło. Nie chciałam cię wczoraj obrazić ani nic w tym stylu, po prostu byłam zdenerwowana. Przepraszam - zaczęła się przed nią tłumaczyć. Pierwszy raz widzę ją tak zestresowaną, zawsze pewna siebie a teraz spuszczony wzrok wbity w podłogę. No proszę,  dowiaduje się nowych rzeczy o swojej dziewczynie. Emily znowu doznała szoku. Patrzyła na Juliet z szeroko otwartą buzią. Hahaha jednak warto było zwlec się o tak wczesnej porze z łóżka by zobaczyć jej wyraz twarzy.
- Yyy przyznaje że mnie trochę zaskoczyłaś - odparła - Ale w sumie ja też nie jestem bez winy. Może po prostu zapomnijmy o całej tej sytuacji?
- Czy mogę w końcu się dowiedzieć o czym wy kurwa ludzie gadacie? - wtrącił jej chłoptaś. Skąd ona wytrzasnęła takiego lalusia?
- Nie ważne kochanie, później ci wytłumaczę - powiedziała i pocałowała go w policzek
- Masz przede mną jakieś tajemnice?
- Matt to nie jest dobry moment na takie dyskusje. Obiecuje, później ci powiem. - rzekła
Ciekawe czemu mu o tym nie powiedziała. Zresztą co mnie to interesuje.
- No dobra, rozumiem dlaczego ty i Andy się tu znaleźliście ale co on tutaj robi? - spytała i wskazała palcem na Ashleya który właśnie wychodzi z jej ubikacji.
- Podobno nudziło mu się w domu - odrzekłem a ona spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem - Nie pytaj, też tego nie rozumiem - dodałem.
- No dobra, skoro już tu jesteście to może chcecie się czegoś napić? - spytała
- A masz coś mocniejszego? - odparł Ash
- Ash ty debilu jest dziewiąta rano, nie będziesz o tej porze chlał. - powiedziałem do niego i walnąłem w głowę - Jeśli możesz to szklanka wody w zupełności wystarczy - skierowałem te słowa do Emily i uśmiechnąłem się do niej. Poszła do kuchni a ja wraz z tym kretynem i Juliet usiedliśmy na kanapie obok tego jej gogusia. Sam nie wiem dlaczego, ale on mnie wkurza..
Zapadła cisza, nikt się nie odzywał. Juliet jak zwykle z kimś pisała sms, Ash skakał pilotem po kanałach tylko ja nie potrafiłem odnaleźć się w tej sytuacji. Siedziałem jak na szpilkach, czekając aż Emily wróci z tej pieprzonej kuchni. Swoją drogą to co ona tam tak długo robi?
- To może ja pójdę pomóc? - spytałem ale nikt nie zareagował na moje słowa. Wszyscy byli zajęci sobą, nawet ten jej pożal się boże chłopak, który czytał jakąś nudną gazetę nie zwrócił na mnie uwagi. Kurwa to tak traktuje się gości? Z braku innego zajęcia poszedłem do kuchni by zobaczyć co się z nią dzieje. Nie uwierzę że przez 10 minut nie może nam przyrządzić szklanki wody. Wstałem z kanapy i udałem się w kierunku kuchni. Gdy wszedłem do pomieszczenia zobaczyłem dziewczynę stojącą przodem do okna, widziałem jej odbicie w szybie. Zdawało mi się że płacze.
- Em co jest? - spytałem cicho i podszedłem do niej bliżej.
- Nic się nie stało - mruknęła i szybko wytarła łzy ze swojej twarzy. - Za daleko to wszystko zaszło.
- Co masz na myśli?
- Jestem z Mattem, kocham go i nie chce aby nikt ani nic zniszczyło mój związek z nim. - odparła cały czas spoglądając się w szybę
- Ale nikt nie ma takiego zamiaru - odpowiedziałem i położyłem dłoń na jej ramieniu. Ona odsunęła się ode mnie.
- Andy proszę cię, najlepiej będzie jak wszyscy już sobie pójdziecie - powiedziała i odwróciła się do mnie. Patrzyła mi prosto w oczy. O co jej znowu chodzi? - Nie obraź się ale chyba nie powinniśmy się dłużej spotykać.
- Dlaczego?! - tylko to słowo udało mi się z siebie wydusić. Nie wiedziałem co się dzieje, przecież dobrze się dogadywaliśmy. Polubiłem tą dziewczynę i nie chciałbym aby bez żadnego powodu zakończyła tą znajomość. Patrzyłem na nią z niecierpliwością, aż w końcu odpowie na moje pytanie.
- Nie widzisz że to tylko przynosi nam problemy? Wczoraj o mały włos nie zakończył się twój związek z Juliet a dzisiaj... - przerwała na sekundę - a dzisiaj musze tłumaczyć się przed Mattem. I to że między nami nie było zupełnie nic nie ma tu żadnego znaczenia. Po co mam utrudniać sobie i przy okazji wam życie?
- Słucham? Co ty bredzisz? - zapytałem - No właśnie między nami nic nie ma więc czego się boisz?
- Zrozum mnie Andy, ja nie mam już siły by przez to przechodzić. Chce być zwyczajnie szczęśliwa, czy to tak trudno zrozumieć?
- Ale co ja mam do tego? Przecież możemy dalej się spotykać, nie rozumiem co jedno ma do drugiego.
- Trudno, jeśli tego nie rozumiesz to już twój problem. Proszę cię tylko byś zabrał stąd Juliet i Asha i wyszedł z mojego domu. Możesz to dla mnie zrobić? - zapytała parząc na mnie. Widziałem w jej oczach smutek a na policzkach rozmazany tusz do rzęs. Nie zastanawiając się długo przytuliłem ją do siebie. Wiem że nie powinienem ale nie miałem serca patrzeć jak kolejny raz płacze, tyle że tym razem z mojego powodu. Co z tego że nie do końca rozumiałem jej słowa, czułem że ona tego potrzebuje.
- Andy przepraszam cię ale tak będzie lepiej dla wszystkich. - mruknęła.
- Em wiesz że to jest głupie? - spytałem
Nie odpowiedziała mi. Staliśmy tylko w swoich objęciach na środku kuchni wiedząc że za ścianą siedzi pozostała reszta. Ale czując zapach jej perfum nie potrafiłem się powstrzymać by tego nie zrobić. To było silniejsze ode mnie. Widząc jak cierpi chciałem być przy niej, ona nie zasługiwała na to. Kurwa co się ze mną dzieje? Chyba rzeczywiście będzie lepiej jak przestaniemy się widywać. To idzie w złym kierunku...
- Masz rację - wyszeptałem cicho do jej ucha
Spojrzała na mnie z dziwną miną jakby nie spodziewała się że usłyszy takie słowa z moich ust. Jedna łza spłynęła jej po policzku. Dotknąłem ręką jej twarzy i wytarłem ją. I wtedy poczułem dziwny dreszcz na swoim ciele. Moja ręka została na jej policzku, lekko muskając jej delikatną skórę. Nie powinienem tego robić. Ta cała sytuacja jest co najmniej dziwna.
- Em ja chyba już pójdę - cicho szepnąłem. Kiwnęła głową na znak że się zgadza.
Z niechęcią ale wypuściłem ją z objęcia i wyszedłem z kuchni nie oglądając się za siebie. Wróciłem do salonu.

* Perspektywa Ashley'a *
Nie rozumiem dlaczego w ich telewizorze jest tak mało fajnych programów. Ale trzeba przyznać że kanapa jest cholernie wygodna! Ciekawe gdzie ją kupili. Nic tylko położyć się i zasnąć. Już nie wspomnę o tym że laskom by się podobała, one zwracają uwagę na takie szczegóły. Obejrzałem się po pokoju. Juliet siedzi znudzona i wpatrzona w swój telefon, ten cały Matt czyta gazete. O i jest jeszcze Andy który stoi nade mną i coś mamrocze sobie pod nosem.
- Kotku chodźmy już - powiedział do Juliet
- Co? - spytała zdziwiona - Dlaczego?
Biedaczka nawet nie zauważyła że przez ten cały czas on siedział w kuchni. Tak była zapatrzona w ten swój telefonik że nawet nie zauważyła że jej chłopak gdzieś wyparował na kilka minut. Jej może mydlić oczy ale nie mi. Jestem tylko ciekaw co on kombinuje.
- Juliet mamy plany już na resztę dnia. Sama chciałaś iść na zakupy - powiedział. Oj Andy, Andy coś kręcisz a ja mam zamiar dowiedzieć się co.
- Jakie zakupy? - spytała zdezorientowana i popatrzyła na niego pytającym wzrokiem
Czas wkroczyć do akcji bo widzę że on w ogóle nie potrafi kłamać. A ja jako jego najlepszy przyjaciel musze mu pomóc.
- Świetny pomysł! Muszę kupić gatki, Juliet pomożesz mi w tym. No wiesz przyda mi się kobiece oko bo w końcu to kobiety najczęściej oglądają mnie w bieliźnie - powiedziałem i ukradkiem puściłem oczko do Biersacka. Ten tylko lekko się uśmiechnął. Tak dużo spędzamy ze sobą czasu że aż zaczynamy rozumieć się bez słów. To jest niepokojące..
- No widzisz nasz kumpel jest w potrzebie. Chyba nie zostawisz go samego z tym problemem? - odparł z uśmiechem na twarzy. Juliet tylko zachitotała. Przepraszam bardzo, wybór odpowiednych majtek to bardzo poważna sprawa i tu nie ma nic zabawnego. Oficjalnie strzelam focha na nich!
- Jeśli tak stawiasz sprawę - rzekła w moją stronę a zaraz potem zaczęła się śmiać.
- To na co jeszcze czekamy? Zbierajmy się - zagadnąłem do nich
W tym momencie przyszła Emily z nieciekawą miną. Oj dużo bym dał żeby dowiedzieć się co między nimi zaszło w tej kuchni.
- Emily jeszcze raz cię za wszystko przepraszam. Mam nadzieje że się na mnie nie gniewasz? - odparła Juliet do Emily.
- Nie ma problemu - powiedziała z wymuszonym uśmiechem na twarzy
- No dobra Em, my już idziemy - powiedział Andy i  nieśmiało popatrzył w jej stronę
Niechętnie wstałem z kanapy i wszyscy podążyliśmy do drzwi. Wszyscy oprócz tego jej chłopaka, który gadał przez telefon i wyglądał jakby nic nie interesowało go co dzieje się u niego w domu. Co ona w nim widzi?
- Miło było spędzić trochę czasu u ciebie - odparłem i uśmiechnąłem się do niej. - Może ty kiedyś wpadniesz do nas?
Zapadła cisza, Andy i Emily wymienili niepewne spojrzenia po czym odezwała się.
- Zobaczymy Ash, wszystko w swoim czasie. - rzekła.
- W takim razie do zobaczenia - powiedziałem i cała nasza trójka wyszła z jej domu rzucając jeszcze na pożegnanie zwykłe "cześć".
- Pa - cicho wypowiedziała to słowo i zamknęła drzwi za nami.

* Perspektywa Emily *
I wszystko się spieprzyło. Znowu. Miałam ochotę położyć się na łóżku i nałożyć na uszy słuchawki z moją ulubioną muzyką ale wiedziałam że musze porozmawiać z Mattem. Jestem mu to winna. Wiem że jest na mnie zły i nie dziwię mu się. Obcy ludzie przychodzą do jego domu i przepraszają mnie a on nawet nie ma pojęcia co się stało. Poszłam do salonu, gdzie siedział w fotelu.
- Masz mi cos do powiedzenia? - spytał podchodząc bliżej mnie i patrząc głęboko w moje oczy. Najgorsze wciąż jest przede mną...


*******
Rozdział dziwny ale ostatnio moja wena coś szwankuje. Pewnie nie takiego obrotu spraw się spodziewaliście. Wybaczcie mi wszystkie błędy oraz to że tak rzadko dodaje rozdziały ale są wakacje i często nie ma mnie w domu. Obiecuje że postaram się częściej dodawać notki ;)