Dziękuje wam kochani za wszystkie wyświetlenia i miłe komentarze, mam nadzieję że będzie ich coraz więcej. Dzięki wam mam motywację by jeszcze bardziej się starać. Nie myślałam że w ogóle ktokolwiek będzie czytał moją "twórczość" i cieszę się że od czasu do czasu odwiedzacie mój blog :) Miałam dodać wcześniej rozdział ale były pewne problemy z laptopem, tego nie przeskoczysz :/ Mogę jedynie powiedzieć że przy pisaniu tego rozdziału pod wpływem kofeiny moja wyobraźnia zaczęła działać zupełnie inaczej niż zazwyczaj. To co tu powstało jest zaskoczeniem również dla mnie bo nie miałam tego w planach. Dlatego mam nadzieję że choć odrobinę wynagrodzi wam ten długi okres wyczekiwania.
Miłego czytania ;) Enjoy!
Rozdział 6
* Perspektywa Emily *
Kiedy wróciliśmy z powrotem do naszego stolika od razu posypały się pytania.
- Ej czemu tak długo tam siedzieliście? -spytał Ashley - Przypominam ci Andy że masz dziewczynę. Nie ładnie tak zabawiać się z inną!
- Kurwa Ash o czym ty znowu bredzisz? Czy ty wszystko musisz sprowadzać tylko do jednego? - odpowiedział mu
- To w takim razie co tam robiliście? - dopytywał się
- Na pewno nie to o czym myślisz - odparłam
- A skąd ty wiesz o czym ja myślę?
- Kurde nie trzeba być geniuszem żeby się domyśleć co ci siedzi w głowie - wtrącił CC
A oni tylko o jednym. Naprawdę nie mają innych tematów do rozmowy? Właśnie a gdzie jest Lisa?
- Ej a gdzie się podziała Lisa?
- Ktoś do niej zadzwonił i musiała iść. Kazała ci przekazać żebyś się o nią nie martwiła i umówiła się ze mną na randkę - odparł Ash
- Co?! - krzyknęłam lekko zdziwiona. Znam Lisę od kilku lat i wiem że za żadne skarby nie powiedziała by czegoś takiego. Jest zwariowaną dziewczyną ale nie na tyle.
- Hahaha stary ty na serio masz coś z głową? - stwierdził CC i poklepał go po ramieniu
- No co, warto było spróbować
Próbowałam się do niej dodzwonić ale jak zwykle włącza się sekretarka. Typowe zachowanie Lisy, gdy ja się o nią martwię albo mam ważną sprawę to ona musi w tym momencie mieć wyłączony telefon. Swoją drogą spojrzałam na zegarek i dopiero teraz zrozumiałam jak jest już późno. Matt pewnie się wścieka. Nie posprzątałyśmy po wczorajszej imprezie i zastanie w domu jeden wielki syf. Nie chciałam ale musiałam opuścił chłopaków.
- Słuchajcie ja muszę się zbierać. - mruknęłam
- Nie!! Dlaczego? - zaczęli lamentować
- Chciałabym zostać dłużej ale w domu czeka na mnie mój chłopak. Całkowicie zapomniałam mu powiedzieć że dzisiaj się z wami spotykam.
- To ty masz chłopaka? - zagadnął Ashley
- A co w tym dziwnego? - zapytałam
- Nic. Tylko myślałem że, znaczy , no wiesz - plątał się
- Ash nie pogrążaj się - wyszeptał Jinxx
Czy to aż tak dziwne że mam chłopaka? No kurde, powiedział to z takim zaskoczeniem jakbym co najmniej oznajmiłam im że zabiłam człowieka.
- A mówiłem ci że i tak nie poruchasz - odparł CC nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
- Stary weź go już nie dobijaj - powiedział Jake i również zaczął chichotać z tej sytuacji.
Jak ja uwielbiam te ich złośliwe docinki. Poznałam chłopaków zaledwie parę godzin temu a czuje jakbym znała ich od tygodni. Czy to jest w ogóle możliwe? Aż żal było mi ich opuszczać ale niestety musiałam. Dodatkowo nie mam pojęcia gdzie jest Lisa a to jest kolejny powód do zmartwień. Nigdy nie wiadomo co strzeli jej do głowy. Wstałam od stołu i jeszcze raz na nich spojrzałam. Cała piątka jak na zawołanie również wstała.
- Szkoda Emily że musisz już iść - podszedł do mnie Andy i uśmiechnął się tak że kolana mi od razu zmiękły - Musisz przyznać że dobrze się z nami bawiłaś.
- No tak, szczególnie kiedy Ashley próbował mnie podrywać, chociaż podrywaniem tego nie można nazwać - mruknęłam
- Hej zobaczysz że jeszcze będziesz moja! - usłyszałam jego głos zza pleców Biersacka. Nie ma to jak przesadna pewność siebie. Zaśmiałam się pod nosem. I jak tu ich nie kochać?
- Nigdy w życiu - odpowiedziałam a wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
Pożegnałam się z chłopakami i poszłam w swoją stronę.
* Perspektywa Ashley'a *
Cały czas miałem wrażenie że skądś znam tą dziewczynę ale za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć skąd. Ale cieszę się że ją poznałem dzisiaj. Reszta wieczoru minęła nam raczej w kiepskim nastroju ze względu na to że Andy ciągle był dziwnie ponury. Nie wiem co w niego wstąpiło ale odkąd Emily sobie poszła on nie odezwał się ani słowem. O przepraszam, powiedział tylko "idę się napić" i to wszystko. Co się z nim dzieje? Jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie ale po tym jak na mnie nawrzeszczał nie miałem ochoty ryzykować i jeszcze raz pytać.
- To co zbieramy się? - powiedział Andy
- Andy coś się stało? Przez cały wieczór siedzisz jakiś smutny i w ogóle się nie odzywasz? Chodzi o Juliet? - Jinxx zaczął męczyć go pytaniami.
- Możemy pogadać o tym jutro? Dzisiaj jestem zbyt zmęczony na takie przesłuchania - mruknął
- Jak wolisz ale pamiętaj stary że na nas możesz liczyć - powiedziałem a na te słowa Andy tylko spojrzał na mnie
Chyba żaden z nas nie miał dzisiaj humoru na zabawę. Postanowiliśmy opuścić klub i udać się do domu. Skoro nikt tu się dobrze nie bawi to po co mamy tu siedzieć?
* Perspektywa Andy'iego *
Nie mogłem usiedzieć w domu. Po głowie krążyły mi różne myśli i sam zacząłem się zastanawiać skąd one się wzięły. Niektóre były tak dziwne że aż strach komukolwiek je powtarzać. Stwierdziłem że pójdę się przejść. Mimo że jest druga w nocy i jest cholernie zimno na dworzu ale co tam. Lepsze to niż siedzenie w domu i bezmyślne wgapianie się w jeden punkt. Takim sposobem dotarłem na plaże. Tu było jeszcze chłodniej ale szum fal w jakiś sposób mnie wyciszał i uspokajał. Lubię spędzać tu czas ale nigdy nie byłem tutaj o drugiej w nocy. Zawsze musi być ten pierwszy raz nie? Spacerowałem po piaszczystej plaży gdy w pewnym momencie ujrzałem osobę siedzącą na piasku. Podszedłem bliżej do niej i ujrzałem dziewczynę podobną do Emily. Mam już zwidy czy naprawdę ją widzę? Trudno się połapać. Miała na sobie tylko krótkie spodenki i cienką bluzeczkę. Czy jej nie jest zimno?
- Emily co ty do cholery tu robisz? Chcesz się przeziębić? - spytałem ją
Zero odpowiedzi. Podszedłem jeszcze bliżej i usiadłem obok niej na pisaku. Widziałem jak dziewczyna drży z zimna. Bez zastanowienia zdjąłem swoją kurtkę i założyłem jej na ramiona. Ona tylko spojrzała na mnie i wyszeptała ciche : "dziękuję".
- Wiesz Andy, życie nie zawsze jest tak kolorowe jak byśmy tego chcieli. - nagle wypowiedziała te słowa a ja nie miałem pojęcia o co jej chodzi. Ale trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. - Jednego dnia masz wszystko o czym marzyłeś i pragnąłeś a następnego nie masz już nic. I to jest kurwa najgorsze - powiedziała.
Spojrzałem na nią. Patrzyła się na morze. Była jak zahipnotyzowana.
- Emily coś się stało? - spytałem
- Nic o czym chciałabym rozmawiać a już w szczególności z tobą. - powiedziała z wyrzutem.
Uważnie wpatrywałem się w jej twarz. Ujrzałem w jej oczach smutek. Po chwili i ona odwróciła swoją twarz w moją stronę i dopiero teraz dostrzegłem na jej policzkach łzy i rozmazany tusz do rzęs.
- Przepraszam - wszeptała i położyła głowę na moim ramieniu.
Nie wiedziałem co robić. Dziewczyna wypłakuje się w mój rękaw a ja jedynie co mogę zrobić to podać jej chusteczkę. Nie ma co, jestem cholernie pomocny! Nie chciałem ją męczyć pytaniami i wymuszać od niej odpowiedzi ale jak miałem jej pomóc skoro nie miałem pojęcia co się stało.
- Nie spodziewałam się ciebie tutaj - odezwała się po kilku minutach ciszy. - Co tutaj robisz?
- Prawdopodobnie to samo co ty. Poszedłem się przejść i przemyśleć parę rzeczy - odpowiedziałem
- A już myślałam że mnie śledzisz - zażartowała a na jej twarzy pojawił się lekki uśmieszek
- Widzę że humor ci się poprawił - odparłem - Ciężko jest patrzeć jak taka ładna dziewczyna płacze.
Kątem oka zobaczyłem że na jej policzkach pojawiły się rumieńce a ona sama próbuje to zamaskować choć kiepsko jej to idzie. Zapadła niezręczna cisza. Postanowiłem przerwać tą ciszę.
- W takim razie powiedz mi co ty tutaj robisz? - spytałem
- Siedzę i rozmyślam. Nie widać? - spytała przekornie
- A można wiedzieć nad czym tak intensywnie główkujesz?
- A nie wiesz że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? - odpowiedziała po czym spojrzała prosto w moje oczy. Czy już mówiłem że jej oczy są nieziemsko piękne? Taki nietypowy kolor sprawia że są oryginalne i jedyne w swoim rodzaju. Chwile później odezwała się.
- Tak natarczywie się na mnie patrzysz że chyba muszę ci powiedzieć. - mruknęła i położyła się na piasku. - To od czego mam zacząć? Od tego że cholernie brakuje mi rodziców i że za nimi tęsknię? Czy może od tego że wszyscy w rodzinie uważają że to moja wina że oni zginęli w tym pierdolonym wypadku samochodowym? A może chcesz wiedzieć że moje życie jest tak bezsensowne że wolałabym zginąć ale Matt jest jedyną osobą dla której chce żyć? Gdyby nie to już dawno bym wąchała kwiatki od spodu! - zaczęła opowiadać a raczej żalić mi się. Cóż nawet nie podejrzewałem że taka dziewczyna, na pozór wesoła i zadowolona z życia ma takie problemy. To nie jest ta sama dziewczyna którą poznałem dzisiaj w klubie. Znowu dostrzegłem w jej oczach łzy lecz nie pozwoliła im spłynąć. Położyłem się obok niej na piasku.
- Wow! - powiedziałem pod nosem - Bardzo mi przykro z powodu twoich rodziców ale nie możesz się załamywać. Myślę że oni nie chcieliby abyś była nieszczęśliwa i zadręczała się tym. To nie powróci im życia - odparłem
- To nie jest takie proste. Jutro mija druga rocznica ich śmierci a ja do tej pory nie mogę się pozbierać po tym wszystkim. Czuję że gdybym wtedy zachowała się inaczej to nie doszło by do tego.
- Ale nie możesz obwiniać się za ten wypadek, to nie jest twoja wina. Wypadki się zdarzają. Musisz to zrozumieć - próbowałem ją pocieszyć ale marnie mi to wychodziło.
- Nie próbuj mnie pocieszać bo to i tak nic nie da. - odwróciła się do mnie plecami. Uraziłem ją czymś? Zdecydowanie nie rozumiem kobiet, chciałem pomóc a wyszło jak zwykle. Najlepiej będzie jak już nic więcej nie powiem.
- No dobra, masz rację - po minucie usłyszałem jej głos - Wiem że nie powinnam się obwiniać ale to jest silniejsze ode mnie. Mam już dosyć tego wszystkiego! Zresztą nawet nie wiem po co ci to opowiedziałam. Przecież ciebie to nie interesuje - wyszeptała
- Skąd możesz to wiedzieć? Miło jest czasem zapomnieć o swoich problemach. - stwierdziłem
- Szczerze? To nie mam już ochoty o tym rozmawiać. Od dwóch lat nie robię nic innego tylko zadręczam się rozmyślaniem dlaczego akurat mnie to spotkało. Jestem już tym zmęczona - zamknęła oczy
- Nie dziwię ci się. Ale wiesz że na mnie zawsze możesz liczyć? - spytałem
- Dzięki - spojrzała na mnie i pocałowała mnie w policzek. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech - Cieszę się że mnie tu spotkałeś, miło się z tobą rozmawiało. - uśmiechnęła się
- Polecam się na przyszłość - odwzajemniłem jej uśmiech
Przez następne kilkanaście minut leżeliśmy obok siebie w milczeniu. Robiło się coraz zimniej ale żadne z nas nie chciało się stąd ruszyć. Dobrze się czuliśmy się w swoim towarzystwie. Ta rozmowa zbliżyła nas do siebie, ale oczywiście jako przyjaciół. Widziałem że Emily drży już cała z zimna więc przysunąłem się do niej jeszcze bliżej i lekko objąłem. Poczułem zapach jej perfum. Na sen nie musiałem długo czekać, kilka minut i już spałem jak zabity. Oboje zasnęliśmy wtuleni w siebie i cholernie mi się to podobało.
Noo nareszcie rozdział :) Już się bałam że zerwał z nią Matt ale na szczęście nie.
OdpowiedzUsuńRozdział jest zajebisty a końcówka (WTF chciałam napisać końcuwka xd haha) taaak słodka *_* <3
Mam nadzieje że następny rozdział dodasz szybko bo się niecierpliwię :D
Zakończenie jest cudowne. <3 <3 <3 Czekam na następny, xD Chyba sama muszę pisać po kofeinie jak takie cuda wychodzą. :]
OdpowiedzUsuń