Rozdział 8
* Perspektywa Andy'iego *
- Andy kurwa co to za dziwka? - jej ton głosu był poważny
- Kochanie nie unoś się tak, to tylko znajoma. - próbowałem ją uspokoić ale była jak wulkan który miał zaraz wybuchnąć. W takim stanie wściekłości to jej jeszcze nie widziałem.
- Nie mów do mnie kochanie! Jak mogłeś mi to zrobić? Zdradziłeś mnie z taką gówniarą! Nie wstyd ci? - teraz to już krzyczała na mnie. Widziałem w jej oczach łzy.
- Ale kotku naprawdę sądzisz że mógłbym cię z kimkolwiek zdradzić? Przecież wiesz że cię kocham - odparłem nadal trzymając Emily na rękach co wcale nie pomagało załagodzić całej tej chorej sytuacji.
- To może ja to wszystko wytłumaczę? To nie jego wina, po prostu noga mnie zabolała i Andy zaoferował pomoc. I to wszystko - Emily próbowała pomóc a biedna nie wiedziała że to jeszcze bardziej pogorszy sprawę.
- Zamknij się szmato, nie z tobą rozmawiam. - no i się zaczęło.
Postawiłem Emily na ziemi i pociągnąłem ukochaną by w osobności porozmawiać. Wiedziałem że i tak jestem na przegranej pozycji ale musiałem jej to wszystko wyjaśnić. Do cholery przecież między nami do niczego nie doszło a przez Juliet zaczynam mieć wyrzuty sumienia. To chore...
- Andy zawiodłam się na tobie - powiedziała cicho zamykając przy tym oczy - Nie wierzę że mi to zrobiłeś!
- Juliet zrozum, to jest głupie nieporozumienie! Między nami nic nie było, przysięgam ci - odparłem i ująłem jej twarz w dłonie.
- W takim razie powiedz mi co robiłeś w nocy? Czemu cię w domu nie było? - rzekła
Zapadła cisza, nie mam pojęcia jak wytłumaczyć jej to że spędziłem całą noc na plaży z Emily ale między nami do niczego nie doszło. Miałem wrażenie że cokolwiek powiem i tak obróci się przeciwko mnie, bo tak naprawdę nie można tego w logiczny sposób wyjaśnić. Dopiero teraz uświadomiłem sobie jak z boku to wszystko wyglądało..
- To nie jest tak jak myślisz - powiedziałem - Jak mam ci to wytłumaczyć że to tylko znajoma aby to do ciebie w końcu dotarło?
- Andy nie rób ze mnie idiotki, lepiej byś się przyznał że z nią spałeś. Najpierw bzykasz a później się tego wypierasz? Tchórz z ciebie - wykrzyczała mi te słowa prosto w twarz
- Nie ufasz mi? - spytałem i popatrzyłem głęboko w jej oczy. Niepewnie spojrzała na moją twarz jakby szukała tam odpowiedzi na moje pytanie - Skoro mi nie ufasz i sądzisz że mógłbym cię zdradzić z pierwszą lepszą dziewczyną to czemu nadal jesteśmy razem? - mruknąłem
Juliet nadal nie odpowiadała. Miałem nadzieję że to koniec jej ciągłych podejrzeń i oskarżeń o zdradę.
- Masz rację, znowu przesadziłam. - rzekła i przytuliła się do mnie - Ale ta gówniara działa mi na nerwy - powiedziała cicho tak bym nie usłyszał
- Nawet jej nie znasz.. - odpowiedziałem
Wtuliła się jeszcze mocniej. Cieszyłem się że udało mi zakończyć tą bezsensowną awanturę. Chociaż z drugiej strony jeśli ona mi nie ufa to może rzeczywiście powinniśmy się rozstać. Przecież wzajemne zaufanie w związku to podstawa. Próbowałem odgonić te myśli od siebie jednak wiedziałem że w niewielkim stopniu ale to jest prawda.
- Przepraszam cię - wyszeptała a następnie pocałowała mnie w usta. Kątem oka spojrzałem na Emily. Nadal stała sama na chodniku, tam gdzie ją zostawiłem i patrzyła się w naszą stronę. Posłałem w jej stronę lekki uśmiech.
* Perspektywa Emily *
Stoję jak ta kretynka na środku ulicy bo nie mogę się ruszyć gdyż noga nadal mnie boli. Na Andy'ego nie mam co liczyć bo właśnie tłumaczy swojej ukochanej że jej nie zdradził. Nieźle się wkurzyła bo nawet stąd słyszę jej krzyki i wyzwiska na mój temat. Widzę że kultura u niej na najwyższym poziomie. Ehh... dobiła mnie jeszcze bardziej. Gdy tak użalałam się nad sobą zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam że CC dzwoni.
- Witaj piękna - powiedział do słuchawki
- Mów czego chcesz - odparłam. To nie był najlepszy czas na takie żarty.
- Ok bez nerwów. - mruknął - Wiesz może gdzie szlaja się Andy? Wywiało go gdzieś na całą noc a ja czekam jak ten debil pod jego domem bo byliśmy umówieni - powiedział z wyrzutem
- Tak się składa że w nocy był ze mną. A teraz stoi pod moim domem i wysłuchuje marudzeń Juliet.
- Że co kurwa?! Jak to spędziłaś z nim noc? - krzyknął mi do ucha tak że myślałam że ogłuchnę
- Uspokój się. Nic między nami nie było, po prostu rozmawialiśmy. Kurwa czy ja wszystkim muszę się tłumaczyć z tego co robię? - spytałam
- Jeśli chodzi o pieprzenie się z moim kumplem to tak. Podziel się szczegółami - odparł, jak się domyślam z uśmiechem
- Czy do ciebie nie dociera że nie bzykałam się z nim? A jak chcesz szczegóły to se obejrzyj jakieś porno - wydarłam się na niego. No kurde czy on naprawdę chciałby wysłuchiwać opowieści o moim życiu seksualnym?
- To przez to że Lauren wyjechała, na co dzień taki nie jestem. - odpowiedział - Ale czekaj jest tam Juliet? Skąd ona się tam wzięła?
- Kurwa a skąd ja mam to wiedzieć? Nie jestem jasnowidzem. Zresztą to jest nie istotne, Andy ma teraz przesrane i to przeze mnie. - powiedziałam - Chociaż tak patrząc jak się obściskują to chyba się już pogodzili.
- Haha Andy wie co zrobić by kobieta mu wybaczyła. No nic kończę. Przekaż mu łaskawie że następnym razem niech odbiera ten zasrany telefon. Pa
- Ok przekaże. Na razie. - uśmiechnęłam się pod nosem i rozłączyłam się
Spojrzałam jeszcze raz w kierunku Juliet i Andy'ego. Obejmowali się czule nie zważając na ludzi wokół nich. No nic, nie mam zamiaru dłużej patrzeć na te czułości. Czas się zbierać do domu. Po kilkunastu minutach jakoś udało mi się doczołgać do drzwi. Gdy tylko weszłam do mieszkania Matt rzucił mi się na ramiona.
- Aż tak się za mną stęskniłeś? - powiedziałam z uśmiechem
- Nie żartuj sobie, martwiłem się o ciebie. Co ty robiłaś całą noc? - spytał z zatroskaną miną
- Oj Matt przepraszam cię, poszłam z Lisą a dobrze wiesz że z nią nie można się nudzić - skłamałam ale musiałam coś wymyśleć
- Mogłaś przynajmniej zadzwonić - odparł odwracając się tyłem i strzelając focha. - Ja tu sam siedzę a ty zabawiasz się w najlepsze z Lisą.
- Oj Matt nie gniewaj się na mnie - podeszłam do niego bliżej i zrobiłam maślane oczka. To zawsze na niego działa. - Wynagrodzę ci to.
Na te słowa natychmiast się rozpromienił a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Co masz na myśli Em? - spytał z nieskrywaną radością. Pocałowałam go delikatnie w usta.
- Domyśl się sam - mruknęłam
Przyciągnął mnie do siebie tak blisko że czułam zapach jego perfum. Zapach przy którym nie mogłam się skupić i myśleć. Wbił się mocno w moje wargi. Całowaliśmy się namiętnie. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. Położyłam ręce na jego karku a on objął mnie w pasie. Wplotłam swoje palce w jego włosy. Delikatnie przygryzłam jego dolną wargę a on wsunął język w moje rozchylone usta. Nasze czułości stawały się coraz śmielsze. Zaczął składać słodkie pocałunki na mojej szyi a następnie ściągnął ze mnie bluzkę, która wylądowała w rogu pokoju. Odpłaciłam mu się tym samym i szybkim ruchem zdarłam z niego koszulkę przez co w paru miejscach się rozdarła. Ups najwyżej kupię mu nową. W tym momencie nie myślałam o tym, tak samo jak Matt który właśnie się dobierał do moich spodenek. Nim się zorientowałam zostałam w samej bieliźnie a ukochany już całował mnie po brzuchu. Oboje ciężko oddychaliśmy. Czułam że chcę tego. Pragnęłam tu z nim być, pragnęłam jego. Jego dotyk był delikatny a zarazem stanowczy. Wziął mnie na ręce i poszliśmy do sypialni. Gdy tam dotarliśmy położyliśmy się na łóżku. Naszym pocałunkom nie było końca. Czułam ciepło bijące od jego umięśnionego ciała. Całował mnie po szyi, schodząc coraz niżej. Zwinnie poruszał językiem sprawiając mi przy tym nie małą przyjemność.
- Jesteś pewna? - wyszeptał mi cicho do ucha. Skinęłam głową na znak że się zgadzam.
Chyba nie muszę opowiadać co było dalej? To był nasz pierwszy raz, oboje od dawna tego pragnęliśmy i teraz daliśmy upust swoim żądzom. Po wszystkim Matt mocno objął mnie swoimi ramionami i przysunął do siebie. Leżeliśmy wtuleni w swoje nagie ciała. Matt muskał swoimi wargami mnie w policzek. Czułam jego oddech na swojej skórze. Po tych namiętnych chwilach zasnęliśmy w swoich objęciach.
******
I jak wam się podobało? Czekam na wasze komentarze ;)
Nie przesadziłam z opisem na koniec? xD
wtorek, 30 lipca 2013
czwartek, 25 lipca 2013
7
Rozdział 7
* Perspektywa Emily *
Obudziły mnie promienie słoneczne, które świeciły mi prosto w oczy. Obejrzałam się dookoła i zrozumiałam że całą noc spędziłam na plaży wtulona w Andy'iego. To nie wróżyło nic dobrego. A teraz gdy chciałam wstać to nie mogłam bo silne ramiona Biersacka, które nadal mnie obejmowały, nie pozwoliły mi na to. Kurde ale się wkopałam, ciekawa jestem jak to wyjaśnię Mattowi. Muszę coś wymyśleć. Spróbowałam się jeszcze raz wydostać z silnego ucisku wokalisty ale moje starania poszły na marne, nadal leżałam pod jego ciężarem gdyż postanowił się jeszcze bardziej na mnie położyć. Totalnie mnie przycisnął do ziemi i ledwo co oddychałam ale jemu najwyraźniej było wygodnie bo bezczelny zaczął mi prosto do ucha chrapać. Myślałam tam że zaraz zwariuję i miałam ochotę go z siebie zrzucić ale to przecież tak nie wypada. Ale wpadłam na lepszy pomysł. Zaczęłam drzeć się jak opętana wprost do jego ucha. Krzyknęłam z całej siły : "Andy" ale ten nadal spał. Kurwa czemu on w ogóle nie reaguje? Może nie żyje? Nie to przecież nie możliwe, już zaczyna mi odbijać! Nie pozostało mi nic innego jak zepchnięcie go na bok. Przerażony Andy otworzył oczy i zaspanym głosem coś do mnie mówił.
- Co się stało? Czemu mnie bolą plecy? - spytał
- Ha dobre pytanie Andy! Możesz mi wyjaśnić czemu tak uwaliłeś się na mnie? Wyobraź sobie że nie ważysz 5 kilo. - odparłam wkurzona
- Nie ostrzegałem cię wczoraj że jak śpię to trochę się rozwalam? - wyszeptał ziewając
- Serio? Naprawdę nie mogłeś mi tego wcześniej powiedzieć? - powiedziałam masując sobie obolałe ramiona - Współczuje Juliet - mruknęłam od nosem
- Słyszałem to - powiedział - Ale masz rację, ja też jej współczuję - oboje się zaśmialiśmy
Popatrzyłam na niego, niewyspany i z rozczochraną fryzurą wyglądał tak męsko. Następnie z powrotem położyłam się na ciepłym piasku i spojrzałam na niebo. Jest dość ciepło jak na tak wczesny ranek, pogoda sprzyjała wygrzewaniu się na słońcu.
- Skoczymy na jakieś śniadanie? - zagadnął Andy
Dopiero teraz gdy wspomniał o jedzeniu poczułam głód w swoim żołądku.
- Co proponujesz? - spytałam i pytającym wzrokiem spojrzałam na niego
- No nie wiem, gdybym umiał gotować zaprosił bym cię do siebie ale mam wrażenie że nie lubisz spalonej jajecznicy - odparł a ja zaśmiałam się pod nosem - Chodźmy do jakiegoś baru.
Wstał, otrzepał się z piasku i podał mi rękę abym też wstała. Wcale nie uśmiechało mi się opuszczać tego wspaniałego miejsca dlatego też wpadłam na idiotyczny pomysł. Zaczęłam z siebie zrzucać ciuchy, najpierw spodenki a później bluzka, która wylądowała na głowie Biersacka i zostałam w samej bieliźnie. Andy stał obok z szeroko otwartą buzią i patrzył się na mnie jak na wariatkę.
- Emily możesz mi wyjaśnić co ty odwalasz? - spytał lekko zdziwiony
- A jak myślisz? - odpowiedziałam pytaniem na jego pytanie
- No widzę że się rozbierasz ale możesz mi wyjaśnić po jaką cholerę?
- Żeby się wykąpać - oznajmiłam z szerokim uśmiechem na twarzy
Spojrzałam na niego, chyba nie do końca dotarło to co do niego przed chwilą powiedziałam ale to jego sprawa. Ja zamierzam zamoczyć się w tej błękitnej wodzie. I nic mnie przed tym nie powstrzyma! Pobiegłam na brzeg morza i zamoczyłam stopy. Kurde woda jest zimniejsza niż się spodziewałam ale mniejsza z tym. Mimo wszystko wskoczyłam do wody i już po chwili byłam cała mokra. Zobaczyłam że Andy nadal stoi kilka metrów dalej i wpatruje się we mnie z dziwną miną. Szczerze to mało mnie interesowało co on sobie o mnie pomyślał. Chwile później woda stała się cieplutka i nie miałam ochoty z niej wychodzić. Położyłam się na plecach i zamknęłam oczy. Całkowicie zapomniałam co zdarzyło się wczoraj i jak wypłakiwałam się Andy'iemu. Sama nie wiem co mnie napadło żeby tak przy nim się zachowywać ale rzeczywiście mi pomógł, nie ważne że gadał głupoty ważne że w ogóle był. Sama jego obecność podniosła mnie na duchu. Pierwszy wieczór od wielu tygodni którego nie chciałam wymazać z pamięci tylko zachować dla siebie i przypomnieć gdy znowu złapie doła. Leżałam tak kilka minut kiedy w pewnym momencie poczułam na swoim ciele czyjś dotyk. Szybko otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą Andyiego z gołą klatą, w samych bokserkach. Kurwa co za widok! Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Tak wiem, że mam chłopaka ale jego mięśnie i cała sylwetka jest po prostu boska! Nie żeby mojemu Mattowi czegoś brakowało ale półnagi wokalista ulubionego zespołu to jest jednak coś!
- Widzę że zmieniłeś zdanie - powiedziałam do niego
- A co wolałabyś żebym sam stał na brzegu morza? - spytał - Nie dość że poświęciłem się dla ciebie wchodząc do tej lodowatej wody to jeszcze jakieś pretensje masz do mnie - oburzył się jak małe dziecko. To był słodki widok
- Haha przepraszam - odparłam cały czas śmiejąc się z jego miny
- Z czego się śmiejesz? - popatrzył na mnie poważnym wzrokiem
- Z twojej miny, wyglądasz jakby ktoś ci zabrał twoją ulubioną zabawkę - powiedziałam i jeszcze głośniej się roześmiałam.
- Cieszę się że humor ci na dobre powrócił - powiedział - Martwiłem się o ciebie.
- Dzięki za troskę ale umiem sama o siebie zadbać - mruknęłam
- Znowu jakieś fochy strzelasz? - zapytał z ironią w głosie
- Jakie fochy? Po prostu mówię że nie potrzebuje niańki. A jeśli chodzi o wczoraj to mam nadzieje że ta rozmowa zostanie między nami?
- Jak chcesz - odparł - Nie rozumiem tylko dlaczego tak nerwowo reagujesz gdy ktoś chce ci pomóc.
- Bo może nie potrzebuje niczyjej pomocy?
- Taa jasne. Jesteś uparta i tyle. Czemu nie pozwalasz zbliżyć się ludziom do siebie?
- Czy musimy o tym rozmawiać właśnie teraz? - spytałam - Ciesz się urokami słońca - powiedziałam i ochlapałam go lekko wodą. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się zadziornie. Nigdy nie pomyślałabym że znajdę się w takiej sytuacji. Kąpiel w morzu z popularnym wokalistą zawsze spoko. I znowu zaczęłam rozmyślać nad tym co powiem Mattowi. Nie było mnie całą noc w domu, na pewno się martwi. Tylko jak ja mu to wszystko wyjaśnię? Przecież nie podejdę do niego i nie powiem : "spałam z Andy'm na plaży, nic mi nie jest".
- Czas się zbierać - powiedział Andy wyrywając mnie z rozmyślań
- Racja. I tak za długo czasu tu spędziliśmy.
Dobrze że chociaż w tej kwestii się zgadzamy. Oboje dopłynęliśmy do brzegu. Gdy już miałam wychodzić z wody poczułam pod swoją stopą coś ostrego. Nagle zawyłam z bólu, nie mogłam ustać na nodze i upadłam na ziemie. Andy od razu do mnie podbiegł z zatroskaną miną.
- Emily co się stało? - spytał
- Ała chyba na coś nadepnęłam. - mruknęłam zwijając się z bólu
- Pokaż mi - zaczął oglądać moją stopę i masować ją zachowując się przy tym jak doświadczony lekarz. - Może trzeba jechać do szpitala?
- Zgłupiałeś Andy? Nie jadę do żadnego szpitala! Nie ma takiej potrzeby, zaraz mi przejdzie. - stwierdziłam
- Na pewno? - dopytywał się
- Tak na pewno. Przecież nic mi nie jest, nawet śladu nie ma - odparłam wymachując mu stopą przed twarzą.
Może śladu nie ma ale nadal odczuwam pewien dyskomfort. Wolałam nie wspominać przy nim o tym bo od razu zaciągnął by mnie do szpitala a naprawdę nie było takiej potrzeby. Zaczęłam zakładać na siebie swoje ciuchy. Gdy tylko próbowałam wstać za każdym razem kończyło się to upadkiem. Andy tylko stał z boku i uważnie mi się przyglądał. W końcu gdy za 10 razem znowu upadłam podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
- Andy co ty robisz? Postaw mnie w tej chwili na ziemie! - krzyknęłam ale on nic sobie z tego nie robił.
- Wolisz sama iść? - spytał patrząc mi prosto w oczy. Po krótkim zastanowieniu doszłam do wniosku że tak jest mi dobrze. Byłabym chyba idiotką twierdząc że jest inaczej.
- Nie - mruknęłam cicho pod nosem
- Tak myślałem - odparł
Szliśmy a właściwie Andy szedł trzymając mnie na rękach przez kilkanaście minut aż dotarliśmy pod mój dom. Po drodze nie mogłam nawet przez chwile skupić się na niczym innym jak zachwycaniem się faktem że sławny Andy Biersack nosi mnie na rękach. To jest powód do dumy! Kto by pomyślał że tak miło można spędzić czas. Przez cały dzisiejszy poranek nie myślałam zupełnie o niczym, zero zamartwiania się a to dzięki niemu. Widać ma na mnie dobry wpływ. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z naszą myślą. W pewnej chwili ujrzeliśmy stojącą przed nami Juliet...
******
Przepraszam za końcówkę, musiałam tam wstawić wątek z Juliet bo słodycz wylewała się garściami xD Mam nadzieje że mnie za to nie powiesicie haha
Ciąg dalszy w następnym rozdziale. Jakieś sugestie lub pomysły odnośnie tego jak ma to się dalej potoczyć? Jestem otwarta na wszelkie propozycje ;)
* Perspektywa Emily *
Obudziły mnie promienie słoneczne, które świeciły mi prosto w oczy. Obejrzałam się dookoła i zrozumiałam że całą noc spędziłam na plaży wtulona w Andy'iego. To nie wróżyło nic dobrego. A teraz gdy chciałam wstać to nie mogłam bo silne ramiona Biersacka, które nadal mnie obejmowały, nie pozwoliły mi na to. Kurde ale się wkopałam, ciekawa jestem jak to wyjaśnię Mattowi. Muszę coś wymyśleć. Spróbowałam się jeszcze raz wydostać z silnego ucisku wokalisty ale moje starania poszły na marne, nadal leżałam pod jego ciężarem gdyż postanowił się jeszcze bardziej na mnie położyć. Totalnie mnie przycisnął do ziemi i ledwo co oddychałam ale jemu najwyraźniej było wygodnie bo bezczelny zaczął mi prosto do ucha chrapać. Myślałam tam że zaraz zwariuję i miałam ochotę go z siebie zrzucić ale to przecież tak nie wypada. Ale wpadłam na lepszy pomysł. Zaczęłam drzeć się jak opętana wprost do jego ucha. Krzyknęłam z całej siły : "Andy" ale ten nadal spał. Kurwa czemu on w ogóle nie reaguje? Może nie żyje? Nie to przecież nie możliwe, już zaczyna mi odbijać! Nie pozostało mi nic innego jak zepchnięcie go na bok. Przerażony Andy otworzył oczy i zaspanym głosem coś do mnie mówił.
- Co się stało? Czemu mnie bolą plecy? - spytał
- Ha dobre pytanie Andy! Możesz mi wyjaśnić czemu tak uwaliłeś się na mnie? Wyobraź sobie że nie ważysz 5 kilo. - odparłam wkurzona
- Nie ostrzegałem cię wczoraj że jak śpię to trochę się rozwalam? - wyszeptał ziewając
- Serio? Naprawdę nie mogłeś mi tego wcześniej powiedzieć? - powiedziałam masując sobie obolałe ramiona - Współczuje Juliet - mruknęłam od nosem
- Słyszałem to - powiedział - Ale masz rację, ja też jej współczuję - oboje się zaśmialiśmy
Popatrzyłam na niego, niewyspany i z rozczochraną fryzurą wyglądał tak męsko. Następnie z powrotem położyłam się na ciepłym piasku i spojrzałam na niebo. Jest dość ciepło jak na tak wczesny ranek, pogoda sprzyjała wygrzewaniu się na słońcu.
- Skoczymy na jakieś śniadanie? - zagadnął Andy
Dopiero teraz gdy wspomniał o jedzeniu poczułam głód w swoim żołądku.
- Co proponujesz? - spytałam i pytającym wzrokiem spojrzałam na niego
- No nie wiem, gdybym umiał gotować zaprosił bym cię do siebie ale mam wrażenie że nie lubisz spalonej jajecznicy - odparł a ja zaśmiałam się pod nosem - Chodźmy do jakiegoś baru.
Wstał, otrzepał się z piasku i podał mi rękę abym też wstała. Wcale nie uśmiechało mi się opuszczać tego wspaniałego miejsca dlatego też wpadłam na idiotyczny pomysł. Zaczęłam z siebie zrzucać ciuchy, najpierw spodenki a później bluzka, która wylądowała na głowie Biersacka i zostałam w samej bieliźnie. Andy stał obok z szeroko otwartą buzią i patrzył się na mnie jak na wariatkę.
- Emily możesz mi wyjaśnić co ty odwalasz? - spytał lekko zdziwiony
- A jak myślisz? - odpowiedziałam pytaniem na jego pytanie
- No widzę że się rozbierasz ale możesz mi wyjaśnić po jaką cholerę?
- Żeby się wykąpać - oznajmiłam z szerokim uśmiechem na twarzy
Spojrzałam na niego, chyba nie do końca dotarło to co do niego przed chwilą powiedziałam ale to jego sprawa. Ja zamierzam zamoczyć się w tej błękitnej wodzie. I nic mnie przed tym nie powstrzyma! Pobiegłam na brzeg morza i zamoczyłam stopy. Kurde woda jest zimniejsza niż się spodziewałam ale mniejsza z tym. Mimo wszystko wskoczyłam do wody i już po chwili byłam cała mokra. Zobaczyłam że Andy nadal stoi kilka metrów dalej i wpatruje się we mnie z dziwną miną. Szczerze to mało mnie interesowało co on sobie o mnie pomyślał. Chwile później woda stała się cieplutka i nie miałam ochoty z niej wychodzić. Położyłam się na plecach i zamknęłam oczy. Całkowicie zapomniałam co zdarzyło się wczoraj i jak wypłakiwałam się Andy'iemu. Sama nie wiem co mnie napadło żeby tak przy nim się zachowywać ale rzeczywiście mi pomógł, nie ważne że gadał głupoty ważne że w ogóle był. Sama jego obecność podniosła mnie na duchu. Pierwszy wieczór od wielu tygodni którego nie chciałam wymazać z pamięci tylko zachować dla siebie i przypomnieć gdy znowu złapie doła. Leżałam tak kilka minut kiedy w pewnym momencie poczułam na swoim ciele czyjś dotyk. Szybko otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą Andyiego z gołą klatą, w samych bokserkach. Kurwa co za widok! Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Tak wiem, że mam chłopaka ale jego mięśnie i cała sylwetka jest po prostu boska! Nie żeby mojemu Mattowi czegoś brakowało ale półnagi wokalista ulubionego zespołu to jest jednak coś!
- Widzę że zmieniłeś zdanie - powiedziałam do niego
- A co wolałabyś żebym sam stał na brzegu morza? - spytał - Nie dość że poświęciłem się dla ciebie wchodząc do tej lodowatej wody to jeszcze jakieś pretensje masz do mnie - oburzył się jak małe dziecko. To był słodki widok
- Haha przepraszam - odparłam cały czas śmiejąc się z jego miny
- Z czego się śmiejesz? - popatrzył na mnie poważnym wzrokiem
- Z twojej miny, wyglądasz jakby ktoś ci zabrał twoją ulubioną zabawkę - powiedziałam i jeszcze głośniej się roześmiałam.
- Cieszę się że humor ci na dobre powrócił - powiedział - Martwiłem się o ciebie.
- Dzięki za troskę ale umiem sama o siebie zadbać - mruknęłam
- Znowu jakieś fochy strzelasz? - zapytał z ironią w głosie
- Jakie fochy? Po prostu mówię że nie potrzebuje niańki. A jeśli chodzi o wczoraj to mam nadzieje że ta rozmowa zostanie między nami?
- Jak chcesz - odparł - Nie rozumiem tylko dlaczego tak nerwowo reagujesz gdy ktoś chce ci pomóc.
- Bo może nie potrzebuje niczyjej pomocy?
- Taa jasne. Jesteś uparta i tyle. Czemu nie pozwalasz zbliżyć się ludziom do siebie?
- Czy musimy o tym rozmawiać właśnie teraz? - spytałam - Ciesz się urokami słońca - powiedziałam i ochlapałam go lekko wodą. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się zadziornie. Nigdy nie pomyślałabym że znajdę się w takiej sytuacji. Kąpiel w morzu z popularnym wokalistą zawsze spoko. I znowu zaczęłam rozmyślać nad tym co powiem Mattowi. Nie było mnie całą noc w domu, na pewno się martwi. Tylko jak ja mu to wszystko wyjaśnię? Przecież nie podejdę do niego i nie powiem : "spałam z Andy'm na plaży, nic mi nie jest".
- Czas się zbierać - powiedział Andy wyrywając mnie z rozmyślań
- Racja. I tak za długo czasu tu spędziliśmy.
Dobrze że chociaż w tej kwestii się zgadzamy. Oboje dopłynęliśmy do brzegu. Gdy już miałam wychodzić z wody poczułam pod swoją stopą coś ostrego. Nagle zawyłam z bólu, nie mogłam ustać na nodze i upadłam na ziemie. Andy od razu do mnie podbiegł z zatroskaną miną.
- Emily co się stało? - spytał
- Ała chyba na coś nadepnęłam. - mruknęłam zwijając się z bólu
- Pokaż mi - zaczął oglądać moją stopę i masować ją zachowując się przy tym jak doświadczony lekarz. - Może trzeba jechać do szpitala?
- Zgłupiałeś Andy? Nie jadę do żadnego szpitala! Nie ma takiej potrzeby, zaraz mi przejdzie. - stwierdziłam
- Na pewno? - dopytywał się
- Tak na pewno. Przecież nic mi nie jest, nawet śladu nie ma - odparłam wymachując mu stopą przed twarzą.
Może śladu nie ma ale nadal odczuwam pewien dyskomfort. Wolałam nie wspominać przy nim o tym bo od razu zaciągnął by mnie do szpitala a naprawdę nie było takiej potrzeby. Zaczęłam zakładać na siebie swoje ciuchy. Gdy tylko próbowałam wstać za każdym razem kończyło się to upadkiem. Andy tylko stał z boku i uważnie mi się przyglądał. W końcu gdy za 10 razem znowu upadłam podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
- Andy co ty robisz? Postaw mnie w tej chwili na ziemie! - krzyknęłam ale on nic sobie z tego nie robił.
- Wolisz sama iść? - spytał patrząc mi prosto w oczy. Po krótkim zastanowieniu doszłam do wniosku że tak jest mi dobrze. Byłabym chyba idiotką twierdząc że jest inaczej.
- Nie - mruknęłam cicho pod nosem
- Tak myślałem - odparł
Szliśmy a właściwie Andy szedł trzymając mnie na rękach przez kilkanaście minut aż dotarliśmy pod mój dom. Po drodze nie mogłam nawet przez chwile skupić się na niczym innym jak zachwycaniem się faktem że sławny Andy Biersack nosi mnie na rękach. To jest powód do dumy! Kto by pomyślał że tak miło można spędzić czas. Przez cały dzisiejszy poranek nie myślałam zupełnie o niczym, zero zamartwiania się a to dzięki niemu. Widać ma na mnie dobry wpływ. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z naszą myślą. W pewnej chwili ujrzeliśmy stojącą przed nami Juliet...
******
Przepraszam za końcówkę, musiałam tam wstawić wątek z Juliet bo słodycz wylewała się garściami xD Mam nadzieje że mnie za to nie powiesicie haha
Ciąg dalszy w następnym rozdziale. Jakieś sugestie lub pomysły odnośnie tego jak ma to się dalej potoczyć? Jestem otwarta na wszelkie propozycje ;)
niedziela, 21 lipca 2013
6
Dziękuje wam kochani za wszystkie wyświetlenia i miłe komentarze, mam nadzieję że będzie ich coraz więcej. Dzięki wam mam motywację by jeszcze bardziej się starać. Nie myślałam że w ogóle ktokolwiek będzie czytał moją "twórczość" i cieszę się że od czasu do czasu odwiedzacie mój blog :) Miałam dodać wcześniej rozdział ale były pewne problemy z laptopem, tego nie przeskoczysz :/ Mogę jedynie powiedzieć że przy pisaniu tego rozdziału pod wpływem kofeiny moja wyobraźnia zaczęła działać zupełnie inaczej niż zazwyczaj. To co tu powstało jest zaskoczeniem również dla mnie bo nie miałam tego w planach. Dlatego mam nadzieję że choć odrobinę wynagrodzi wam ten długi okres wyczekiwania.
Miłego czytania ;) Enjoy!
Rozdział 6
* Perspektywa Emily *
Kiedy wróciliśmy z powrotem do naszego stolika od razu posypały się pytania.
- Ej czemu tak długo tam siedzieliście? -spytał Ashley - Przypominam ci Andy że masz dziewczynę. Nie ładnie tak zabawiać się z inną!
- Kurwa Ash o czym ty znowu bredzisz? Czy ty wszystko musisz sprowadzać tylko do jednego? - odpowiedział mu
- To w takim razie co tam robiliście? - dopytywał się
- Na pewno nie to o czym myślisz - odparłam
- A skąd ty wiesz o czym ja myślę?
- Kurde nie trzeba być geniuszem żeby się domyśleć co ci siedzi w głowie - wtrącił CC
A oni tylko o jednym. Naprawdę nie mają innych tematów do rozmowy? Właśnie a gdzie jest Lisa?
- Ej a gdzie się podziała Lisa?
- Ktoś do niej zadzwonił i musiała iść. Kazała ci przekazać żebyś się o nią nie martwiła i umówiła się ze mną na randkę - odparł Ash
- Co?! - krzyknęłam lekko zdziwiona. Znam Lisę od kilku lat i wiem że za żadne skarby nie powiedziała by czegoś takiego. Jest zwariowaną dziewczyną ale nie na tyle.
- Hahaha stary ty na serio masz coś z głową? - stwierdził CC i poklepał go po ramieniu
- No co, warto było spróbować
Próbowałam się do niej dodzwonić ale jak zwykle włącza się sekretarka. Typowe zachowanie Lisy, gdy ja się o nią martwię albo mam ważną sprawę to ona musi w tym momencie mieć wyłączony telefon. Swoją drogą spojrzałam na zegarek i dopiero teraz zrozumiałam jak jest już późno. Matt pewnie się wścieka. Nie posprzątałyśmy po wczorajszej imprezie i zastanie w domu jeden wielki syf. Nie chciałam ale musiałam opuścił chłopaków.
- Słuchajcie ja muszę się zbierać. - mruknęłam
- Nie!! Dlaczego? - zaczęli lamentować
- Chciałabym zostać dłużej ale w domu czeka na mnie mój chłopak. Całkowicie zapomniałam mu powiedzieć że dzisiaj się z wami spotykam.
- To ty masz chłopaka? - zagadnął Ashley
- A co w tym dziwnego? - zapytałam
- Nic. Tylko myślałem że, znaczy , no wiesz - plątał się
- Ash nie pogrążaj się - wyszeptał Jinxx
Czy to aż tak dziwne że mam chłopaka? No kurde, powiedział to z takim zaskoczeniem jakbym co najmniej oznajmiłam im że zabiłam człowieka.
- A mówiłem ci że i tak nie poruchasz - odparł CC nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
- Stary weź go już nie dobijaj - powiedział Jake i również zaczął chichotać z tej sytuacji.
Jak ja uwielbiam te ich złośliwe docinki. Poznałam chłopaków zaledwie parę godzin temu a czuje jakbym znała ich od tygodni. Czy to jest w ogóle możliwe? Aż żal było mi ich opuszczać ale niestety musiałam. Dodatkowo nie mam pojęcia gdzie jest Lisa a to jest kolejny powód do zmartwień. Nigdy nie wiadomo co strzeli jej do głowy. Wstałam od stołu i jeszcze raz na nich spojrzałam. Cała piątka jak na zawołanie również wstała.
- Szkoda Emily że musisz już iść - podszedł do mnie Andy i uśmiechnął się tak że kolana mi od razu zmiękły - Musisz przyznać że dobrze się z nami bawiłaś.
- No tak, szczególnie kiedy Ashley próbował mnie podrywać, chociaż podrywaniem tego nie można nazwać - mruknęłam
- Hej zobaczysz że jeszcze będziesz moja! - usłyszałam jego głos zza pleców Biersacka. Nie ma to jak przesadna pewność siebie. Zaśmiałam się pod nosem. I jak tu ich nie kochać?
- Nigdy w życiu - odpowiedziałam a wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
Pożegnałam się z chłopakami i poszłam w swoją stronę.
* Perspektywa Ashley'a *
Cały czas miałem wrażenie że skądś znam tą dziewczynę ale za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć skąd. Ale cieszę się że ją poznałem dzisiaj. Reszta wieczoru minęła nam raczej w kiepskim nastroju ze względu na to że Andy ciągle był dziwnie ponury. Nie wiem co w niego wstąpiło ale odkąd Emily sobie poszła on nie odezwał się ani słowem. O przepraszam, powiedział tylko "idę się napić" i to wszystko. Co się z nim dzieje? Jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie ale po tym jak na mnie nawrzeszczał nie miałem ochoty ryzykować i jeszcze raz pytać.
- To co zbieramy się? - powiedział Andy
- Andy coś się stało? Przez cały wieczór siedzisz jakiś smutny i w ogóle się nie odzywasz? Chodzi o Juliet? - Jinxx zaczął męczyć go pytaniami.
- Możemy pogadać o tym jutro? Dzisiaj jestem zbyt zmęczony na takie przesłuchania - mruknął
- Jak wolisz ale pamiętaj stary że na nas możesz liczyć - powiedziałem a na te słowa Andy tylko spojrzał na mnie
Chyba żaden z nas nie miał dzisiaj humoru na zabawę. Postanowiliśmy opuścić klub i udać się do domu. Skoro nikt tu się dobrze nie bawi to po co mamy tu siedzieć?
* Perspektywa Andy'iego *
Nie mogłem usiedzieć w domu. Po głowie krążyły mi różne myśli i sam zacząłem się zastanawiać skąd one się wzięły. Niektóre były tak dziwne że aż strach komukolwiek je powtarzać. Stwierdziłem że pójdę się przejść. Mimo że jest druga w nocy i jest cholernie zimno na dworzu ale co tam. Lepsze to niż siedzenie w domu i bezmyślne wgapianie się w jeden punkt. Takim sposobem dotarłem na plaże. Tu było jeszcze chłodniej ale szum fal w jakiś sposób mnie wyciszał i uspokajał. Lubię spędzać tu czas ale nigdy nie byłem tutaj o drugiej w nocy. Zawsze musi być ten pierwszy raz nie? Spacerowałem po piaszczystej plaży gdy w pewnym momencie ujrzałem osobę siedzącą na piasku. Podszedłem bliżej do niej i ujrzałem dziewczynę podobną do Emily. Mam już zwidy czy naprawdę ją widzę? Trudno się połapać. Miała na sobie tylko krótkie spodenki i cienką bluzeczkę. Czy jej nie jest zimno?
- Emily co ty do cholery tu robisz? Chcesz się przeziębić? - spytałem ją
Zero odpowiedzi. Podszedłem jeszcze bliżej i usiadłem obok niej na pisaku. Widziałem jak dziewczyna drży z zimna. Bez zastanowienia zdjąłem swoją kurtkę i założyłem jej na ramiona. Ona tylko spojrzała na mnie i wyszeptała ciche : "dziękuję".
- Wiesz Andy, życie nie zawsze jest tak kolorowe jak byśmy tego chcieli. - nagle wypowiedziała te słowa a ja nie miałem pojęcia o co jej chodzi. Ale trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. - Jednego dnia masz wszystko o czym marzyłeś i pragnąłeś a następnego nie masz już nic. I to jest kurwa najgorsze - powiedziała.
Spojrzałem na nią. Patrzyła się na morze. Była jak zahipnotyzowana.
- Emily coś się stało? - spytałem
- Nic o czym chciałabym rozmawiać a już w szczególności z tobą. - powiedziała z wyrzutem.
Uważnie wpatrywałem się w jej twarz. Ujrzałem w jej oczach smutek. Po chwili i ona odwróciła swoją twarz w moją stronę i dopiero teraz dostrzegłem na jej policzkach łzy i rozmazany tusz do rzęs.
- Przepraszam - wszeptała i położyła głowę na moim ramieniu.
Nie wiedziałem co robić. Dziewczyna wypłakuje się w mój rękaw a ja jedynie co mogę zrobić to podać jej chusteczkę. Nie ma co, jestem cholernie pomocny! Nie chciałem ją męczyć pytaniami i wymuszać od niej odpowiedzi ale jak miałem jej pomóc skoro nie miałem pojęcia co się stało.
- Nie spodziewałam się ciebie tutaj - odezwała się po kilku minutach ciszy. - Co tutaj robisz?
- Prawdopodobnie to samo co ty. Poszedłem się przejść i przemyśleć parę rzeczy - odpowiedziałem
- A już myślałam że mnie śledzisz - zażartowała a na jej twarzy pojawił się lekki uśmieszek
- Widzę że humor ci się poprawił - odparłem - Ciężko jest patrzeć jak taka ładna dziewczyna płacze.
Kątem oka zobaczyłem że na jej policzkach pojawiły się rumieńce a ona sama próbuje to zamaskować choć kiepsko jej to idzie. Zapadła niezręczna cisza. Postanowiłem przerwać tą ciszę.
- W takim razie powiedz mi co ty tutaj robisz? - spytałem
- Siedzę i rozmyślam. Nie widać? - spytała przekornie
- A można wiedzieć nad czym tak intensywnie główkujesz?
- A nie wiesz że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? - odpowiedziała po czym spojrzała prosto w moje oczy. Czy już mówiłem że jej oczy są nieziemsko piękne? Taki nietypowy kolor sprawia że są oryginalne i jedyne w swoim rodzaju. Chwile później odezwała się.
- Tak natarczywie się na mnie patrzysz że chyba muszę ci powiedzieć. - mruknęła i położyła się na piasku. - To od czego mam zacząć? Od tego że cholernie brakuje mi rodziców i że za nimi tęsknię? Czy może od tego że wszyscy w rodzinie uważają że to moja wina że oni zginęli w tym pierdolonym wypadku samochodowym? A może chcesz wiedzieć że moje życie jest tak bezsensowne że wolałabym zginąć ale Matt jest jedyną osobą dla której chce żyć? Gdyby nie to już dawno bym wąchała kwiatki od spodu! - zaczęła opowiadać a raczej żalić mi się. Cóż nawet nie podejrzewałem że taka dziewczyna, na pozór wesoła i zadowolona z życia ma takie problemy. To nie jest ta sama dziewczyna którą poznałem dzisiaj w klubie. Znowu dostrzegłem w jej oczach łzy lecz nie pozwoliła im spłynąć. Położyłem się obok niej na piasku.
- Wow! - powiedziałem pod nosem - Bardzo mi przykro z powodu twoich rodziców ale nie możesz się załamywać. Myślę że oni nie chcieliby abyś była nieszczęśliwa i zadręczała się tym. To nie powróci im życia - odparłem
- To nie jest takie proste. Jutro mija druga rocznica ich śmierci a ja do tej pory nie mogę się pozbierać po tym wszystkim. Czuję że gdybym wtedy zachowała się inaczej to nie doszło by do tego.
- Ale nie możesz obwiniać się za ten wypadek, to nie jest twoja wina. Wypadki się zdarzają. Musisz to zrozumieć - próbowałem ją pocieszyć ale marnie mi to wychodziło.
- Nie próbuj mnie pocieszać bo to i tak nic nie da. - odwróciła się do mnie plecami. Uraziłem ją czymś? Zdecydowanie nie rozumiem kobiet, chciałem pomóc a wyszło jak zwykle. Najlepiej będzie jak już nic więcej nie powiem.
- No dobra, masz rację - po minucie usłyszałem jej głos - Wiem że nie powinnam się obwiniać ale to jest silniejsze ode mnie. Mam już dosyć tego wszystkiego! Zresztą nawet nie wiem po co ci to opowiedziałam. Przecież ciebie to nie interesuje - wyszeptała
- Skąd możesz to wiedzieć? Miło jest czasem zapomnieć o swoich problemach. - stwierdziłem
- Szczerze? To nie mam już ochoty o tym rozmawiać. Od dwóch lat nie robię nic innego tylko zadręczam się rozmyślaniem dlaczego akurat mnie to spotkało. Jestem już tym zmęczona - zamknęła oczy
- Nie dziwię ci się. Ale wiesz że na mnie zawsze możesz liczyć? - spytałem
- Dzięki - spojrzała na mnie i pocałowała mnie w policzek. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech - Cieszę się że mnie tu spotkałeś, miło się z tobą rozmawiało. - uśmiechnęła się
- Polecam się na przyszłość - odwzajemniłem jej uśmiech
Przez następne kilkanaście minut leżeliśmy obok siebie w milczeniu. Robiło się coraz zimniej ale żadne z nas nie chciało się stąd ruszyć. Dobrze się czuliśmy się w swoim towarzystwie. Ta rozmowa zbliżyła nas do siebie, ale oczywiście jako przyjaciół. Widziałem że Emily drży już cała z zimna więc przysunąłem się do niej jeszcze bliżej i lekko objąłem. Poczułem zapach jej perfum. Na sen nie musiałem długo czekać, kilka minut i już spałem jak zabity. Oboje zasnęliśmy wtuleni w siebie i cholernie mi się to podobało.
Miłego czytania ;) Enjoy!
Rozdział 6
* Perspektywa Emily *
Kiedy wróciliśmy z powrotem do naszego stolika od razu posypały się pytania.
- Ej czemu tak długo tam siedzieliście? -spytał Ashley - Przypominam ci Andy że masz dziewczynę. Nie ładnie tak zabawiać się z inną!
- Kurwa Ash o czym ty znowu bredzisz? Czy ty wszystko musisz sprowadzać tylko do jednego? - odpowiedział mu
- To w takim razie co tam robiliście? - dopytywał się
- Na pewno nie to o czym myślisz - odparłam
- A skąd ty wiesz o czym ja myślę?
- Kurde nie trzeba być geniuszem żeby się domyśleć co ci siedzi w głowie - wtrącił CC
A oni tylko o jednym. Naprawdę nie mają innych tematów do rozmowy? Właśnie a gdzie jest Lisa?
- Ej a gdzie się podziała Lisa?
- Ktoś do niej zadzwonił i musiała iść. Kazała ci przekazać żebyś się o nią nie martwiła i umówiła się ze mną na randkę - odparł Ash
- Co?! - krzyknęłam lekko zdziwiona. Znam Lisę od kilku lat i wiem że za żadne skarby nie powiedziała by czegoś takiego. Jest zwariowaną dziewczyną ale nie na tyle.
- Hahaha stary ty na serio masz coś z głową? - stwierdził CC i poklepał go po ramieniu
- No co, warto było spróbować
Próbowałam się do niej dodzwonić ale jak zwykle włącza się sekretarka. Typowe zachowanie Lisy, gdy ja się o nią martwię albo mam ważną sprawę to ona musi w tym momencie mieć wyłączony telefon. Swoją drogą spojrzałam na zegarek i dopiero teraz zrozumiałam jak jest już późno. Matt pewnie się wścieka. Nie posprzątałyśmy po wczorajszej imprezie i zastanie w domu jeden wielki syf. Nie chciałam ale musiałam opuścił chłopaków.
- Słuchajcie ja muszę się zbierać. - mruknęłam
- Nie!! Dlaczego? - zaczęli lamentować
- Chciałabym zostać dłużej ale w domu czeka na mnie mój chłopak. Całkowicie zapomniałam mu powiedzieć że dzisiaj się z wami spotykam.
- To ty masz chłopaka? - zagadnął Ashley
- A co w tym dziwnego? - zapytałam
- Nic. Tylko myślałem że, znaczy , no wiesz - plątał się
- Ash nie pogrążaj się - wyszeptał Jinxx
Czy to aż tak dziwne że mam chłopaka? No kurde, powiedział to z takim zaskoczeniem jakbym co najmniej oznajmiłam im że zabiłam człowieka.
- A mówiłem ci że i tak nie poruchasz - odparł CC nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
- Stary weź go już nie dobijaj - powiedział Jake i również zaczął chichotać z tej sytuacji.
Jak ja uwielbiam te ich złośliwe docinki. Poznałam chłopaków zaledwie parę godzin temu a czuje jakbym znała ich od tygodni. Czy to jest w ogóle możliwe? Aż żal było mi ich opuszczać ale niestety musiałam. Dodatkowo nie mam pojęcia gdzie jest Lisa a to jest kolejny powód do zmartwień. Nigdy nie wiadomo co strzeli jej do głowy. Wstałam od stołu i jeszcze raz na nich spojrzałam. Cała piątka jak na zawołanie również wstała.
- Szkoda Emily że musisz już iść - podszedł do mnie Andy i uśmiechnął się tak że kolana mi od razu zmiękły - Musisz przyznać że dobrze się z nami bawiłaś.
- No tak, szczególnie kiedy Ashley próbował mnie podrywać, chociaż podrywaniem tego nie można nazwać - mruknęłam
- Hej zobaczysz że jeszcze będziesz moja! - usłyszałam jego głos zza pleców Biersacka. Nie ma to jak przesadna pewność siebie. Zaśmiałam się pod nosem. I jak tu ich nie kochać?
- Nigdy w życiu - odpowiedziałam a wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
Pożegnałam się z chłopakami i poszłam w swoją stronę.
* Perspektywa Ashley'a *
Cały czas miałem wrażenie że skądś znam tą dziewczynę ale za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć skąd. Ale cieszę się że ją poznałem dzisiaj. Reszta wieczoru minęła nam raczej w kiepskim nastroju ze względu na to że Andy ciągle był dziwnie ponury. Nie wiem co w niego wstąpiło ale odkąd Emily sobie poszła on nie odezwał się ani słowem. O przepraszam, powiedział tylko "idę się napić" i to wszystko. Co się z nim dzieje? Jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie ale po tym jak na mnie nawrzeszczał nie miałem ochoty ryzykować i jeszcze raz pytać.
- To co zbieramy się? - powiedział Andy
- Andy coś się stało? Przez cały wieczór siedzisz jakiś smutny i w ogóle się nie odzywasz? Chodzi o Juliet? - Jinxx zaczął męczyć go pytaniami.
- Możemy pogadać o tym jutro? Dzisiaj jestem zbyt zmęczony na takie przesłuchania - mruknął
- Jak wolisz ale pamiętaj stary że na nas możesz liczyć - powiedziałem a na te słowa Andy tylko spojrzał na mnie
Chyba żaden z nas nie miał dzisiaj humoru na zabawę. Postanowiliśmy opuścić klub i udać się do domu. Skoro nikt tu się dobrze nie bawi to po co mamy tu siedzieć?
* Perspektywa Andy'iego *
Nie mogłem usiedzieć w domu. Po głowie krążyły mi różne myśli i sam zacząłem się zastanawiać skąd one się wzięły. Niektóre były tak dziwne że aż strach komukolwiek je powtarzać. Stwierdziłem że pójdę się przejść. Mimo że jest druga w nocy i jest cholernie zimno na dworzu ale co tam. Lepsze to niż siedzenie w domu i bezmyślne wgapianie się w jeden punkt. Takim sposobem dotarłem na plaże. Tu było jeszcze chłodniej ale szum fal w jakiś sposób mnie wyciszał i uspokajał. Lubię spędzać tu czas ale nigdy nie byłem tutaj o drugiej w nocy. Zawsze musi być ten pierwszy raz nie? Spacerowałem po piaszczystej plaży gdy w pewnym momencie ujrzałem osobę siedzącą na piasku. Podszedłem bliżej do niej i ujrzałem dziewczynę podobną do Emily. Mam już zwidy czy naprawdę ją widzę? Trudno się połapać. Miała na sobie tylko krótkie spodenki i cienką bluzeczkę. Czy jej nie jest zimno?
- Emily co ty do cholery tu robisz? Chcesz się przeziębić? - spytałem ją
Zero odpowiedzi. Podszedłem jeszcze bliżej i usiadłem obok niej na pisaku. Widziałem jak dziewczyna drży z zimna. Bez zastanowienia zdjąłem swoją kurtkę i założyłem jej na ramiona. Ona tylko spojrzała na mnie i wyszeptała ciche : "dziękuję".
- Wiesz Andy, życie nie zawsze jest tak kolorowe jak byśmy tego chcieli. - nagle wypowiedziała te słowa a ja nie miałem pojęcia o co jej chodzi. Ale trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. - Jednego dnia masz wszystko o czym marzyłeś i pragnąłeś a następnego nie masz już nic. I to jest kurwa najgorsze - powiedziała.
Spojrzałem na nią. Patrzyła się na morze. Była jak zahipnotyzowana.
- Emily coś się stało? - spytałem
- Nic o czym chciałabym rozmawiać a już w szczególności z tobą. - powiedziała z wyrzutem.
Uważnie wpatrywałem się w jej twarz. Ujrzałem w jej oczach smutek. Po chwili i ona odwróciła swoją twarz w moją stronę i dopiero teraz dostrzegłem na jej policzkach łzy i rozmazany tusz do rzęs.
- Przepraszam - wszeptała i położyła głowę na moim ramieniu.
Nie wiedziałem co robić. Dziewczyna wypłakuje się w mój rękaw a ja jedynie co mogę zrobić to podać jej chusteczkę. Nie ma co, jestem cholernie pomocny! Nie chciałem ją męczyć pytaniami i wymuszać od niej odpowiedzi ale jak miałem jej pomóc skoro nie miałem pojęcia co się stało.
- Nie spodziewałam się ciebie tutaj - odezwała się po kilku minutach ciszy. - Co tutaj robisz?
- Prawdopodobnie to samo co ty. Poszedłem się przejść i przemyśleć parę rzeczy - odpowiedziałem
- A już myślałam że mnie śledzisz - zażartowała a na jej twarzy pojawił się lekki uśmieszek
- Widzę że humor ci się poprawił - odparłem - Ciężko jest patrzeć jak taka ładna dziewczyna płacze.
Kątem oka zobaczyłem że na jej policzkach pojawiły się rumieńce a ona sama próbuje to zamaskować choć kiepsko jej to idzie. Zapadła niezręczna cisza. Postanowiłem przerwać tą ciszę.
- W takim razie powiedz mi co ty tutaj robisz? - spytałem
- Siedzę i rozmyślam. Nie widać? - spytała przekornie
- A można wiedzieć nad czym tak intensywnie główkujesz?
- A nie wiesz że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? - odpowiedziała po czym spojrzała prosto w moje oczy. Czy już mówiłem że jej oczy są nieziemsko piękne? Taki nietypowy kolor sprawia że są oryginalne i jedyne w swoim rodzaju. Chwile później odezwała się.
- Tak natarczywie się na mnie patrzysz że chyba muszę ci powiedzieć. - mruknęła i położyła się na piasku. - To od czego mam zacząć? Od tego że cholernie brakuje mi rodziców i że za nimi tęsknię? Czy może od tego że wszyscy w rodzinie uważają że to moja wina że oni zginęli w tym pierdolonym wypadku samochodowym? A może chcesz wiedzieć że moje życie jest tak bezsensowne że wolałabym zginąć ale Matt jest jedyną osobą dla której chce żyć? Gdyby nie to już dawno bym wąchała kwiatki od spodu! - zaczęła opowiadać a raczej żalić mi się. Cóż nawet nie podejrzewałem że taka dziewczyna, na pozór wesoła i zadowolona z życia ma takie problemy. To nie jest ta sama dziewczyna którą poznałem dzisiaj w klubie. Znowu dostrzegłem w jej oczach łzy lecz nie pozwoliła im spłynąć. Położyłem się obok niej na piasku.
- Wow! - powiedziałem pod nosem - Bardzo mi przykro z powodu twoich rodziców ale nie możesz się załamywać. Myślę że oni nie chcieliby abyś była nieszczęśliwa i zadręczała się tym. To nie powróci im życia - odparłem
- To nie jest takie proste. Jutro mija druga rocznica ich śmierci a ja do tej pory nie mogę się pozbierać po tym wszystkim. Czuję że gdybym wtedy zachowała się inaczej to nie doszło by do tego.
- Ale nie możesz obwiniać się za ten wypadek, to nie jest twoja wina. Wypadki się zdarzają. Musisz to zrozumieć - próbowałem ją pocieszyć ale marnie mi to wychodziło.
- Nie próbuj mnie pocieszać bo to i tak nic nie da. - odwróciła się do mnie plecami. Uraziłem ją czymś? Zdecydowanie nie rozumiem kobiet, chciałem pomóc a wyszło jak zwykle. Najlepiej będzie jak już nic więcej nie powiem.
- No dobra, masz rację - po minucie usłyszałem jej głos - Wiem że nie powinnam się obwiniać ale to jest silniejsze ode mnie. Mam już dosyć tego wszystkiego! Zresztą nawet nie wiem po co ci to opowiedziałam. Przecież ciebie to nie interesuje - wyszeptała
- Skąd możesz to wiedzieć? Miło jest czasem zapomnieć o swoich problemach. - stwierdziłem
- Szczerze? To nie mam już ochoty o tym rozmawiać. Od dwóch lat nie robię nic innego tylko zadręczam się rozmyślaniem dlaczego akurat mnie to spotkało. Jestem już tym zmęczona - zamknęła oczy
- Nie dziwię ci się. Ale wiesz że na mnie zawsze możesz liczyć? - spytałem
- Dzięki - spojrzała na mnie i pocałowała mnie w policzek. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech - Cieszę się że mnie tu spotkałeś, miło się z tobą rozmawiało. - uśmiechnęła się
- Polecam się na przyszłość - odwzajemniłem jej uśmiech
Przez następne kilkanaście minut leżeliśmy obok siebie w milczeniu. Robiło się coraz zimniej ale żadne z nas nie chciało się stąd ruszyć. Dobrze się czuliśmy się w swoim towarzystwie. Ta rozmowa zbliżyła nas do siebie, ale oczywiście jako przyjaciół. Widziałem że Emily drży już cała z zimna więc przysunąłem się do niej jeszcze bliżej i lekko objąłem. Poczułem zapach jej perfum. Na sen nie musiałem długo czekać, kilka minut i już spałem jak zabity. Oboje zasnęliśmy wtuleni w siebie i cholernie mi się to podobało.
wtorek, 16 lipca 2013
Liebster Award
Nominacja do „Liebster Award” jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz kolejne kilka osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Dziękuje Dark Six za nominację <3
Pytania dla mnie :
1. Ulubiony kwiat?
Czerwone róże
2. Przezwisko w szkole?
Nie mam
3. Rodzaj ulubionych filmów?
Zdecydowanie horrory
4. Coś dziwnego o Tobie ?
Sama nie wiem... Może to że lubię zapach benzyny? xD
5. Ile masz lat?
15
6. Twoje marzenia to ?
Nie mogę napisać bo się nie spełnią ;P A tak na poważnie to być szczęśliwą. Bo to jest chyba najważniejsze w życiu? No i oczywiście chciałabym poznać osobiście Black Veil Brides.
7. Lubisz czytać książki ?
Oczywiście ;)
8. Ideał dziewczyny/chłopaka ?
Ideałów nie ma ale niech ci będzie ;) Chłopak z poczuciem humoru, który ma dystans do siebie samego. Potrafi gotować. Ważne dla mnie jest też żeby nie patrzył tylko na wygląd bo to charakter jest najważniejszy. Miło by było gdyby słuchał podobnej muzyki.
9. Kolor twoich oczów ?
Brązowe
10. Masz jakieś zwierzę ?
Tak, mam psa
11. Jak często korzystasz z komputera ?
Ze 2-3 godziny dziennie, a czasami w ogóle.
Moje Pytania :
1. Jak siebie widzisz za 10 lat?
2. Gdy można było mieć jedno życzenie, jakie byłoby Twoje?
3. Najbardziej zwariowana rzecz którą zrobiłaś?
4. Twój największy nałóg?
5. Co lubisz robić w wolnym czasie?
6. Ulubiony zespół?
7. Ulubiona piosenka?
8. Pierwsza rzecz którą robisz po pobudce?
9. Co chcesz robić w przyszłości?
10. Jak nazywał się Twój pierwszy chłopak/dziewczyna?
11. Najlepszy film jaki kiedykolwiek oglądałaś?
Nominuję :
http://opowiadanie-bmth.blogspot.com/
Dziękuje Dark Six za nominację <3
Pytania dla mnie :
1. Ulubiony kwiat?
Czerwone róże
2. Przezwisko w szkole?
Nie mam
3. Rodzaj ulubionych filmów?
Zdecydowanie horrory
4. Coś dziwnego o Tobie ?
Sama nie wiem... Może to że lubię zapach benzyny? xD
5. Ile masz lat?
15
6. Twoje marzenia to ?
Nie mogę napisać bo się nie spełnią ;P A tak na poważnie to być szczęśliwą. Bo to jest chyba najważniejsze w życiu? No i oczywiście chciałabym poznać osobiście Black Veil Brides.
7. Lubisz czytać książki ?
Oczywiście ;)
8. Ideał dziewczyny/chłopaka ?
Ideałów nie ma ale niech ci będzie ;) Chłopak z poczuciem humoru, który ma dystans do siebie samego. Potrafi gotować. Ważne dla mnie jest też żeby nie patrzył tylko na wygląd bo to charakter jest najważniejszy. Miło by było gdyby słuchał podobnej muzyki.
9. Kolor twoich oczów ?
Brązowe
10. Masz jakieś zwierzę ?
Tak, mam psa
11. Jak często korzystasz z komputera ?
Ze 2-3 godziny dziennie, a czasami w ogóle.
Moje Pytania :
1. Jak siebie widzisz za 10 lat?
2. Gdy można było mieć jedno życzenie, jakie byłoby Twoje?
3. Najbardziej zwariowana rzecz którą zrobiłaś?
4. Twój największy nałóg?
5. Co lubisz robić w wolnym czasie?
6. Ulubiony zespół?
7. Ulubiona piosenka?
8. Pierwsza rzecz którą robisz po pobudce?
9. Co chcesz robić w przyszłości?
10. Jak nazywał się Twój pierwszy chłopak/dziewczyna?
11. Najlepszy film jaki kiedykolwiek oglądałaś?
Nominuję :
http://opowiadanie-bmth.blogspot.com/
piątek, 12 lipca 2013
5
ROZDZIAŁ 5
* Perspektywa Emily *
I co ja mam teraz zrobić? Przyznać się że to z nami wczoraj uciął sobie małą pogawędkę przez telefon? Kurde nie mam odwagi już na wstępie pogrążyć siebie i Lisę taką bzdurą. Ash nadal stał nade mną i uważnie wpatrywał się we mnie. Dopiero teraz zauważyłam jego piękne, brązowe oczy. Bił od nich tajemniczy a zarazem pociągający blask. Stałam jak zahipnotyzowana. Trudno mi było oderwać się od jego cudownych tęczówek ale nie miałam innego wyjścia. Czułam na sobie ich wzrok.
- No co ty! Przecież pamiętałabym spotkanie z moim ulubionym basistą. - zdecydowałam nie mówić im o tym drobnym incydencie.
- Ale przysiąg bym że już słyszałem twój głos... zresztą nie ważne. I masz rację mnie nie da się zapomnieć - odparł puszczając do mnie oczko.
- No dobra siadajcie z nami - powiedział Jake
Wieczór zapowiadał się niezwykle ciekawie. Siedziałam przy jednym stoliku z chłopakami z BVB oraz z najlepszą przyjaciółką popijając sobie piwko i rozmawiając. Czy mogło być jeszcze lepiej? W tamtej chwili czułam że to najlepsze co mogło mi się przytrafić. Jednak to co piękne nigdy nie trwa wiecznie.
- Andy co tak ciągle gapisz się w ten wyświetlacz? Aż tak bardzo ci się nudzi? - spytał CC
- Weź daj spokój. Juliet miała napisać bo niby ma ważną sprawę do mnie a jak zwykle milczy. Telefonu również nie odbiera. Kurde nie ogarniam tych kobiet.
- Haha ale z ciebie pantoflarz. Powinieneś się cieszyć że kobieta dała ci chwile spokoju. - Ash i te jego mądrości
- Ash ty to się lepiej zamknij! Nawet nie masz dziewczyny tylko bzykasz się z każdą która stanie na twojej drodze. Co ty możesz wiedzieć o poważnych związkach? - widać Andy nie jest w najlepszym humorze. Widziałam wściekłość w jego oczach.
- Ej spokojnie stary, to był żart. Coś się stało?
- Nie chce o tym mówić. - Andy wstał i odszedł od nas. Jak zdążyłam zauważyć poszedł do męskiej ubikacji. Coś rzeczywiście musiało się stać. To chyba nie był najlepszy moment na spotkanie z fankami.
- Co ja takiego powiedziałem? - zdziwił się Ashley
- Może lepiej sprawdzić co z nim? - zainteresowałam się - Niech któryś z was idzie z nim porozmawiać.
- A co my jakieś baby jesteśmy że mamy plotkować w łazience? Jak będziecie chciał to nam sam powie co mu na sercu leży. - mruknął Jinxx. Faceci i ich męskie "zasady"!
- Serio? Kurde Jinxx a ja myślałam że jesteś rozsądniejszy od reszty. Przcież się ożeniłeś!
- Zrozum Emily faceci nie bawią się w takie rzeczy. Plotkowanie o uczuciach nas nie kręci. Powtarzam ci że jeśli będzie chciał rozmowy to sam do nas przyjdzie.
- Ale nawet z czystej ciekawości nie chcecie się dowiedzieć co mu jest? Przecież to wasz kumpel, spędzacie z nim nadzwyczaj dużo czasu a jak ma jakiś problem to tylko : "My nie plotkujemy o uczuciach". I weź tu teraz zrozum facetów.. - może za bardzo się wtrącam w ich życie ale facet ma kłopot a ci nawet nie raczą dupy podnieś ze stołka. I tak wygląda przyjaźń między facetami? No ja bardzo dziękuje za takie coś!
- Em może nie unoś się tak bardzo? - spytała Lisa - Ich to nie interesuję to tym bardziej nas. Zluzuj trochę.
- Ty również popierasz ich durną logikę? - co jak co ale miałam nadzieje że ona to zrozumie
- Ja nic nie popieram. To po prostu nie jest moja sprawa więc nie będę się wtrącać. - odparła
- Ty chyba też nie chciałabyś aby ktoś wtykał nos w twoje sprawy? - spytał CC
Kurwa nie wierzę! Czemu wszyscy się na mnie uwzięli? Czy oni naprawdę nie widzą różnicy między interesowaniem się drugą osobą a wtykaniem nosa w nie swoje sprawy?
- Róbcie jak chcecie. Ja nie mam zamiaru w tym uczestniczyć. A teraz wybaczcie ale pójdę pogadać z Andym. - powiedziałam i wstałam od stolika
- Ale on jest w męskiej ubikacji. Nie możesz tam wejść! - krzyknął CC
- A co zabronisz mi?
- W sumie to nie. - mruknął
Udałam się w kierunku męskiej toalety. Gdy tylko zbliżałam się do drzwi moja pewność siebie zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Co jeśli on rzeczywiście z nikim nie chce gadać a tym bardziej z dziewczyną którą poznał kilkanaście minut temu. Trudno raz się żyję....
* Perspektywa Andy'iego *
Może zbyt mocno przejmuje się tym wszystkim. Właściwie to nawet nie wiem dlaczego tak naskoczyłem na Asha, to nie jego wina że mój związek z Juliet przechodzi kryzys. Powinienem go przeprosić ale mógł powstrzymać się od swoich głupich komentarzy. Sam nie ma dziewczyny a ma najwięcej do powiedzenia w tym temacie. Jak zawsze. I znowu próbowałem dodzwonić się do ukochanej i znowu klapa. Czemu ona mnie olewa? Kurde przez tą całą sytuację wylądowałem w brudnej i śmierdzącej ubikacji, gdzie w jednej z kabin jakaś para się zabawia. Te krzyki i jęki które wydają z siebie są wręcz obrzydzające.
- Boże za jakie grzechy? - powiedziałem sam do siebie
- Chcesz się modlić to wypierdalaj do kościoła! - krzyknął jakiś koleś z kabiny.
Dlaczego w ogóle ja tu przylazłem? Mogłem spokojnie wyjść na zewnątrz, na świeże powietrze to wolałem przyjść tutaj. Mam za swoje. Już miałem wychodzić z tego ohydnego pomieszczenia gdy ujrzałem że drzwi się otwierają a w nich pojawia się młoda dziewczyna. Wzrok wszystkich facetów znajdujących się tutaj powędrował wprost na nią. Ona w ogóle nie przejmowała się głupimi docinkami z ich strony.
- Emily co ty tutaj robisz? Nie zauważyłaś że to męska ubikacja - spytałem ją
- I co z tego? Byłeś tak wściekły i zdenerwowany że aż trochę zaczęłam się o ciebie martwić. Wiem to głupie jest... - dziewczyna zawstydziła się. Odwróciła wzrok w zupełnie innym kierunku.
- To wcale nie jest głupie - powiedziałem a on a spojrzała na mnie - Dobrze widzieć że chociaż ty się o mnie martwisz.
- Czyli nie masz mi za złe że tu za tobą przyszłam? Bo przecież reszta tego towarzystwa stwierdziła że wolisz być sam ze swoimi problemami. Ich w ogóle nie interesuje twoje życie.
- Hahaha i ty naprawdę sądziłaś że jeden z tych kretynów przyjdzie za mną i będzie próbował mi pomóc? Wybacz ale oni aż tak rozwinięci umysłowo nie są. Ale nie masz czym się martwić, nic się nie dzieje. - odparłem
- Gdyby nic się nie stało nie wyleciałbyś tak zdenerwowany z stamtąd. Nie zrozum mnie źle, ja nie chcę się wtrącać w twoje sprawy ale czasem lepiej jest wyżalić się obcej osobie ze swoich kłopotów.
- Możliwe. Ostatnio mój związek z Juliet przechodzi mały kryzys a ja nawet nie mam komu się wygadać. - stwierdziłem - Coraz mniej czasu ze sobą spędzamy i przez to mniej rozmawiamy. A jak już uda nam się wyjść razem na miasto to zazwyczaj kończy się to awanturą. I najgorsze jest to że kompletnie nie wiem co z tym zrobić aby się polepszyło.
Spojrzałem na Emily, w jej oczach dostrzegłem troskę. Wiedziałem że to wszystko co jej przed chwilą powiedziałem zostanie między nami, że mogę jej zaufać. Po prostu czułem to. Nawet nie potrafię tego wytłumaczyć.
- Może powinieneś poważnie z nią porozmawiać? Czasami najlepszym rozwiązaniem jest szczera rozmowa . - uśmiechnęła się
- Gdyby to było takie proste. Nie wiem, może nasz czas już minął ...
- Andy nawet tak nie myśl - podeszła do mnie bliżej i potrząsnęła mną mocno. Skąd u takiej małej istotki tyle siły? - Przestań wygadywać takie brednie. Jesteś z nią szczęśliwy tylko trochę się pogubiliście w tym wszystkim. Nie możesz ot tak przekreślić całego waszego związku.
- Pewnie masz rację i tylko niepotrzebnie panikuje. Dziękuje.
- Ale za co? - spytała
- Za rozmowę. Spadłaś mi z nieba - powiedziałam i popatrzyłem jej prosto w oczy.
Staliśmy tak parę sekund wpatrując się w siebie nawzajem. Za nic w świecie nie byłem tak wdzięczny jak dzisiaj. Ta rozmowa dużo mi dała. Niby nic a jednak już dawno nie miałem z kim pogadać w taki sposób.
- No dobra Andy, chyba nie masz zamiaru spędzić całego wieczoru w tej toalecie? - mruknęła
- Kurwa nareszcie! Tymi smętami tylko psujecie nam zabawę! - usłyszeliśmy te słowa z kabiny
Oboje zaczęliśmy się śmiać i udaliśmy się prosto do wyjścia. Już polubiłem tą dziewczynę.
******
W przyszłym tygodniu wyjeżdżam i nie wiem czy będę miała dostęp do internetu. Ale na pewno dodam coś przed wyjazdem, czyli w poniedziałek lub we wtorek. Co do rozdziału to wiem że jest trochę nieudany. Za wszystkie błędy was przepraszam :)
p.s. http://ask.fm/rebellovebvb Pytajcie :D
* Perspektywa Emily *
I co ja mam teraz zrobić? Przyznać się że to z nami wczoraj uciął sobie małą pogawędkę przez telefon? Kurde nie mam odwagi już na wstępie pogrążyć siebie i Lisę taką bzdurą. Ash nadal stał nade mną i uważnie wpatrywał się we mnie. Dopiero teraz zauważyłam jego piękne, brązowe oczy. Bił od nich tajemniczy a zarazem pociągający blask. Stałam jak zahipnotyzowana. Trudno mi było oderwać się od jego cudownych tęczówek ale nie miałam innego wyjścia. Czułam na sobie ich wzrok.
- No co ty! Przecież pamiętałabym spotkanie z moim ulubionym basistą. - zdecydowałam nie mówić im o tym drobnym incydencie.
- Ale przysiąg bym że już słyszałem twój głos... zresztą nie ważne. I masz rację mnie nie da się zapomnieć - odparł puszczając do mnie oczko.
- No dobra siadajcie z nami - powiedział Jake
Wieczór zapowiadał się niezwykle ciekawie. Siedziałam przy jednym stoliku z chłopakami z BVB oraz z najlepszą przyjaciółką popijając sobie piwko i rozmawiając. Czy mogło być jeszcze lepiej? W tamtej chwili czułam że to najlepsze co mogło mi się przytrafić. Jednak to co piękne nigdy nie trwa wiecznie.
- Andy co tak ciągle gapisz się w ten wyświetlacz? Aż tak bardzo ci się nudzi? - spytał CC
- Weź daj spokój. Juliet miała napisać bo niby ma ważną sprawę do mnie a jak zwykle milczy. Telefonu również nie odbiera. Kurde nie ogarniam tych kobiet.
- Haha ale z ciebie pantoflarz. Powinieneś się cieszyć że kobieta dała ci chwile spokoju. - Ash i te jego mądrości
- Ash ty to się lepiej zamknij! Nawet nie masz dziewczyny tylko bzykasz się z każdą która stanie na twojej drodze. Co ty możesz wiedzieć o poważnych związkach? - widać Andy nie jest w najlepszym humorze. Widziałam wściekłość w jego oczach.
- Ej spokojnie stary, to był żart. Coś się stało?
- Nie chce o tym mówić. - Andy wstał i odszedł od nas. Jak zdążyłam zauważyć poszedł do męskiej ubikacji. Coś rzeczywiście musiało się stać. To chyba nie był najlepszy moment na spotkanie z fankami.
- Co ja takiego powiedziałem? - zdziwił się Ashley
- Może lepiej sprawdzić co z nim? - zainteresowałam się - Niech któryś z was idzie z nim porozmawiać.
- A co my jakieś baby jesteśmy że mamy plotkować w łazience? Jak będziecie chciał to nam sam powie co mu na sercu leży. - mruknął Jinxx. Faceci i ich męskie "zasady"!
- Serio? Kurde Jinxx a ja myślałam że jesteś rozsądniejszy od reszty. Przcież się ożeniłeś!
- Zrozum Emily faceci nie bawią się w takie rzeczy. Plotkowanie o uczuciach nas nie kręci. Powtarzam ci że jeśli będzie chciał rozmowy to sam do nas przyjdzie.
- Ale nawet z czystej ciekawości nie chcecie się dowiedzieć co mu jest? Przecież to wasz kumpel, spędzacie z nim nadzwyczaj dużo czasu a jak ma jakiś problem to tylko : "My nie plotkujemy o uczuciach". I weź tu teraz zrozum facetów.. - może za bardzo się wtrącam w ich życie ale facet ma kłopot a ci nawet nie raczą dupy podnieś ze stołka. I tak wygląda przyjaźń między facetami? No ja bardzo dziękuje za takie coś!
- Em może nie unoś się tak bardzo? - spytała Lisa - Ich to nie interesuję to tym bardziej nas. Zluzuj trochę.
- Ty również popierasz ich durną logikę? - co jak co ale miałam nadzieje że ona to zrozumie
- Ja nic nie popieram. To po prostu nie jest moja sprawa więc nie będę się wtrącać. - odparła
- Ty chyba też nie chciałabyś aby ktoś wtykał nos w twoje sprawy? - spytał CC
Kurwa nie wierzę! Czemu wszyscy się na mnie uwzięli? Czy oni naprawdę nie widzą różnicy między interesowaniem się drugą osobą a wtykaniem nosa w nie swoje sprawy?
- Róbcie jak chcecie. Ja nie mam zamiaru w tym uczestniczyć. A teraz wybaczcie ale pójdę pogadać z Andym. - powiedziałam i wstałam od stolika
- Ale on jest w męskiej ubikacji. Nie możesz tam wejść! - krzyknął CC
- A co zabronisz mi?
- W sumie to nie. - mruknął
Udałam się w kierunku męskiej toalety. Gdy tylko zbliżałam się do drzwi moja pewność siebie zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Co jeśli on rzeczywiście z nikim nie chce gadać a tym bardziej z dziewczyną którą poznał kilkanaście minut temu. Trudno raz się żyję....
* Perspektywa Andy'iego *
Może zbyt mocno przejmuje się tym wszystkim. Właściwie to nawet nie wiem dlaczego tak naskoczyłem na Asha, to nie jego wina że mój związek z Juliet przechodzi kryzys. Powinienem go przeprosić ale mógł powstrzymać się od swoich głupich komentarzy. Sam nie ma dziewczyny a ma najwięcej do powiedzenia w tym temacie. Jak zawsze. I znowu próbowałem dodzwonić się do ukochanej i znowu klapa. Czemu ona mnie olewa? Kurde przez tą całą sytuację wylądowałem w brudnej i śmierdzącej ubikacji, gdzie w jednej z kabin jakaś para się zabawia. Te krzyki i jęki które wydają z siebie są wręcz obrzydzające.
- Boże za jakie grzechy? - powiedziałem sam do siebie
- Chcesz się modlić to wypierdalaj do kościoła! - krzyknął jakiś koleś z kabiny.
Dlaczego w ogóle ja tu przylazłem? Mogłem spokojnie wyjść na zewnątrz, na świeże powietrze to wolałem przyjść tutaj. Mam za swoje. Już miałem wychodzić z tego ohydnego pomieszczenia gdy ujrzałem że drzwi się otwierają a w nich pojawia się młoda dziewczyna. Wzrok wszystkich facetów znajdujących się tutaj powędrował wprost na nią. Ona w ogóle nie przejmowała się głupimi docinkami z ich strony.
- Emily co ty tutaj robisz? Nie zauważyłaś że to męska ubikacja - spytałem ją
- I co z tego? Byłeś tak wściekły i zdenerwowany że aż trochę zaczęłam się o ciebie martwić. Wiem to głupie jest... - dziewczyna zawstydziła się. Odwróciła wzrok w zupełnie innym kierunku.
- To wcale nie jest głupie - powiedziałem a on a spojrzała na mnie - Dobrze widzieć że chociaż ty się o mnie martwisz.
- Czyli nie masz mi za złe że tu za tobą przyszłam? Bo przecież reszta tego towarzystwa stwierdziła że wolisz być sam ze swoimi problemami. Ich w ogóle nie interesuje twoje życie.
- Hahaha i ty naprawdę sądziłaś że jeden z tych kretynów przyjdzie za mną i będzie próbował mi pomóc? Wybacz ale oni aż tak rozwinięci umysłowo nie są. Ale nie masz czym się martwić, nic się nie dzieje. - odparłem
- Gdyby nic się nie stało nie wyleciałbyś tak zdenerwowany z stamtąd. Nie zrozum mnie źle, ja nie chcę się wtrącać w twoje sprawy ale czasem lepiej jest wyżalić się obcej osobie ze swoich kłopotów.
- Możliwe. Ostatnio mój związek z Juliet przechodzi mały kryzys a ja nawet nie mam komu się wygadać. - stwierdziłem - Coraz mniej czasu ze sobą spędzamy i przez to mniej rozmawiamy. A jak już uda nam się wyjść razem na miasto to zazwyczaj kończy się to awanturą. I najgorsze jest to że kompletnie nie wiem co z tym zrobić aby się polepszyło.
Spojrzałem na Emily, w jej oczach dostrzegłem troskę. Wiedziałem że to wszystko co jej przed chwilą powiedziałem zostanie między nami, że mogę jej zaufać. Po prostu czułem to. Nawet nie potrafię tego wytłumaczyć.
- Może powinieneś poważnie z nią porozmawiać? Czasami najlepszym rozwiązaniem jest szczera rozmowa . - uśmiechnęła się
- Gdyby to było takie proste. Nie wiem, może nasz czas już minął ...
- Andy nawet tak nie myśl - podeszła do mnie bliżej i potrząsnęła mną mocno. Skąd u takiej małej istotki tyle siły? - Przestań wygadywać takie brednie. Jesteś z nią szczęśliwy tylko trochę się pogubiliście w tym wszystkim. Nie możesz ot tak przekreślić całego waszego związku.
- Pewnie masz rację i tylko niepotrzebnie panikuje. Dziękuje.
- Ale za co? - spytała
- Za rozmowę. Spadłaś mi z nieba - powiedziałam i popatrzyłem jej prosto w oczy.
Staliśmy tak parę sekund wpatrując się w siebie nawzajem. Za nic w świecie nie byłem tak wdzięczny jak dzisiaj. Ta rozmowa dużo mi dała. Niby nic a jednak już dawno nie miałem z kim pogadać w taki sposób.
- No dobra Andy, chyba nie masz zamiaru spędzić całego wieczoru w tej toalecie? - mruknęła
- Kurwa nareszcie! Tymi smętami tylko psujecie nam zabawę! - usłyszeliśmy te słowa z kabiny
Oboje zaczęliśmy się śmiać i udaliśmy się prosto do wyjścia. Już polubiłem tą dziewczynę.
******
W przyszłym tygodniu wyjeżdżam i nie wiem czy będę miała dostęp do internetu. Ale na pewno dodam coś przed wyjazdem, czyli w poniedziałek lub we wtorek. Co do rozdziału to wiem że jest trochę nieudany. Za wszystkie błędy was przepraszam :)
p.s. http://ask.fm/rebellovebvb Pytajcie :D
poniedziałek, 8 lipca 2013
!!!!
Założyłam sobie dzisiaj ask'a także jeśli wam się nudzi to pytajcie. Odpowiadam na każde pytanie, nawet na te najgłupsze ;)
http://ask.fm/rebellovebvb :D
http://ask.fm/rebellovebvb :D
4
Rozdział 4
* Perspektywa Emily *
Rano obudziłam się z strasznym bólem głowy i z okropnym kacem mimo że wczoraj wcale tak dużo nie wypiłam. Ale tak to jest kiedy przyjaciółka nocuje u ciebie w domu szczególnie jak jest tak zwariowana jak Lisa. Z tego nigdy nic dobrego nie wychodzi. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie, wskazywał godzinę 11. Matko!! Ja tak długo spałam? Kurde powinnam już dawno siedzieć w szkole. Mimo że nie lubię tam przebywać to powinnam chodzić ale dzisiaj sobie daruję. Przeciągnęłam się jeszcze raz a potem wstałam i udałam się do łazienki. Gdy się przejrzałam w lustrze o mało nie dostałam zawału serca! Rozmazany makijaż, a to co miałam na głowie aż trudno było nazwać włosami. Szybko zmyłam pozostałości po makijażu i wyczesałam te kudły. Umyłam zęby i poszłam do mojego pokoju by się ubrać. Następnie skierowałam się do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki na śniadanie i gorącą herbatę. Nawet nie wiedziałam gdzie jest Lisa.
- Lisa ! - zawołałam ją - Chcesz śniadanie?
- Jezu człowieku co ty się tak drzesz? Wyspać się nie można.. - weszła do kuchni.
- Oj widzę że nie czujesz się za dobrze - uśmiechnęłam się pod nosem
- Em błagam cię nie mów tak głośno! - zasłoniła uszy dłońmi i położyła twarz na stole.
- Jak chcesz ale przypominam że dzisiaj mamy spotkać się z twoim idolem. Czy ty w ogóle pamiętasz co wczoraj się tu działo? - spytałam
- Coś tam pamiętam. A co znowu coś odwaliłam?
- Hahaha i ty się jeszcze pytasz. Ciekawe jaką minę miał Ash kiedy go nazwałaś swoim mężem.
- Słucham? O czym ty mówisz?
- Czyli jednak nie pamiętasz. A więc tak : zabrałaś mój telefon, zaczęłaś wydzwaniać do CC'iego a że ten nie mógł odebrać to gadałaś z Ash'em. Nie wiem co tam między wami zaszło ale mówiłaś że będzie twoim mężem. A na koniec jeszcze zasnęłaś mi na podłodze w kuchni.
- Kurde chyba rzeczywiście trochę przesadziłam. Ale to przez tą całą sytuację w domu, wiesz chciałam trochę odreagować. Powinnam zadzwonić do domu ale nie mam najmniejszej ochoty kolejny raz wysłuchiwać durnych kazań na mój temat.
- Nie wiem czy dobrze robisz, oni pewnie martwią się o ciebie.
Zapadła cisza. To był trudny temat dla Lisy. Naprawdę miała rygorystycznych rodziców. Pamiętam że jak byłyśmy młodsze to prawie na nic jej nie pozwalali. Wiem bo trochę u nich pomieszkałam po śmierci moich rodziców. Nie lubię wspominać tych czasów, od razu do oczu napływają mi łzy i lecą po policzkach a ja nawet nie zdaję sobie z tego sprawy. Tym razem jednak chciałam tego uniknąć, Lisa nie musi wiedzieć że nadal tak bardzo to przeżywałam. Zresztą nawet Matt nie ma o tym pojęcia. To było 2 lata temu a ja nadal mam przed oczami ten straszny wypadek. I do tej pory duszę to w sobie. Głos Lisy wyrwał mnie tych rozmyślań. Uważnie mi się przyglądała i machała mi ręką przed twarzą.
- Em mówię do ciebie od kilku dobrych minut a ty mnie w ogóle nie słuchasz i patrzysz się ciągle w jeden punkt. Co się dzieje?
- Przepraszam. Zamyśliłam się, nic więcej. - skłamałam
- Na pewno? Em znam cię i wiem kiedy jesteś smutna, powiedz mi prawdę.
- Przecież mówię że nic się nie dzieje. Pospiesz się bo się jeszcze spóźnimy.
Wyszłam z kuchni i prosto poszłam do sypialni. Cudem udało mi się uniknąć tych jej meczących pytań. Nie chcę ją obarczać moimi problemami, ma wystarczająco swoich na głowie. Muszę uporać się z tym sama. No cóż takie życie. Właśnie w tym momencie usłyszałam głośne pukanie do moich drzwi.
- Em wszystko w porządku? Co tak długo tam siedzisz? - usłyszałam głos Lisy
- Spokojnie już idę. - krzyknęłam przez drzwi.
Wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się w stronę klubu o którym nam pisał CC. Przeszła mi ochota na zabawę, nawet jeśli chodzi o mojego ulubionego perkusistę. Ale trudno, trzeba robić dobrą minę do złej gry. Gdy weszłyśmy do klubu od razu zobaczyłyśmy go stojącego przy barze. Podeszłyśmy do niego.
- Hej dziewczyny! Miło was znowu widzieć. - powiedział
- Kurde to nam jest miło że chciałeś się spotkać. - odparłam
- Nie mogłem zawieść swoich fanów - uśmiechnął się do nas - Zamówić wam coś do picia?
* Perspektywa Ashley'a *
Tymczasem kilka stolików dalej trwała zacięta dyskusja.
- Ash mówię ci że to kompletna bzdura. Zapomnij o tym - Andy starał się mnie przekonać do tego że ma rację. Kiepsko mu to szło.
- Tobie nigdy nie podobają się moje pomysły. Co z tobą jest nie tak?
- Nic. Po prostu masz zbyt bujną wyobraźnię i z tego później wychodzą różne dziwne pomysły, tak jak teraz.
- Przestańcie się kłócić i lepiej popatrzcie w stronę baru - zagadnął Jake
Wszyscy jak na zawołanie skierowali głowy w stronę CC'iego i dwóch dziewczyn stojących przy barze. Po co on podrywa te laski skoro ma dziewczynę?
- Skąd on wytrzasnął takie panienki? - mruknął Jinxx
Patrzyłem na tą sytuacją z zaciekawieniem. Lauren wyjechała zaledwie na trzy dni a on już szaleje. Od tej strony to go nie znałem.
- Czyli co teraz cały wieczór będziemy gapić się na jego nowe znajome? - spytał Andy
- Tak !! - chórem odpowiedzieliśmy a Andy tylko spojrzał na nas jak na idiotów i zaczął przeglądać swój telefon.
- Patrzcie idą do naszego stolika - powiedziałem. - Z bliska wyglądają jeszcze lepiej.
- Ash przestań się w nie tak wgapiać! Musisz wszystkie podrywać?
- Oj Andy jak ty mało wiesz o życiu. Tak naprawdę one chcą abym je podrywał a później ...
- A później wykorzystywał i zostawiał bez żadnego logicznego wytłumaczenia? - Andy znowu się na mnie uwziął.
- Bardzo śmieszne wiesz, naprawdę! Zamilcz bo się zbliżają. I postaraj się mieć inteligentny wyraz twarzy.
- Że co proszę?!
* Perspektywa Emily *
Kiedy tylko dowiedziałam się że znajduję się w jednym pomieszczeniu wraz z resztą zespołu zaczęłam cieszyć się jak mała dziewczynka gdy mama jej kupi lizaka. Już na samą myśl że mam okazję ich poznać osobiście aż mam zawroty głowy. Powoli zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem nie zachowuje się jak wariatka ale co tam poznam członków mojego ulubionego zespołu! Dla mnie to jest powód do radości. Ukradkiem spojrzałam na Lisę, widziałam na jej twarzy wielki uśmiech. A następnie spojrzałam na chłopaków siedzących przy jednych ze stolików. Czemu oni się tak natarczywie patrzą? Ciekawe po jakim czasie Ash skapnie się że to z nami ostatniej nocy rozmawiał.
- Hej CC! Może byś przedstawił nam swoje koleżanki? - Ash już na wstępie zaczął wpatrywać się w mój biust. Może faktycznie miałam zbyt duży dekolt ale to nie jest powód by się tak gapił!
- Spokojnie Ash. To są nasze fanki, spotkałem je wczoraj. Nie wystrasz mi ich! - te słowa skierował wprost do niego - A właśnie jak macie na imię? - spojrzał w naszą stronę
- Chyba sobie żartujesz! Jak mogłeś zapomnieć tak prostej rzeczy ? - zdziwił się Jake
- No tak jakoś wyszło. Przecież nie zrobiłem tego specjalnie. - odparł
- Stary dałeś ciała. Ale nie ważne - Ash wysunął się do przodu bliżej nas - to jak macie na imię?
- Lisa - bez żadnych oporów odpowiedziała
- A ty? - Ash był tak blisko mnie że aż czułam w swoich nozdrzach jego męskie perfumy.
- Jestem Emily. Miło mi - uśmiechnęłam się
- Masz bardzo znajomy głos. Czy my się znamy ? - spytał Ash
*****
Przepraszam was za wszystkie błędy ale chciałam aby rozdział pojawił się jeszcze dzisiaj i nie zdążyłam sprawdzić. Cieszę się że w ogóle ktoś czyta moje opowiadanie, przynajmniej mam taką nadzieję. Piszcie w komentarzach czy wam się podobał rozdział ;)
* Perspektywa Emily *
Rano obudziłam się z strasznym bólem głowy i z okropnym kacem mimo że wczoraj wcale tak dużo nie wypiłam. Ale tak to jest kiedy przyjaciółka nocuje u ciebie w domu szczególnie jak jest tak zwariowana jak Lisa. Z tego nigdy nic dobrego nie wychodzi. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie, wskazywał godzinę 11. Matko!! Ja tak długo spałam? Kurde powinnam już dawno siedzieć w szkole. Mimo że nie lubię tam przebywać to powinnam chodzić ale dzisiaj sobie daruję. Przeciągnęłam się jeszcze raz a potem wstałam i udałam się do łazienki. Gdy się przejrzałam w lustrze o mało nie dostałam zawału serca! Rozmazany makijaż, a to co miałam na głowie aż trudno było nazwać włosami. Szybko zmyłam pozostałości po makijażu i wyczesałam te kudły. Umyłam zęby i poszłam do mojego pokoju by się ubrać. Następnie skierowałam się do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki na śniadanie i gorącą herbatę. Nawet nie wiedziałam gdzie jest Lisa.
- Lisa ! - zawołałam ją - Chcesz śniadanie?
- Jezu człowieku co ty się tak drzesz? Wyspać się nie można.. - weszła do kuchni.
- Oj widzę że nie czujesz się za dobrze - uśmiechnęłam się pod nosem
- Em błagam cię nie mów tak głośno! - zasłoniła uszy dłońmi i położyła twarz na stole.
- Jak chcesz ale przypominam że dzisiaj mamy spotkać się z twoim idolem. Czy ty w ogóle pamiętasz co wczoraj się tu działo? - spytałam
- Coś tam pamiętam. A co znowu coś odwaliłam?
- Hahaha i ty się jeszcze pytasz. Ciekawe jaką minę miał Ash kiedy go nazwałaś swoim mężem.
- Słucham? O czym ty mówisz?
- Czyli jednak nie pamiętasz. A więc tak : zabrałaś mój telefon, zaczęłaś wydzwaniać do CC'iego a że ten nie mógł odebrać to gadałaś z Ash'em. Nie wiem co tam między wami zaszło ale mówiłaś że będzie twoim mężem. A na koniec jeszcze zasnęłaś mi na podłodze w kuchni.
- Kurde chyba rzeczywiście trochę przesadziłam. Ale to przez tą całą sytuację w domu, wiesz chciałam trochę odreagować. Powinnam zadzwonić do domu ale nie mam najmniejszej ochoty kolejny raz wysłuchiwać durnych kazań na mój temat.
- Nie wiem czy dobrze robisz, oni pewnie martwią się o ciebie.
Zapadła cisza. To był trudny temat dla Lisy. Naprawdę miała rygorystycznych rodziców. Pamiętam że jak byłyśmy młodsze to prawie na nic jej nie pozwalali. Wiem bo trochę u nich pomieszkałam po śmierci moich rodziców. Nie lubię wspominać tych czasów, od razu do oczu napływają mi łzy i lecą po policzkach a ja nawet nie zdaję sobie z tego sprawy. Tym razem jednak chciałam tego uniknąć, Lisa nie musi wiedzieć że nadal tak bardzo to przeżywałam. Zresztą nawet Matt nie ma o tym pojęcia. To było 2 lata temu a ja nadal mam przed oczami ten straszny wypadek. I do tej pory duszę to w sobie. Głos Lisy wyrwał mnie tych rozmyślań. Uważnie mi się przyglądała i machała mi ręką przed twarzą.
- Em mówię do ciebie od kilku dobrych minut a ty mnie w ogóle nie słuchasz i patrzysz się ciągle w jeden punkt. Co się dzieje?
- Przepraszam. Zamyśliłam się, nic więcej. - skłamałam
- Na pewno? Em znam cię i wiem kiedy jesteś smutna, powiedz mi prawdę.
- Przecież mówię że nic się nie dzieje. Pospiesz się bo się jeszcze spóźnimy.
Wyszłam z kuchni i prosto poszłam do sypialni. Cudem udało mi się uniknąć tych jej meczących pytań. Nie chcę ją obarczać moimi problemami, ma wystarczająco swoich na głowie. Muszę uporać się z tym sama. No cóż takie życie. Właśnie w tym momencie usłyszałam głośne pukanie do moich drzwi.
- Em wszystko w porządku? Co tak długo tam siedzisz? - usłyszałam głos Lisy
- Spokojnie już idę. - krzyknęłam przez drzwi.
Wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się w stronę klubu o którym nam pisał CC. Przeszła mi ochota na zabawę, nawet jeśli chodzi o mojego ulubionego perkusistę. Ale trudno, trzeba robić dobrą minę do złej gry. Gdy weszłyśmy do klubu od razu zobaczyłyśmy go stojącego przy barze. Podeszłyśmy do niego.
- Hej dziewczyny! Miło was znowu widzieć. - powiedział
- Kurde to nam jest miło że chciałeś się spotkać. - odparłam
- Nie mogłem zawieść swoich fanów - uśmiechnął się do nas - Zamówić wam coś do picia?
* Perspektywa Ashley'a *
Tymczasem kilka stolików dalej trwała zacięta dyskusja.
- Ash mówię ci że to kompletna bzdura. Zapomnij o tym - Andy starał się mnie przekonać do tego że ma rację. Kiepsko mu to szło.
- Tobie nigdy nie podobają się moje pomysły. Co z tobą jest nie tak?
- Nic. Po prostu masz zbyt bujną wyobraźnię i z tego później wychodzą różne dziwne pomysły, tak jak teraz.
- Przestańcie się kłócić i lepiej popatrzcie w stronę baru - zagadnął Jake
Wszyscy jak na zawołanie skierowali głowy w stronę CC'iego i dwóch dziewczyn stojących przy barze. Po co on podrywa te laski skoro ma dziewczynę?
- Skąd on wytrzasnął takie panienki? - mruknął Jinxx
Patrzyłem na tą sytuacją z zaciekawieniem. Lauren wyjechała zaledwie na trzy dni a on już szaleje. Od tej strony to go nie znałem.
- Czyli co teraz cały wieczór będziemy gapić się na jego nowe znajome? - spytał Andy
- Tak !! - chórem odpowiedzieliśmy a Andy tylko spojrzał na nas jak na idiotów i zaczął przeglądać swój telefon.
- Patrzcie idą do naszego stolika - powiedziałem. - Z bliska wyglądają jeszcze lepiej.
- Ash przestań się w nie tak wgapiać! Musisz wszystkie podrywać?
- Oj Andy jak ty mało wiesz o życiu. Tak naprawdę one chcą abym je podrywał a później ...
- A później wykorzystywał i zostawiał bez żadnego logicznego wytłumaczenia? - Andy znowu się na mnie uwziął.
- Bardzo śmieszne wiesz, naprawdę! Zamilcz bo się zbliżają. I postaraj się mieć inteligentny wyraz twarzy.
- Że co proszę?!
* Perspektywa Emily *
Kiedy tylko dowiedziałam się że znajduję się w jednym pomieszczeniu wraz z resztą zespołu zaczęłam cieszyć się jak mała dziewczynka gdy mama jej kupi lizaka. Już na samą myśl że mam okazję ich poznać osobiście aż mam zawroty głowy. Powoli zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem nie zachowuje się jak wariatka ale co tam poznam członków mojego ulubionego zespołu! Dla mnie to jest powód do radości. Ukradkiem spojrzałam na Lisę, widziałam na jej twarzy wielki uśmiech. A następnie spojrzałam na chłopaków siedzących przy jednych ze stolików. Czemu oni się tak natarczywie patrzą? Ciekawe po jakim czasie Ash skapnie się że to z nami ostatniej nocy rozmawiał.
- Hej CC! Może byś przedstawił nam swoje koleżanki? - Ash już na wstępie zaczął wpatrywać się w mój biust. Może faktycznie miałam zbyt duży dekolt ale to nie jest powód by się tak gapił!
- Spokojnie Ash. To są nasze fanki, spotkałem je wczoraj. Nie wystrasz mi ich! - te słowa skierował wprost do niego - A właśnie jak macie na imię? - spojrzał w naszą stronę
- Chyba sobie żartujesz! Jak mogłeś zapomnieć tak prostej rzeczy ? - zdziwił się Jake
- No tak jakoś wyszło. Przecież nie zrobiłem tego specjalnie. - odparł
- Stary dałeś ciała. Ale nie ważne - Ash wysunął się do przodu bliżej nas - to jak macie na imię?
- Lisa - bez żadnych oporów odpowiedziała
- A ty? - Ash był tak blisko mnie że aż czułam w swoich nozdrzach jego męskie perfumy.
- Jestem Emily. Miło mi - uśmiechnęłam się
- Masz bardzo znajomy głos. Czy my się znamy ? - spytał Ash
*****
Przepraszam was za wszystkie błędy ale chciałam aby rozdział pojawił się jeszcze dzisiaj i nie zdążyłam sprawdzić. Cieszę się że w ogóle ktoś czyta moje opowiadanie, przynajmniej mam taką nadzieję. Piszcie w komentarzach czy wam się podobał rozdział ;)
czwartek, 4 lipca 2013
3
Rozdział 3
* Perspektywa Emily *
Po przeczytaniu sms aż zatkało mnie z wrażenia. Tak to CC do mnie napisał! Pomijam fakt że zapomniał mojego imienia i nazwał mnie "ślicznotką" to przede wszystkim chce się ze mną spotkać jutro. Czy on naprawdę nie potrafi zapamiętać ledwie dwóch imion? W sumie to nieistotne, ważne jest to że w ogóle napisał. Coś czuje że czeka mnie dziś nieprzespana noc. W tej samej chwili do domu wszedł Matt z torbami pełnymi zakupów. Od razu pobiegłam by przywitać się z ukochanym. Rzuciłam się mu na szyje i pocałowałam go w usta. Jemu najwyraźniej się to spodobało bo od razu odwzajemnił mój pocałunek wpychając swój język do moich ust. Nasze czułości trwałyby znacznie dłużej gdyby nie dzwonek do drzwi. Ach miałam ukatrupić tego kogoś! Oderwałam się od ust mojego chłopaka i poszłam w stronę drzwi.
- Kurde Lisa! Ty to masz wyczucie czasu, nie mogłaś później przyjść?
- Ale o co ci chodzi? Miałam być na 19 to jestem. - odparła uśmiechając się
- Nie ważne, wchodź.
- Hej Matt. Na pewno nie masz nic przeciwko abym zanocowała u was?
- A czy w ogóle mam tu coś do powiedzenia? Tylko błagam cię, do moich rzeczy się nie zbliżaj!
- Spoko, nie ma sprawy. A jeśli chodzi o te bokserki które od ciebie pożyczyłam to mogę ci je oddać.
- Wiesz co wolę nie ryzykować, cholera wie co ty z nimi robiłaś. - roześmiałam się a Lisa dziwnie na mnie spojrzała - W takim razie zostawiam was same. Dobranoc kochanie - pocałował mnie w policzek i udał się do drugiego pokoju.
- To co babski wieczór? - wyjęła butelkę wina z torby.
- Lisa ja już nie mam słów do ciebie, skąd ty to wytrzasnęłaś?
- Jak to skąd? Ze sklepu! Przestań zadawać głupie pytania tylko przynieś jakieś kieliszki. Mam straszną ochotę napić się tego cudeńka.
- Ok już idę.
Poszłam do kuchni po kieliszki a gdy wróciłam Lisa już wygodnie sobie leżała na kanapie. Nie ma to jak wieczór z najlepszą przyjaciółką i butelką wina.
- Nie mówiłam ci ale wyobraź sobie że CC do mnie napisał. Tak wiem, to jest niesamowite.
- Co? I dopiero teraz mi o tym mówisz?
- No wcześniej jakoś nie było okazji. Ale to nie jest najważniejsze, on chce się z nami jutro spotkać.
- Serio? Nie wierzyłam w to, myślałam że powiedział to aby nas spławić. - przerwała by napić się wina - Ale czekaj skoro on do ciebie napisał to znaczy że znamy jego numer - powiedziała to z takim entuzjazmem jakby co najmniej okryła Amerykę.
- Popatrz gdyby nie ty nie wpadłabym na to! - powiedziałam z ironią w głosie - Niby do czego jest ci potrzebny jego numer? Chyba nie masz zamiaru do niego wydzwaniać, jeszcze pomyśli że jesteśmy jakimiś wariatkami.
- Naprawdę chcesz odpuścić taką okazję?
- Lisa to nie jest najlepszy pomysł. Znając twoje możliwości zaczniesz drzeć się do tej słuchawki tak że ogłuchnie.
- Em nie rób ze mnie wariatki. To nie moja wina że mój organizm tak reaguje na jego widok.
Wieczór mijał nam w miłej atmosferze, nawet nie wiem kiedy ale po winie została tylko pusta butelka która walała się gdzieś po podłodze. W tle leciała muzyka, oczywiście Black Veil Brides bo jakże by inaczej? Czułam już się trochę wstawiona a nasze rozmowy dotyczyły coraz to dziwniejszych tematów.
- To co mała idziemy spać? - Lisa powiedziała to wstając z kanapy. Widać było że za dużo wypiła, chwiała się i nie mogła przejść nawet kilku kroków bez przewrócenia się. Takie są skutki słuchania jej głupich pomysłów.
- Nie wiem jak ty ale ja nie zamierzam się stąd ruszać. Mi jest tu wygodnie. - mruknęłam rozkładając się na łóżku i przykrywając się kocem. Nie powiem, trochę kręciło mi się w głowie i najchętniej poszłam bym już spać. Nagle zrobiła się dziwna cisza. Zdziwiło mnie to bo zazwyczaj Lisa jest najgłośniejsza a po wypiciu kilku kieliszków alkoholu to tym bardziej nie da się jej zagłuszyć. A teraz co? Cisza, przerażająca cisza.
- Lisa czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zero odzewu. Zaczęłam rozglądać się po pokoju w celu znalezienia przyjaciółki ale to wcale nie było łatwe kiedy przed oczami wirują ci wszystkie przedmioty.
Podniosłam się z łóżka i poszłam najpierw do łazienki a później do kuchni. I co tam ujrzałam? Pijaną przyjaciółkę siedzącą na podłodze z telefonem w ręku. Chwila czy to mój telefon?
- CC może być wpadł do nas na imprezę? - czy jej już kompletnie odbiło?
- Lisa oddawaj mój telefon! - wydarłam się na nią
- Zapomnij! Właśnie rozmawiam z moim przyszłym mężem.
- Kurwa co ty bredzisz? Jakim mężem? Nie wiem co ty bierzesz ale zmień dilera bo to ci szkodzi.
- Głucha jesteś? CC będzie moim przyszłym mężem, zgodził się! - ja w nią po prostu nie wierzę. Ona jest nieobliczalna! - To co wpadniesz do nas? - powiedziała do słuchawki
Stałam tak nad nią i totalnie nie miałam pojęcia co z tym wszystkim zrobić. Aż tak pijana jak ona to nie byłam i jeszcze ogarniałam to co wokół mnie się dzieje. Teraz to na pewno CC pomyślał ze jesteśmy szurnięte. Szybko wyrwałam jej telefon z ręki.
- CC? Przepraszam cię za przyjaciółkę, wiesz za dużo wypiła. To się zdarza - zaczęłam się przed nim tłumaczyć
- Widzę że u was jest niezła impreza. Aż szkoda że mnie tam nie ma.
- Czekaj, ty nie brzmisz jak CC! Kim jesteś i co zrobiłeś z Christianem?
- Haha dobrze słyszysz. Jestem Ashley Purdy. Miło mi cię poznać i twoją przyjaciółkę również.
- Kurwa przestałam ogarniać co tu się dzieje. Czemu masz jego komórkę?
- CC poszedł do kibelka a że w tym czasie zadzwonił telefon to postanowiłem odebrać. Tym bardziej że na wyświetlaczu było napisane "ślicznotka".
- Nie słyszałeś nigdy o prywatności? Zresztą nie ważne, ja tam nie wnikam w wasze układy. Nie rozumiem tylko tego czemu moja znajoma mówi na ciebie "mój przyszły mąż". Możesz mi to wytłumaczyć? Zostawiłam ją raptem na kilka minut i już zdążyła sobie męża znaleźć?
- Hahaha spokojnie maleńka, to były tylko takie żarty. Zwykłe wygłupy. Akurat tym się nie przejmuj.
- Dobra Ash ja nadal nie kumam o co tu chodzi ale w każdym razie cię za to przepraszam. Wybacz nam ten głupkowaty telefon.
- Co ty myślisz że ja nigdy nie byłem na żadnej imprezie? Gorsze rzeczy odwalałem. Ja się dziwię że ty jeszcze w miarę kontaktujesz.
- Widać mam lepszą głowę do picia niż Lisa.
-Szkoda że nie znam twojego imienia bo chętnie bym się z tobą spotkał. Ale widać CC nie jest na tyle inteligentny by wpisać imię dziewczyny przy jej numerze telefonu. Kurde muszę kończyć, CC wraca z kibelka. Do usłyszenia.
- Cześć - powiedziałam sama do siebie bo Ash się już rozłączył
No świetnie! Jak ona w ogóle mogła wpaść na taki pomysł aby dzwonić do niego? A teraz jeszcze śpi na podłodze w kuchni. Jest środek nocy a ja muszę ją jakoś przetransportować do łóżka. Kurwa następnym razem jak Lisa wpadnie na jeden ze swoich genialnych pomysłów to niech sama sobie go realizuję. Zanim zdołałam ją przeciągnąć do salonu zaliczam kilka potknięć i na pewno będę miała niezłe siniaki. Po tym wszystkim sama rzuciłam się na łóżko. Nie minęło nawet kilka minut a już zasypiałam.
*****
Co myślicie o tym rozdziale? Mi wydaje się trochę nudny ale niestety ostatnio cierpię na brak weny. Mimo wszystko liczę na wasze komentarze ;)
* Perspektywa Emily *
Po przeczytaniu sms aż zatkało mnie z wrażenia. Tak to CC do mnie napisał! Pomijam fakt że zapomniał mojego imienia i nazwał mnie "ślicznotką" to przede wszystkim chce się ze mną spotkać jutro. Czy on naprawdę nie potrafi zapamiętać ledwie dwóch imion? W sumie to nieistotne, ważne jest to że w ogóle napisał. Coś czuje że czeka mnie dziś nieprzespana noc. W tej samej chwili do domu wszedł Matt z torbami pełnymi zakupów. Od razu pobiegłam by przywitać się z ukochanym. Rzuciłam się mu na szyje i pocałowałam go w usta. Jemu najwyraźniej się to spodobało bo od razu odwzajemnił mój pocałunek wpychając swój język do moich ust. Nasze czułości trwałyby znacznie dłużej gdyby nie dzwonek do drzwi. Ach miałam ukatrupić tego kogoś! Oderwałam się od ust mojego chłopaka i poszłam w stronę drzwi.
- Kurde Lisa! Ty to masz wyczucie czasu, nie mogłaś później przyjść?
- Ale o co ci chodzi? Miałam być na 19 to jestem. - odparła uśmiechając się
- Nie ważne, wchodź.
- Hej Matt. Na pewno nie masz nic przeciwko abym zanocowała u was?
- A czy w ogóle mam tu coś do powiedzenia? Tylko błagam cię, do moich rzeczy się nie zbliżaj!
- Spoko, nie ma sprawy. A jeśli chodzi o te bokserki które od ciebie pożyczyłam to mogę ci je oddać.
- Wiesz co wolę nie ryzykować, cholera wie co ty z nimi robiłaś. - roześmiałam się a Lisa dziwnie na mnie spojrzała - W takim razie zostawiam was same. Dobranoc kochanie - pocałował mnie w policzek i udał się do drugiego pokoju.
- To co babski wieczór? - wyjęła butelkę wina z torby.
- Lisa ja już nie mam słów do ciebie, skąd ty to wytrzasnęłaś?
- Jak to skąd? Ze sklepu! Przestań zadawać głupie pytania tylko przynieś jakieś kieliszki. Mam straszną ochotę napić się tego cudeńka.
- Ok już idę.
Poszłam do kuchni po kieliszki a gdy wróciłam Lisa już wygodnie sobie leżała na kanapie. Nie ma to jak wieczór z najlepszą przyjaciółką i butelką wina.
- Nie mówiłam ci ale wyobraź sobie że CC do mnie napisał. Tak wiem, to jest niesamowite.
- Co? I dopiero teraz mi o tym mówisz?
- No wcześniej jakoś nie było okazji. Ale to nie jest najważniejsze, on chce się z nami jutro spotkać.
- Serio? Nie wierzyłam w to, myślałam że powiedział to aby nas spławić. - przerwała by napić się wina - Ale czekaj skoro on do ciebie napisał to znaczy że znamy jego numer - powiedziała to z takim entuzjazmem jakby co najmniej okryła Amerykę.
- Popatrz gdyby nie ty nie wpadłabym na to! - powiedziałam z ironią w głosie - Niby do czego jest ci potrzebny jego numer? Chyba nie masz zamiaru do niego wydzwaniać, jeszcze pomyśli że jesteśmy jakimiś wariatkami.
- Naprawdę chcesz odpuścić taką okazję?
- Lisa to nie jest najlepszy pomysł. Znając twoje możliwości zaczniesz drzeć się do tej słuchawki tak że ogłuchnie.
- Em nie rób ze mnie wariatki. To nie moja wina że mój organizm tak reaguje na jego widok.
Wieczór mijał nam w miłej atmosferze, nawet nie wiem kiedy ale po winie została tylko pusta butelka która walała się gdzieś po podłodze. W tle leciała muzyka, oczywiście Black Veil Brides bo jakże by inaczej? Czułam już się trochę wstawiona a nasze rozmowy dotyczyły coraz to dziwniejszych tematów.
- To co mała idziemy spać? - Lisa powiedziała to wstając z kanapy. Widać było że za dużo wypiła, chwiała się i nie mogła przejść nawet kilku kroków bez przewrócenia się. Takie są skutki słuchania jej głupich pomysłów.
- Nie wiem jak ty ale ja nie zamierzam się stąd ruszać. Mi jest tu wygodnie. - mruknęłam rozkładając się na łóżku i przykrywając się kocem. Nie powiem, trochę kręciło mi się w głowie i najchętniej poszłam bym już spać. Nagle zrobiła się dziwna cisza. Zdziwiło mnie to bo zazwyczaj Lisa jest najgłośniejsza a po wypiciu kilku kieliszków alkoholu to tym bardziej nie da się jej zagłuszyć. A teraz co? Cisza, przerażająca cisza.
- Lisa czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zero odzewu. Zaczęłam rozglądać się po pokoju w celu znalezienia przyjaciółki ale to wcale nie było łatwe kiedy przed oczami wirują ci wszystkie przedmioty.
Podniosłam się z łóżka i poszłam najpierw do łazienki a później do kuchni. I co tam ujrzałam? Pijaną przyjaciółkę siedzącą na podłodze z telefonem w ręku. Chwila czy to mój telefon?
- CC może być wpadł do nas na imprezę? - czy jej już kompletnie odbiło?
- Lisa oddawaj mój telefon! - wydarłam się na nią
- Zapomnij! Właśnie rozmawiam z moim przyszłym mężem.
- Kurwa co ty bredzisz? Jakim mężem? Nie wiem co ty bierzesz ale zmień dilera bo to ci szkodzi.
- Głucha jesteś? CC będzie moim przyszłym mężem, zgodził się! - ja w nią po prostu nie wierzę. Ona jest nieobliczalna! - To co wpadniesz do nas? - powiedziała do słuchawki
Stałam tak nad nią i totalnie nie miałam pojęcia co z tym wszystkim zrobić. Aż tak pijana jak ona to nie byłam i jeszcze ogarniałam to co wokół mnie się dzieje. Teraz to na pewno CC pomyślał ze jesteśmy szurnięte. Szybko wyrwałam jej telefon z ręki.
- CC? Przepraszam cię za przyjaciółkę, wiesz za dużo wypiła. To się zdarza - zaczęłam się przed nim tłumaczyć
- Widzę że u was jest niezła impreza. Aż szkoda że mnie tam nie ma.
- Czekaj, ty nie brzmisz jak CC! Kim jesteś i co zrobiłeś z Christianem?
- Haha dobrze słyszysz. Jestem Ashley Purdy. Miło mi cię poznać i twoją przyjaciółkę również.
- Kurwa przestałam ogarniać co tu się dzieje. Czemu masz jego komórkę?
- CC poszedł do kibelka a że w tym czasie zadzwonił telefon to postanowiłem odebrać. Tym bardziej że na wyświetlaczu było napisane "ślicznotka".
- Nie słyszałeś nigdy o prywatności? Zresztą nie ważne, ja tam nie wnikam w wasze układy. Nie rozumiem tylko tego czemu moja znajoma mówi na ciebie "mój przyszły mąż". Możesz mi to wytłumaczyć? Zostawiłam ją raptem na kilka minut i już zdążyła sobie męża znaleźć?
- Hahaha spokojnie maleńka, to były tylko takie żarty. Zwykłe wygłupy. Akurat tym się nie przejmuj.
- Dobra Ash ja nadal nie kumam o co tu chodzi ale w każdym razie cię za to przepraszam. Wybacz nam ten głupkowaty telefon.
- Co ty myślisz że ja nigdy nie byłem na żadnej imprezie? Gorsze rzeczy odwalałem. Ja się dziwię że ty jeszcze w miarę kontaktujesz.
- Widać mam lepszą głowę do picia niż Lisa.
-Szkoda że nie znam twojego imienia bo chętnie bym się z tobą spotkał. Ale widać CC nie jest na tyle inteligentny by wpisać imię dziewczyny przy jej numerze telefonu. Kurde muszę kończyć, CC wraca z kibelka. Do usłyszenia.
- Cześć - powiedziałam sama do siebie bo Ash się już rozłączył
No świetnie! Jak ona w ogóle mogła wpaść na taki pomysł aby dzwonić do niego? A teraz jeszcze śpi na podłodze w kuchni. Jest środek nocy a ja muszę ją jakoś przetransportować do łóżka. Kurwa następnym razem jak Lisa wpadnie na jeden ze swoich genialnych pomysłów to niech sama sobie go realizuję. Zanim zdołałam ją przeciągnąć do salonu zaliczam kilka potknięć i na pewno będę miała niezłe siniaki. Po tym wszystkim sama rzuciłam się na łóżko. Nie minęło nawet kilka minut a już zasypiałam.
*****
Co myślicie o tym rozdziale? Mi wydaje się trochę nudny ale niestety ostatnio cierpię na brak weny. Mimo wszystko liczę na wasze komentarze ;)
wtorek, 2 lipca 2013
2
Rozdział 2
* Perspektywa Emily *
W pewnej chwili odwrócił się a moim oczom ukazał się ..... CC! Nie mogę uwierzyć że przede mną stoi perkusista mojego ulubionego zespołu. To się dzieje naprawdę czy może mam jakieś zwidy? Kurde aż tak walnięta nie mogę być, wzrok mam jeszcze dobry a więc to musi być prawda. Na wszelki wypadek szturchnęłam Lisę aby również się obejrzała i nagle usłyszałam jej pisk. Obejrzałyśmy się po sobie i bez słowa rzuciłyśmy się w pogoń za nim. Po kilku minutach dogoniłyśmy go, był już po drugiej ulicy. On to normalnie ma tempo!
- CC! Kurwa to on, nie wierzę. - moja przyjaciółka zaczęła się dziwić i stukać palcem po jego ramieniu
- Widzę że fanki, może chcecie autograf?
- Co za głupie pytanie, oczywiście że chcemy! - odparłam
Wyjęłam z torby kartkę i dałam mu do podpisania. Gdy szanowny pan Coma bazgrał coś na tej karteczce szybko cyknęłam mu fotkę. Ha i teraz mam dowód na to że go spotkałam bo oczywiście nikt by nie uwierzył.
- Nie wolisz być ze mną na zdjęciu? - powiedział spoglądając znad kartki.
- Czy ty masz w nawyku zadawanie durnych pytań? - spytała Lisa
- No tak, kto z takim przystojniakiem nie chcę mieć zdjęcia? - odparł
- Uważaj bo popadniesz jeszcze w samouwielbienie. - mruknęłam pod nosem
- Słyszałem to. - uśmiechnął się lekko
Nie ma to jak robić sobie głupie zdjęcia ze sławnym perkusistą i najlepszą przyjaciółką na środku ulicy.
- My tu tak się wygłupiamy a nawet nie znam waszych imion.
- A to prawda. Ja jestem Emily a to ..
- Lisa - wtrąciła i szybko podała mu rękę
- Miło was poznać dziewczyny, chyba do tej pory nie mogę do końca się przyzwyczaić że ludzie zaczepiają mnie na ulicy. Ale nie ważne, muszę już iść. Może następnym razem uda nam się dłużej porozmawiać. - jego uśmiech jest zabójczy
- Szkoda ale mam nadzieję że jeszcze się spotkamy. Istnieje w ogóle taka możliwość? Nie ukrywam że z wielką chęcią poznałabym resztę zespołu.
- Zobaczymy co da się zrobić. Pogadam z chłopakami ale myślę że nie będzie większego problemu. Lubimy poznawać nasze fanki a zwłaszcza Ashley. - puścił oczko w naszą stronę - W takim razie daj mi swój numer telefonu. Na pewno się odezwę.
Nie wierzę, CC chce mój numer telefonu. Aż mi się chce krzyczeć z radości. Wpisałam do jego telefonu mój numer i podałam mu telefon.
- No dobra dziewczyny ja się zmywam. Do zobaczenia. - udało mi się na pożegnanie przytulić go. Po chwili już odszedł, widziałam tylko odchodzącą męską sylwetkę w przeciwną stronę. Spojrzałam w stronę Lisy, widać ona przeżywała to jeszcze bardziej niż ja gdyż jej mina była bezcenna.
- Em czy to był prawdziwy CC czy znowu mam jeden ze swoich fantazyjnych snów?
- Masz na myśli te fantazje o których ja nie chcę słuchać a ty i tak mi musisz je opowiedzieć? Ja wolę nie wiedzieć co w nich się dzieję.
- Oj dobra nie czepiaj się mnie, powiedz mi lepiej o której mogę do ciebie przyjść?
- Może o 19?
- Spoko. Ja lecę, spotkamy się później. Pa - szybko się pożegnała i już jej nie było
Jak zwykle zostałam sama. Nie mając żadnego pomysłu na spędzenie popołudnia poszłam do domu. Po drodze byłam pogrążona w swoich myślach. Cały czas w pamięci miałam ten piękny obrazek kiedy to CC mnie objął i lekko przytulił. Co za niesamowite uczucie, do końca życia o tym nie zapomnę. Nagle w mojej kieszeni poczułam wibracje, spojrzałam na wyświetlacz. Widzę że Matt koniecznie chciał się ze mną skontaktować bo mam 3 nieodebrane połączenia.
- Hej kotku, coś się stało? - spytałam
- Stoję właśnie w tej cholernie długiej kolejce do kasy. Mam nadzieję że mi to jakoś wynagrodzisz.
- Yyy no właśnie z tym może być pewien problem. Lisa u nas dzisiaj zanocuje
- Słucham?!
- Nie gniewaj się Matt. To tylko jedna noc.
- Kurde Em, na ciebie nie potrafię się długo gniewać. Niech tylko nam nie zrobi syfu w domu i broń boże żeby grzebała w moich rzeczach. Po ostatniej jej wizycie jakimś cudem zniknęły mi 2 pary bokserek. Nie wiesz przypadkiem bo co ona je wzięła?
- A no wiesz, takie tam babskie sprawy.
- Babskie sprawy i męskie gacie jej były potrzebne? Pomijam fakt że one były moje ale nie mogła zwyczajnie iść do sklepu i je kupić? Ja już was nie ogarniam.
- Haha lepiej żebyś nie wiedział do czego były jej potrzebne.
- Masz rację, wolę nie wiedzieć. No dobra ja kończę. Na razie.
- Ok pa. Spotkamy się w domu.
Dopiero po rozmowie z Mattem uświadomiłam sobie że Lisa naprawdę jest, lekko mówiąc, walnięta. Ale z nią nie można się nudzić. Zazdrościłam jej że ma takie pozytywne nastawienie do życia, dla niej nie ma rzeczy niemożliwych a przy tym nieźle się bawi. Mało jest takich ludzi którzy umieją przejść przez życie w ten sposób, nawet jak spotka ją coś złego stara się znaleźć w tym dobrą stronę. Po kilkunastu minutach byłam już w domu, zrobiłam sobie gorącą kawę i usiadłam przy oknie. Lubiłam tak siedzieć i wpatrywać się w zieleń znajdującą się na zewnątrz. To mnie w jakiś sposób uspokajało a przy okazji miałam czas by wszystko przemyśleć. Gdy tak siedziałam usłyszałam dźwięk mojego telefonu, dostałam wiadomość. Wstałam i podeszłam do stołu na którym leżał telefon.
******
Wiem że krótki rozdział ale postaram się aby następne były dłuższe. A tak w ogóle jak mijają wam pierwsze dni wakacji ;)
* Perspektywa Emily *
W pewnej chwili odwrócił się a moim oczom ukazał się ..... CC! Nie mogę uwierzyć że przede mną stoi perkusista mojego ulubionego zespołu. To się dzieje naprawdę czy może mam jakieś zwidy? Kurde aż tak walnięta nie mogę być, wzrok mam jeszcze dobry a więc to musi być prawda. Na wszelki wypadek szturchnęłam Lisę aby również się obejrzała i nagle usłyszałam jej pisk. Obejrzałyśmy się po sobie i bez słowa rzuciłyśmy się w pogoń za nim. Po kilku minutach dogoniłyśmy go, był już po drugiej ulicy. On to normalnie ma tempo!
- CC! Kurwa to on, nie wierzę. - moja przyjaciółka zaczęła się dziwić i stukać palcem po jego ramieniu
- Widzę że fanki, może chcecie autograf?
- Co za głupie pytanie, oczywiście że chcemy! - odparłam
Wyjęłam z torby kartkę i dałam mu do podpisania. Gdy szanowny pan Coma bazgrał coś na tej karteczce szybko cyknęłam mu fotkę. Ha i teraz mam dowód na to że go spotkałam bo oczywiście nikt by nie uwierzył.
- Nie wolisz być ze mną na zdjęciu? - powiedział spoglądając znad kartki.
- Czy ty masz w nawyku zadawanie durnych pytań? - spytała Lisa
- No tak, kto z takim przystojniakiem nie chcę mieć zdjęcia? - odparł
- Uważaj bo popadniesz jeszcze w samouwielbienie. - mruknęłam pod nosem
- Słyszałem to. - uśmiechnął się lekko
Nie ma to jak robić sobie głupie zdjęcia ze sławnym perkusistą i najlepszą przyjaciółką na środku ulicy.
- My tu tak się wygłupiamy a nawet nie znam waszych imion.
- A to prawda. Ja jestem Emily a to ..
- Lisa - wtrąciła i szybko podała mu rękę
- Miło was poznać dziewczyny, chyba do tej pory nie mogę do końca się przyzwyczaić że ludzie zaczepiają mnie na ulicy. Ale nie ważne, muszę już iść. Może następnym razem uda nam się dłużej porozmawiać. - jego uśmiech jest zabójczy
- Szkoda ale mam nadzieję że jeszcze się spotkamy. Istnieje w ogóle taka możliwość? Nie ukrywam że z wielką chęcią poznałabym resztę zespołu.
- Zobaczymy co da się zrobić. Pogadam z chłopakami ale myślę że nie będzie większego problemu. Lubimy poznawać nasze fanki a zwłaszcza Ashley. - puścił oczko w naszą stronę - W takim razie daj mi swój numer telefonu. Na pewno się odezwę.
Nie wierzę, CC chce mój numer telefonu. Aż mi się chce krzyczeć z radości. Wpisałam do jego telefonu mój numer i podałam mu telefon.
- No dobra dziewczyny ja się zmywam. Do zobaczenia. - udało mi się na pożegnanie przytulić go. Po chwili już odszedł, widziałam tylko odchodzącą męską sylwetkę w przeciwną stronę. Spojrzałam w stronę Lisy, widać ona przeżywała to jeszcze bardziej niż ja gdyż jej mina była bezcenna.
- Em czy to był prawdziwy CC czy znowu mam jeden ze swoich fantazyjnych snów?
- Masz na myśli te fantazje o których ja nie chcę słuchać a ty i tak mi musisz je opowiedzieć? Ja wolę nie wiedzieć co w nich się dzieję.
- Oj dobra nie czepiaj się mnie, powiedz mi lepiej o której mogę do ciebie przyjść?
- Może o 19?
- Spoko. Ja lecę, spotkamy się później. Pa - szybko się pożegnała i już jej nie było
Jak zwykle zostałam sama. Nie mając żadnego pomysłu na spędzenie popołudnia poszłam do domu. Po drodze byłam pogrążona w swoich myślach. Cały czas w pamięci miałam ten piękny obrazek kiedy to CC mnie objął i lekko przytulił. Co za niesamowite uczucie, do końca życia o tym nie zapomnę. Nagle w mojej kieszeni poczułam wibracje, spojrzałam na wyświetlacz. Widzę że Matt koniecznie chciał się ze mną skontaktować bo mam 3 nieodebrane połączenia.
- Hej kotku, coś się stało? - spytałam
- Stoję właśnie w tej cholernie długiej kolejce do kasy. Mam nadzieję że mi to jakoś wynagrodzisz.
- Yyy no właśnie z tym może być pewien problem. Lisa u nas dzisiaj zanocuje
- Słucham?!
- Nie gniewaj się Matt. To tylko jedna noc.
- Kurde Em, na ciebie nie potrafię się długo gniewać. Niech tylko nam nie zrobi syfu w domu i broń boże żeby grzebała w moich rzeczach. Po ostatniej jej wizycie jakimś cudem zniknęły mi 2 pary bokserek. Nie wiesz przypadkiem bo co ona je wzięła?
- A no wiesz, takie tam babskie sprawy.
- Babskie sprawy i męskie gacie jej były potrzebne? Pomijam fakt że one były moje ale nie mogła zwyczajnie iść do sklepu i je kupić? Ja już was nie ogarniam.
- Haha lepiej żebyś nie wiedział do czego były jej potrzebne.
- Masz rację, wolę nie wiedzieć. No dobra ja kończę. Na razie.
- Ok pa. Spotkamy się w domu.
Dopiero po rozmowie z Mattem uświadomiłam sobie że Lisa naprawdę jest, lekko mówiąc, walnięta. Ale z nią nie można się nudzić. Zazdrościłam jej że ma takie pozytywne nastawienie do życia, dla niej nie ma rzeczy niemożliwych a przy tym nieźle się bawi. Mało jest takich ludzi którzy umieją przejść przez życie w ten sposób, nawet jak spotka ją coś złego stara się znaleźć w tym dobrą stronę. Po kilkunastu minutach byłam już w domu, zrobiłam sobie gorącą kawę i usiadłam przy oknie. Lubiłam tak siedzieć i wpatrywać się w zieleń znajdującą się na zewnątrz. To mnie w jakiś sposób uspokajało a przy okazji miałam czas by wszystko przemyśleć. Gdy tak siedziałam usłyszałam dźwięk mojego telefonu, dostałam wiadomość. Wstałam i podeszłam do stołu na którym leżał telefon.
******
Wiem że krótki rozdział ale postaram się aby następne były dłuższe. A tak w ogóle jak mijają wam pierwsze dni wakacji ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)