wtorek, 20 sierpnia 2013

11

Dziękuje wam za już ponad 1000 wyświetleń :) To dla mnie naprawdę dużo znaczy bo nie sądziłam że mojego bloga ktoś zechce czytać. Mam nadzieje że będzie ich coraz więcej. Dziękuje wam również za wszystkie miłe słowa, które mi piszecie pod każdą notką. Rozwalają mnie czasem wasze komentarze xD A rozdział niespodzianka, myślę że wam się spodoba :D

Rozdział 11

* Perspektywa Emily *
W drzwiach stał nie kto inny jak Andy i Matt, z tym że Matt był ledwo przytomny i posiniaczony na całej twarzy. Rozcięta brew i warga, podbite oko i mnóstwo krwi. No kurwa po prostu nie wierzę! Bez wahania podbiegłam do nich i pomogłam przenieść Matta na łóżko.
- Możesz mi łaskawie wytłumaczyć co mu się stało? - wydarłam się na Biersacka
- Nie patrz tak na mnie, to on zaczął - odparł spokojnym tonem
- Słucham? Ty go tak załatwiłeś? - spytałam i popatrzyłam prosto w jego błękitne oczy.
Widziałam że trochę się zmieszał ale dobrze mu tak. Nikt nie ma prawa obijać twarzy mojemu chłopakowi. Niby jakim prawem?
- Emily przepraszam cię ale rzucił się na mnie z pięściami, ja się tylko broniłem - tłumaczył się - Był tak nawalony że nie dało się go opanować.
- No i co z tego że był nawalony? To nie jest powód aby go tak urządzić. Czyś ty do reszty zdurniał?
Zero odpowiedzi z jego strony, może to i lepiej bo jeszcze trochę i przysięgam że nie ręczę za siebie. Szybko przyniosłam apteczkę z łazienki i zaczęłam przemywać gazikiem twarz Matta. Na szczęście rany i obrażenia nie były na tyle poważne aby jechać do szpitala. Ale nie wygląda to najlepiej.  Miałam ochotę go udusić! Jak w ogóle mógł tak nieodpowiedzialnie się zachować?
- Już jesteś z siebie zadowolony? - mruknęłam pod nosem trzymając Matta za rękę
- Ile razy mam cię jeszcze przeprosić? Wiem że głupio zrobiłem i przykro mi jest z tego powodu.
- Tylko na tyle cię stać? Myślisz że twoje cholerne "przepraszam" coś tutaj zmieni? - spojrzałam na niego. On nie miał żadnych śladów bójki, nawet jednej rysy i jeszcze śmie mi tutaj mówić że to Matt rzucił się na niego z pięściami.
- Kurwa Emily uspokój się! - wrzasnął na mnie. Pierwszy raz widziałam go tak wściekłego - To nie jest czas na awantury.
Stałam odwrócona do niego plecami, nie miałam siły patrzeć na niego. Jeszcze niedawno myślałam że między nami jest jakaś tajemnicza chemia a teraz go nienawidzę. Czy to jest w ogóle możliwe?
- Masz rację, najlepiej będzie jak już sobie pójdziesz - odezwałam się po paru sekundach
Znowu głucha cisza. Było tak cicho że nie wiedziałam czy on nadal stoi za moimi plecami czy już sobie poszedł. Nie miałam odwagi się odwrócić.

* Perspektywa Andy'ego *
Jestem skończonym idiotą! Jak mogłem pobić tego jej chłoptasia? Mogłem przewidzieć że Emily się wkurzy. Muszę coś wymyśleć żeby mi to wybaczyła. Podszedłem do niej bliżej tak że czułem mocny zapach jej perfum wymieszany z kwiatowym zapachem jej szamponu do włosów. Stała odwrócona tyłem do mnie. Dotknąłem jej ramienia dłonią, poczułem jak drży ale nie odsunęła się. Powoli obróciłem ją tak by stała twarzą do mnie. Nie stawiała sprzeciwu. Lekko ująłem jej twarz w swoich rękach patrząc jej głęboko w oczy. Patrzyła na mnie obojętnym i zimnym wzrokiem. Gładziłem jej policzek dłonią. Nie zastanawiając się długo złożyłem delikatny pocałunek na jej czerwonych ustach. Nagle wszystko przestało istnieć gdy poczułem na swoich ustach smak jej warg. Emily z początku stawiała opór ale później oddała się tej przyjemności. Chciałem aby ta chwila trwała tak długo jak to tylko możliwe. Przez głowę przebiegła mi myśl że nie powinniśmy tego robić, że Juliet jak się dowie to się wścieknie i wyrzuci mnie z domu ale to było coś czemu nie potrafiłem się oprzeć. Oderwałem się na chwilę od jej słodkich warg by zaczerpnąć powietrza i spojrzeć na jej twarz. Delikatnie odsunąłem dłonią włosy które zakrywały jej brązowe oczy. Objąłem ją w talii i dotknąłem jej ciała swoim. Ku mojemu zdziwieniu czule przytuliła się do mnie i położyła głowę na moim ramieniu. W tej samej chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Szybko od siebie odskoczyliśmy jak oparzeni. Nim się zorientowałem obok mnie stali już Jake, Jinxx, CC i Ashley. A ci skąd się tu wzięli?
- Co wy tu kurwa robicie? - spytała zaskoczona Emily
- Jak to co? Juliet nam opowiedziała co ten debil zrobił - odparł Ash wskazując palcem na mnie.
- Nie popisałeś się.. - stwierdził Jake kiwając głową z politowaniem
- Przestańcie się mnie czepiać! - krzyknąłem oburzony. Miałem pozwolić aby ten cały Matt skopał mi tyłek? Nigdy w życiu!
- Kurwa ty masz siano zamiast mózgu? - spytał CC - Nie pomyślałeś że może przez ciebie wylądować w szpitalu?
- Ale nie wylądował, nic mu nie jest - mruknąłem
- Ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz? - wtrącił Jinxx.
Czułem się okropnie a oni jeszcze bardziej mnie dobili. Tak właśnie mogę liczyć na kumpli. Dobrze wiedzieć. Ehh życie...
- Dobra chłopaki, dajcie mu już spokój - Emily powiedziała i spojrzała na mnie kątem oka - Nie jego wina że bozia nie obdarzyła go rozumem. Uśmiechnęła się lekko. Tak słodko wygląda gdy na jej twarzy gości uśmiech. Kurde muszę coś zrobić aby zapomnieć o tym pocałunku. Już mi zaczyna odbijać. W ogóle dlaczego ja pocałowałem? Przecież kocham Juliet...
- Andy kretynie słyszysz mnie? - CC wydzierał mi się do ucha i machał ręką przed moją twarzą.
- Słyszę, nie musisz się drzeć. Czego chcesz? - odparłem z wyrzutem
- Telefon ci dzwoni.. - powiedział i popukał się w czoło

piątek, 16 sierpnia 2013

10

Rozdział 10

* Perspektywa Emily *
Siedziałam na kanapie wpatrzona bezmyślnie w jeden punkt. Matt stał oparty o ścianę i nie odzywał się słowem. Powiedziałam mu o wszystkim, nawet o tej sytuacji w kuchni. O dziwo przyjął to o wiele lepiej niż przypuszczałam. Fakt wściekł się i w napadzie szału zbił naszą ukochaną lampę ale w ostateczności stwierdził że to wszystko to wina Andy'ego. Doszedł do wniosku że to on mnie podrywał i chciał mnie wykorzystać co oczywiście jej totalną bzdurą i już miał ochotę iść do niego i go pobić. Nie wiem jakim cudem udało mi się go zatrzymać w domu. Mimo wszystko nadal jest wkurzony na mnie i nie chce ze mną rozmawiać.
- Matt przepraszam cię za to, nie tak miało być - odparłam po pewnym czasie
- Nie mam ochoty z tobą gadać.. - mruknął pod nosem i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Zostałam sama w domu z wyrzutami sumienia i poczuciem winy że ta cała sytuacja która się wydarzyła to tylko i wyłącznie z mojej winy. I najgorsze jest to że nie mam pojęcia jak to odkręcić. Mam tylko nadzieje że Matt nie wpadnie na żaden głupi pomysł. Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś sobie zrobił. Siedząc na kanapie usłyszałam jak dzwoni mój telefon. Masakra, nawet nie chce mi się dupy ruszyć by iść odebrać telefon. Zresztą nawet nie chce z nikim teraz rozmawiać. Chociaż to mogło być coś ważnego. Z niechęcią doczołgałam się do stołu, na którym leżał mój telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
- Kurwa Lisa gdzieś ty się podziewałaś przez cały ten czas? - krzyknęłam do słuchawki
- Też cię kocham Em - odparła spokojnym tonem - Jestem u Davida, przygarnął mnie na jakiś czas.
- Czekaj gdzie? Pogrzało cię?! - spytałam
- No wiesz, ten przystojniak z naszej szkoły. Cały czas za mną łaził i marudził że chce się umówić to pomyślałam że skorzystam z okazji. - rzekła
- Ale żeby od razu mu do łóżka wskakiwać? Zdajesz sobie sprawę że już połowę szkoły przeleciał a to tylko dlatego że druga połowa to faceci. Chcesz być następna?
- Nie dramatyzuj mała, pomieszkam u niego kilka dni a potem znajdę sobie inne lokum - rzekła - Przecież nie mam zamiaru się z nim bzykać. Za kogo ty mnie masz? - zaśmiała się
- Hahah rób co chcesz ale uważam że powinnaś wrócić do domu. Masz zamiar u wszystkich naszych znajomych nocować?
- Em lepiej powiedz co tam u ciebie? Mną się nie przejmuj - szybko odparła
- Daj spokój, szkoda gadać. Wszystko się spieprzyło ale to nie jest rozmowa na telefon.
- To może się spotkamy? - spytała
Nie miałam ochoty na wyjście z domu i latanie z nią po mieście. Wolałam pobyć trochę w samotności, porozmyślać i zastanowić się czy aby na pewno dobrze zrobiłam mówiąc Mattowi o tej całej sytuacji która się wydarzyła. A fakt że nie wiem gdzie on się podziewa nie daje mi spokoju. A co jeśli on rzeczywiście zrobi coś głupiego?
- Wybacz Lisa ale chyba nie jestem w humorze na to. Przepraszam - wyszeptałam do słuchawki
- Widzę że coś poważnego. Emily wszystko będzie dobrze, nie zamartwiaj się tak. Ale jeśli tak wolisz to spoko. Odezwę się później. Pa - powiedziała i rozłączyła się nie czekając na moją odpowiedź.
No kurde jeszcze tego brakowało aby ona strzelała jakieś fochy. Nic na to nie poradzę że wolę siedzieć sama w domu. Poszłam do kuchni i wyjęłam piwo z lodówki. Rozsiadłam się na fotelu w salonie i wypiłam prawie wszystko jednym duszkiem. Cóż to nie był najlepszy pomysł, od razu zakręciło mi się w głowie. W tym samym czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Kurwa kto o tej porze dobija się do mnie? Z trudem wstałam i starałam się nie zaliczyć gleby ale udało mi się dojść do drzwi. Otworzyłam i kto tam stał? Oczywiście że Ash! Na twarzy miał jeden wielki uśmiech a w ręku trzymał lody czekoladowe i popcorn. Kurde on mi czyta w myślach!
- Daruj sobie ten idiotyczny uśmiech.. - mruknęłam do niego
- To tak się wita gości? Człowiek chce być miły i przynosi ci takie pyszności a ty co? Mogłabyś być milsza dla mnie. - odparł lekko podirytowany
- Ok przepraszam. Wchodź - powiedziałam i otworzyłam mu szerzej drzwi aby mógł wejść.
Pierwsze co zrobił to uwalił się na mojej kanapie. No jasne a czego ja się mogłam spodziewać?
- Mów co cię tu sprowadza - rzekłam do niego
- Chciałem sprawdzić jak się czujesz. Kurwa jeśli ten debil coś ci zrobił to pożałuje tego.
- Co masz na myśli? - spytałam zaskoczona
- Mnie nie oszukasz piękna - puścił do mnie oczko - Wiem że Andy jak zwykle coś odpierdolił, przecież on najpierw coś schrzani a później pomyśli. Powinnaś wiedzieć że u niego mózg chodzi na zupełnie innych obrotach niż u normalnych ludzi - odparł i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam jego uśmiech.
- Haha dobrze wiedzieć. Ale Andy to chyba tu najmniej zawinił.
- Czyżby? - spytał
- W ogóle czemu cię to tak interesuje?
- Nie zmieniaj tematu mała. Czyli miałem rację, coś jest na rzeczy między wami. Co ten kretyn ci zrobił? - zapytał
- A może tak trochę prywatności? Nie wiesz że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? - odparłam i spojrzałam na niego. On nadal leżał rozwalony na kanapie i nie  miał najmniejszego zamiaru wstać.
- Nie bądź taka, powiedz mi co się stało - nalegał
- No dobra. - powiedziałam ze znudzeniem - Między nami nie było absolutnie nic ale obawiam się że nasza znajomość zmierzała w złym kierunku. Musiałam zakończyć to aby nie doszło do żadnej tragedii.
- Ha wiedziałem! Znaczy mi jest przykro i tak dalej ale miałem rację! - krzyknął zadowolony z siebie
- Dobra skoro skończyłeś robić z siebie głupka to może już sobie pójdziesz? Wcale mi nie pomagasz.
- Yyy przepraszam. Nie martw się, nie pozwolę aby Andy się do ciebie zbliżył. Niech szuka szczęścia gdzieś indziej - odparł i objął mnie ramieniem. Może to dziwne ale czułam że mam w nim wsparcie mimo tego że znamy się od niedawna.
Reszta dnia minęła mi raczej w spokoju. Oglądaliśmy jakiś nudnawy film zajadając się lodami i popcornem oraz popijając zimnym piwem z lodówki. Po dwóch godzinach niestety Ashley musiał mnie opuścić i znowu zostałam sama. Chociaż w sumie czy nie tego chciałam? Matt nadal nie wrócił do domu a ja coraz bardziej się denerwowałam jego nieobecnością. Siedziałam po ciemku i czekałam na jego powrót. Nagle drzwi się otworzyły a w nich ujrzałam sylwetki dwóch potężnych osób.



******
Przepraszam was że tak długo nic nie dodawałam ale nie miałam dostępu do internetu. Nie miałam jak pisać rozdziałów i nawet komentować waszych blogów. Przepraszam, wiem że trochę zaniedbuje swojego bloga ale to jest niezależne ode mnie. I mimo że są wakacje mam pewne problemy na głowie i dopóki się z nimi nie uporam to nie wiem czy jest dalszy sens prowadzenia tego bloga. Postaram się nadrobić zaległości i pisać tak często jak się da ale nic nie obiecuje, szczerze to nie jest najlepszy czas na siedzenie przed laptopem. Jeszcze raz was przepraszam i mam nadzieje że mnie choć troszkę zrozumiecie.
A co do rozdziału to jest strasznie krótki. Fajny ani ciekawy to on też nie jest. Był pisany raczej na siłę, bez weny. Mam nadzieję że mnie za to nie udusicie? xD

niedziela, 4 sierpnia 2013

9

Rozdział 9

* Perspektywa Emily *
Obudził mnie dźwięk budzika, który zadzwonił już o godzinie ósmej rano. Po jaką cholerę go nastawiłam skoro dzisiaj jest sobota? Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać z łóżka więc przekręciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy. Próbowałam zasnąć ale ten pieprzony budzik znowu się włączył. Zakryłam głowę poduszką ale to nic nie dało. Już miałam sięgnąć po niego i rzucić nim o ścianę ale Matt mnie powstrzymał. Złapał moją rękę i pociągnął czego skutkiem było to że razem spadliśmy z łóżka na podłogę. A właściwie to tylko Matt, ja upadłam na niego a więc miałam miękkie lądowanie.
- To nie był najlepszy pomysł - odparł masując sobie tyłek po upadku. Zaczęłam się głośno śmiać. - Co cię tak bawi? - spytał
- Haha nic. Słodko wyglądasz z tą miną - powiedziałam i pocałowałam go w policzek - Trzeba było mi pozwolić rzucić tym pieprzonym budzikiem to byś teraz nie cierpiał - odpowiedziałam nadal siedząc na podłodze i opierając się plecami o łóżko.
- Taa a później zapierdzielać do sklepu po nowy? - zapytał z ironią i popatrzył na mnie - Ciesz się że tobie nic się nie stało.
- Dzięki tobie - posłałam mu szeroki uśmiech a on zaśmiał się pod nosem. Nie ma to jak zacząć poranek od niezłego upadku z łóżka, świetnie pobudza. No nic, skoro i tak już nie śpię i prawdopodobnie nie zasnę po takiej dawce orzeźwienia to postanowiłam się trochę ogarnąć. Przecież całego dnia nie przeleże w pościeli chociaż z drugiej strony to kusząca propozycja. Mimo wszystko podniosłam się z twardej podłogi i udałam się w kierunku łazienki, po drodze dając buziaka ukochanemu w usta. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam na siebie jakąś koszulkę Matta i krótkie dżinsowe spodenki. Stojąc w łazience i przebierając się usłyszałam dzwonek do naszych drzwi. Ciekawe kto nas nawiedza o tak wczesnej porze. Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi i dziwnie znajome głosy. W miarę ogarnięta wyszłam z pomieszczenia i widok który ujrzałam zwalił mnie całkowicie z nóg, nie spodziewałam się tego. Co oni tu kurwa robią?!

* Perspektywa Andy'iego *
Już od godziny szwendamy się pod domem Emily bo Juliet ruszyło sumienie i chce ją przeprosić za wczorajsze zachowanie. Fakt odbiło jej trochę ale gdybym wiedział że nie da mi spać w nocy i już o piątej rano mnie ściągnie z łóżka to nie wspominał bym przy niej o tym. Uparła się że musi z nią pogadać ale po jaką cholerę mnie w to wciąga to nie wiem. Zamiast smacznie sobie spać ja latam po mieście. Po raz kolejny, nie ogarniam kobiet...  I to na dodatek Ash szlaja się z nami bo jak on to ujął : " w domu nie mam co robić". Przepraszam bardzo normalni ludzi o tej porze śpią a on to kurwa co robi? Widocznie on nie jest normalny. Jeszcze gdyby tak nie marudził to jeszcze bym przeżył jego obecność tutaj ale on cały czas powtarza że musi do kibelka. Ja pierdole z kim ja się w ogóle zadaje?!  Ale nie ważne. Dotarliśmy w końcu pod jej dom, co nie było łatwe zważywszy na to że Juliet zapomniała adresu i naprawdę musieliśmy się nachodzić aby znaleźć ten pieprzony dom, w którym mieszka. Otworzył nam jakiś półnagi facet, w samych bokserkach i dziwnie się nam przyglądał.
- Ups zły adres - mruknąłem do reszty stojącej za moimi plecami
- Skąd ta pewność? - spytała Juliet i szybko mnie wyminęła tak że stała naprzeciwko tego kolesia, dosłownie kilka cm przed nim. - Hej, czy tu mieszka Emily? - powiedziała robiąc maślane oczka i śliniąc się na widok jego mięśni. Kurwa przecież nie po to tu przylazłem żeby patrzeć jak moja dziewczyna podrywa tego debila!
- Juliet opanuj się - szepnąłem jej do ucha ale ona tylko machnęła na to ręką. Nie mam już do niej siły.
- A i owszem mieszka a z kim mam przyjemność? - spytał.
- Znajomi - odparła i uśmiechnęła się do niego nie spuszczając wzroku z jego krocza.
- Ok zaraz ją zawołam - odpowiedział.
Nie zdążył jej zawołać bo właśnie w tym momencie wyszła z łazienki. Jej mina była bezcenna, nic tylko robić jej zdjęcia. A ja głupi zapomniałem telefonu wziąć.
- Siema mała - wydarł się Ash i wlazł do mieszkania jak do swojego i rzucił jej się na ramiona. Dziewczyna nadal stała w miejscu i nie ruszała się.
- Kurwa co wy tu robicie? - wreszcie się ocknęła i spytała
- Juliet chce ci coś powiedzieć - odparłem popychając ukochaną w stronę Emily
- No tak, bo wiesz trochę to wszystko głupio wyszło. Nie chciałam cię wczoraj obrazić ani nic w tym stylu, po prostu byłam zdenerwowana. Przepraszam - zaczęła się przed nią tłumaczyć. Pierwszy raz widzę ją tak zestresowaną, zawsze pewna siebie a teraz spuszczony wzrok wbity w podłogę. No proszę,  dowiaduje się nowych rzeczy o swojej dziewczynie. Emily znowu doznała szoku. Patrzyła na Juliet z szeroko otwartą buzią. Hahaha jednak warto było zwlec się o tak wczesnej porze z łóżka by zobaczyć jej wyraz twarzy.
- Yyy przyznaje że mnie trochę zaskoczyłaś - odparła - Ale w sumie ja też nie jestem bez winy. Może po prostu zapomnijmy o całej tej sytuacji?
- Czy mogę w końcu się dowiedzieć o czym wy kurwa ludzie gadacie? - wtrącił jej chłoptaś. Skąd ona wytrzasnęła takiego lalusia?
- Nie ważne kochanie, później ci wytłumaczę - powiedziała i pocałowała go w policzek
- Masz przede mną jakieś tajemnice?
- Matt to nie jest dobry moment na takie dyskusje. Obiecuje, później ci powiem. - rzekła
Ciekawe czemu mu o tym nie powiedziała. Zresztą co mnie to interesuje.
- No dobra, rozumiem dlaczego ty i Andy się tu znaleźliście ale co on tutaj robi? - spytała i wskazała palcem na Ashleya który właśnie wychodzi z jej ubikacji.
- Podobno nudziło mu się w domu - odrzekłem a ona spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem - Nie pytaj, też tego nie rozumiem - dodałem.
- No dobra, skoro już tu jesteście to może chcecie się czegoś napić? - spytała
- A masz coś mocniejszego? - odparł Ash
- Ash ty debilu jest dziewiąta rano, nie będziesz o tej porze chlał. - powiedziałem do niego i walnąłem w głowę - Jeśli możesz to szklanka wody w zupełności wystarczy - skierowałem te słowa do Emily i uśmiechnąłem się do niej. Poszła do kuchni a ja wraz z tym kretynem i Juliet usiedliśmy na kanapie obok tego jej gogusia. Sam nie wiem dlaczego, ale on mnie wkurza..
Zapadła cisza, nikt się nie odzywał. Juliet jak zwykle z kimś pisała sms, Ash skakał pilotem po kanałach tylko ja nie potrafiłem odnaleźć się w tej sytuacji. Siedziałem jak na szpilkach, czekając aż Emily wróci z tej pieprzonej kuchni. Swoją drogą to co ona tam tak długo robi?
- To może ja pójdę pomóc? - spytałem ale nikt nie zareagował na moje słowa. Wszyscy byli zajęci sobą, nawet ten jej pożal się boże chłopak, który czytał jakąś nudną gazetę nie zwrócił na mnie uwagi. Kurwa to tak traktuje się gości? Z braku innego zajęcia poszedłem do kuchni by zobaczyć co się z nią dzieje. Nie uwierzę że przez 10 minut nie może nam przyrządzić szklanki wody. Wstałem z kanapy i udałem się w kierunku kuchni. Gdy wszedłem do pomieszczenia zobaczyłem dziewczynę stojącą przodem do okna, widziałem jej odbicie w szybie. Zdawało mi się że płacze.
- Em co jest? - spytałem cicho i podszedłem do niej bliżej.
- Nic się nie stało - mruknęła i szybko wytarła łzy ze swojej twarzy. - Za daleko to wszystko zaszło.
- Co masz na myśli?
- Jestem z Mattem, kocham go i nie chce aby nikt ani nic zniszczyło mój związek z nim. - odparła cały czas spoglądając się w szybę
- Ale nikt nie ma takiego zamiaru - odpowiedziałem i położyłem dłoń na jej ramieniu. Ona odsunęła się ode mnie.
- Andy proszę cię, najlepiej będzie jak wszyscy już sobie pójdziecie - powiedziała i odwróciła się do mnie. Patrzyła mi prosto w oczy. O co jej znowu chodzi? - Nie obraź się ale chyba nie powinniśmy się dłużej spotykać.
- Dlaczego?! - tylko to słowo udało mi się z siebie wydusić. Nie wiedziałem co się dzieje, przecież dobrze się dogadywaliśmy. Polubiłem tą dziewczynę i nie chciałbym aby bez żadnego powodu zakończyła tą znajomość. Patrzyłem na nią z niecierpliwością, aż w końcu odpowie na moje pytanie.
- Nie widzisz że to tylko przynosi nam problemy? Wczoraj o mały włos nie zakończył się twój związek z Juliet a dzisiaj... - przerwała na sekundę - a dzisiaj musze tłumaczyć się przed Mattem. I to że między nami nie było zupełnie nic nie ma tu żadnego znaczenia. Po co mam utrudniać sobie i przy okazji wam życie?
- Słucham? Co ty bredzisz? - zapytałem - No właśnie między nami nic nie ma więc czego się boisz?
- Zrozum mnie Andy, ja nie mam już siły by przez to przechodzić. Chce być zwyczajnie szczęśliwa, czy to tak trudno zrozumieć?
- Ale co ja mam do tego? Przecież możemy dalej się spotykać, nie rozumiem co jedno ma do drugiego.
- Trudno, jeśli tego nie rozumiesz to już twój problem. Proszę cię tylko byś zabrał stąd Juliet i Asha i wyszedł z mojego domu. Możesz to dla mnie zrobić? - zapytała parząc na mnie. Widziałem w jej oczach smutek a na policzkach rozmazany tusz do rzęs. Nie zastanawiając się długo przytuliłem ją do siebie. Wiem że nie powinienem ale nie miałem serca patrzeć jak kolejny raz płacze, tyle że tym razem z mojego powodu. Co z tego że nie do końca rozumiałem jej słowa, czułem że ona tego potrzebuje.
- Andy przepraszam cię ale tak będzie lepiej dla wszystkich. - mruknęła.
- Em wiesz że to jest głupie? - spytałem
Nie odpowiedziała mi. Staliśmy tylko w swoich objęciach na środku kuchni wiedząc że za ścianą siedzi pozostała reszta. Ale czując zapach jej perfum nie potrafiłem się powstrzymać by tego nie zrobić. To było silniejsze ode mnie. Widząc jak cierpi chciałem być przy niej, ona nie zasługiwała na to. Kurwa co się ze mną dzieje? Chyba rzeczywiście będzie lepiej jak przestaniemy się widywać. To idzie w złym kierunku...
- Masz rację - wyszeptałem cicho do jej ucha
Spojrzała na mnie z dziwną miną jakby nie spodziewała się że usłyszy takie słowa z moich ust. Jedna łza spłynęła jej po policzku. Dotknąłem ręką jej twarzy i wytarłem ją. I wtedy poczułem dziwny dreszcz na swoim ciele. Moja ręka została na jej policzku, lekko muskając jej delikatną skórę. Nie powinienem tego robić. Ta cała sytuacja jest co najmniej dziwna.
- Em ja chyba już pójdę - cicho szepnąłem. Kiwnęła głową na znak że się zgadza.
Z niechęcią ale wypuściłem ją z objęcia i wyszedłem z kuchni nie oglądając się za siebie. Wróciłem do salonu.

* Perspektywa Ashley'a *
Nie rozumiem dlaczego w ich telewizorze jest tak mało fajnych programów. Ale trzeba przyznać że kanapa jest cholernie wygodna! Ciekawe gdzie ją kupili. Nic tylko położyć się i zasnąć. Już nie wspomnę o tym że laskom by się podobała, one zwracają uwagę na takie szczegóły. Obejrzałem się po pokoju. Juliet siedzi znudzona i wpatrzona w swój telefon, ten cały Matt czyta gazete. O i jest jeszcze Andy który stoi nade mną i coś mamrocze sobie pod nosem.
- Kotku chodźmy już - powiedział do Juliet
- Co? - spytała zdziwiona - Dlaczego?
Biedaczka nawet nie zauważyła że przez ten cały czas on siedział w kuchni. Tak była zapatrzona w ten swój telefonik że nawet nie zauważyła że jej chłopak gdzieś wyparował na kilka minut. Jej może mydlić oczy ale nie mi. Jestem tylko ciekaw co on kombinuje.
- Juliet mamy plany już na resztę dnia. Sama chciałaś iść na zakupy - powiedział. Oj Andy, Andy coś kręcisz a ja mam zamiar dowiedzieć się co.
- Jakie zakupy? - spytała zdezorientowana i popatrzyła na niego pytającym wzrokiem
Czas wkroczyć do akcji bo widzę że on w ogóle nie potrafi kłamać. A ja jako jego najlepszy przyjaciel musze mu pomóc.
- Świetny pomysł! Muszę kupić gatki, Juliet pomożesz mi w tym. No wiesz przyda mi się kobiece oko bo w końcu to kobiety najczęściej oglądają mnie w bieliźnie - powiedziałem i ukradkiem puściłem oczko do Biersacka. Ten tylko lekko się uśmiechnął. Tak dużo spędzamy ze sobą czasu że aż zaczynamy rozumieć się bez słów. To jest niepokojące..
- No widzisz nasz kumpel jest w potrzebie. Chyba nie zostawisz go samego z tym problemem? - odparł z uśmiechem na twarzy. Juliet tylko zachitotała. Przepraszam bardzo, wybór odpowiednych majtek to bardzo poważna sprawa i tu nie ma nic zabawnego. Oficjalnie strzelam focha na nich!
- Jeśli tak stawiasz sprawę - rzekła w moją stronę a zaraz potem zaczęła się śmiać.
- To na co jeszcze czekamy? Zbierajmy się - zagadnąłem do nich
W tym momencie przyszła Emily z nieciekawą miną. Oj dużo bym dał żeby dowiedzieć się co między nimi zaszło w tej kuchni.
- Emily jeszcze raz cię za wszystko przepraszam. Mam nadzieje że się na mnie nie gniewasz? - odparła Juliet do Emily.
- Nie ma problemu - powiedziała z wymuszonym uśmiechem na twarzy
- No dobra Em, my już idziemy - powiedział Andy i  nieśmiało popatrzył w jej stronę
Niechętnie wstałem z kanapy i wszyscy podążyliśmy do drzwi. Wszyscy oprócz tego jej chłopaka, który gadał przez telefon i wyglądał jakby nic nie interesowało go co dzieje się u niego w domu. Co ona w nim widzi?
- Miło było spędzić trochę czasu u ciebie - odparłem i uśmiechnąłem się do niej. - Może ty kiedyś wpadniesz do nas?
Zapadła cisza, Andy i Emily wymienili niepewne spojrzenia po czym odezwała się.
- Zobaczymy Ash, wszystko w swoim czasie. - rzekła.
- W takim razie do zobaczenia - powiedziałem i cała nasza trójka wyszła z jej domu rzucając jeszcze na pożegnanie zwykłe "cześć".
- Pa - cicho wypowiedziała to słowo i zamknęła drzwi za nami.

* Perspektywa Emily *
I wszystko się spieprzyło. Znowu. Miałam ochotę położyć się na łóżku i nałożyć na uszy słuchawki z moją ulubioną muzyką ale wiedziałam że musze porozmawiać z Mattem. Jestem mu to winna. Wiem że jest na mnie zły i nie dziwię mu się. Obcy ludzie przychodzą do jego domu i przepraszają mnie a on nawet nie ma pojęcia co się stało. Poszłam do salonu, gdzie siedział w fotelu.
- Masz mi cos do powiedzenia? - spytał podchodząc bliżej mnie i patrząc głęboko w moje oczy. Najgorsze wciąż jest przede mną...


*******
Rozdział dziwny ale ostatnio moja wena coś szwankuje. Pewnie nie takiego obrotu spraw się spodziewaliście. Wybaczcie mi wszystkie błędy oraz to że tak rzadko dodaje rozdziały ale są wakacje i często nie ma mnie w domu. Obiecuje że postaram się częściej dodawać notki ;)

wtorek, 30 lipca 2013

8

Rozdział 8

* Perspektywa Andy'iego *
- Andy kurwa co to za dziwka?  - jej ton głosu był poważny
- Kochanie nie unoś się tak, to tylko znajoma. - próbowałem ją uspokoić ale była jak wulkan który miał zaraz wybuchnąć. W takim stanie wściekłości to jej jeszcze nie widziałem.
- Nie mów do mnie kochanie! Jak mogłeś mi to zrobić? Zdradziłeś mnie z taką gówniarą! Nie wstyd ci? - teraz to już krzyczała na mnie. Widziałem w jej oczach łzy.
- Ale kotku naprawdę sądzisz że mógłbym cię z kimkolwiek zdradzić? Przecież wiesz że cię kocham - odparłem nadal trzymając Emily na rękach co wcale nie pomagało załagodzić całej tej chorej sytuacji.
- To może ja to wszystko wytłumaczę? To nie jego wina, po prostu noga mnie zabolała i Andy zaoferował pomoc. I to wszystko - Emily próbowała pomóc a biedna nie wiedziała że to jeszcze bardziej pogorszy sprawę.
- Zamknij się szmato, nie z tobą rozmawiam. - no i się zaczęło.
Postawiłem Emily na ziemi i pociągnąłem ukochaną by w osobności porozmawiać. Wiedziałem że i tak jestem na przegranej pozycji ale musiałem jej to wszystko wyjaśnić. Do cholery przecież między nami do niczego nie doszło a przez Juliet zaczynam mieć wyrzuty sumienia. To chore...
- Andy zawiodłam się na tobie - powiedziała cicho zamykając przy tym oczy - Nie wierzę że mi to zrobiłeś!
- Juliet zrozum, to jest głupie nieporozumienie! Między nami nic nie było, przysięgam ci - odparłem i ująłem jej twarz w dłonie.
- W takim razie powiedz mi co robiłeś w nocy? Czemu cię w domu nie było? - rzekła
Zapadła cisza, nie mam pojęcia jak wytłumaczyć jej to że spędziłem całą noc na plaży z Emily ale między nami do niczego nie doszło. Miałem wrażenie że cokolwiek powiem i tak obróci się przeciwko mnie, bo tak naprawdę nie można tego w logiczny sposób wyjaśnić. Dopiero teraz uświadomiłem sobie jak z boku to wszystko wyglądało..
- To nie jest tak jak myślisz - powiedziałem - Jak mam ci to wytłumaczyć że to tylko znajoma aby to do ciebie w końcu dotarło?
- Andy nie rób ze mnie idiotki, lepiej byś się przyznał że z nią spałeś. Najpierw bzykasz a później się tego wypierasz? Tchórz z ciebie - wykrzyczała mi te słowa prosto w twarz
- Nie ufasz mi? - spytałem i popatrzyłem głęboko w jej oczy. Niepewnie spojrzała na moją twarz jakby szukała tam odpowiedzi na moje pytanie - Skoro mi nie ufasz i sądzisz że mógłbym cię zdradzić z pierwszą lepszą dziewczyną to czemu nadal jesteśmy razem? - mruknąłem
Juliet nadal nie odpowiadała. Miałem nadzieję że to koniec jej ciągłych podejrzeń i oskarżeń o zdradę.
- Masz rację, znowu przesadziłam. - rzekła i przytuliła się do mnie - Ale ta gówniara działa mi na nerwy - powiedziała cicho tak bym nie usłyszał
- Nawet jej nie znasz.. - odpowiedziałem
Wtuliła się jeszcze mocniej. Cieszyłem się że udało mi zakończyć tą bezsensowną awanturę. Chociaż z drugiej strony jeśli ona mi nie ufa to może rzeczywiście powinniśmy się rozstać. Przecież wzajemne zaufanie w związku to podstawa. Próbowałem odgonić te myśli od siebie jednak wiedziałem że w niewielkim stopniu ale to jest prawda.
- Przepraszam cię - wyszeptała a następnie pocałowała mnie w usta. Kątem oka spojrzałem na Emily. Nadal stała sama na chodniku, tam gdzie ją zostawiłem i patrzyła się w naszą stronę. Posłałem w jej stronę lekki uśmiech.

* Perspektywa Emily *
Stoję jak ta kretynka na środku ulicy bo nie mogę się ruszyć gdyż noga nadal mnie boli. Na Andy'ego nie mam co liczyć bo właśnie tłumaczy swojej ukochanej że jej nie zdradził. Nieźle się wkurzyła bo nawet stąd słyszę jej krzyki i wyzwiska na mój temat. Widzę że kultura u niej na najwyższym poziomie. Ehh... dobiła mnie jeszcze bardziej. Gdy tak użalałam się nad sobą zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam że CC dzwoni.
- Witaj piękna - powiedział do słuchawki
- Mów czego chcesz - odparłam. To nie był najlepszy czas na takie żarty.
- Ok bez nerwów. - mruknął - Wiesz może gdzie szlaja się Andy? Wywiało go gdzieś na całą noc a ja czekam jak ten debil pod jego domem bo byliśmy umówieni - powiedział z wyrzutem
- Tak się składa że w nocy był ze mną. A teraz stoi pod moim domem i wysłuchuje marudzeń Juliet.
- Że co kurwa?! Jak to spędziłaś z nim noc? - krzyknął mi do ucha tak że myślałam że ogłuchnę
- Uspokój się. Nic między nami nie było, po prostu rozmawialiśmy. Kurwa czy ja wszystkim muszę się tłumaczyć z tego co robię? - spytałam
- Jeśli chodzi o pieprzenie się z moim kumplem to tak. Podziel się szczegółami - odparł, jak się domyślam z uśmiechem
- Czy do ciebie nie dociera że nie bzykałam się z nim? A jak chcesz szczegóły to se obejrzyj jakieś porno - wydarłam się na niego. No kurde czy on naprawdę chciałby wysłuchiwać opowieści o moim życiu seksualnym?
- To przez to że Lauren wyjechała, na co dzień taki nie jestem. - odpowiedział - Ale czekaj jest tam Juliet? Skąd ona się tam wzięła?
- Kurwa a skąd ja mam to wiedzieć? Nie jestem jasnowidzem. Zresztą to jest nie istotne, Andy ma teraz przesrane i to przeze mnie. - powiedziałam - Chociaż tak patrząc jak się obściskują to chyba się już pogodzili.
- Haha Andy wie co zrobić by kobieta mu wybaczyła. No nic kończę. Przekaż mu łaskawie że następnym razem niech odbiera ten zasrany telefon. Pa
- Ok przekaże. Na razie. - uśmiechnęłam się pod nosem i rozłączyłam się
Spojrzałam jeszcze raz w kierunku Juliet i Andy'ego. Obejmowali się czule nie zważając na ludzi wokół nich. No nic, nie mam zamiaru dłużej patrzeć na te czułości. Czas się zbierać do domu. Po kilkunastu minutach jakoś udało mi się doczołgać do drzwi. Gdy tylko weszłam do mieszkania Matt rzucił mi się na ramiona.
- Aż tak się za mną stęskniłeś? - powiedziałam z uśmiechem
- Nie żartuj sobie, martwiłem się o ciebie. Co ty robiłaś całą noc? - spytał z zatroskaną miną
- Oj Matt przepraszam cię, poszłam z Lisą a dobrze wiesz że z nią nie można się nudzić - skłamałam ale musiałam coś wymyśleć
- Mogłaś przynajmniej zadzwonić - odparł odwracając się tyłem i strzelając focha. - Ja tu sam siedzę a ty zabawiasz się w najlepsze z Lisą.
- Oj Matt nie gniewaj się na mnie - podeszłam do niego bliżej i zrobiłam maślane oczka. To zawsze na niego działa. - Wynagrodzę ci to.
Na te słowa natychmiast się rozpromienił a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Co masz na myśli Em? - spytał z nieskrywaną radością. Pocałowałam go delikatnie w usta.
- Domyśl się sam - mruknęłam
Przyciągnął mnie do siebie tak blisko że czułam zapach jego perfum. Zapach przy którym nie mogłam się skupić i myśleć. Wbił się mocno w moje wargi. Całowaliśmy się namiętnie. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. Położyłam ręce na jego karku a on objął mnie w pasie. Wplotłam swoje palce w jego włosy. Delikatnie przygryzłam jego dolną wargę a on wsunął język w moje rozchylone usta. Nasze czułości stawały się coraz śmielsze. Zaczął składać słodkie pocałunki na mojej szyi a następnie ściągnął ze mnie bluzkę, która wylądowała w rogu pokoju. Odpłaciłam mu się tym samym i szybkim ruchem zdarłam z niego koszulkę przez co w paru miejscach się rozdarła. Ups najwyżej kupię mu nową. W tym momencie nie myślałam o tym, tak samo jak Matt który właśnie się dobierał do moich spodenek. Nim się zorientowałam zostałam w samej bieliźnie a ukochany już całował mnie po brzuchu. Oboje ciężko oddychaliśmy. Czułam że chcę tego. Pragnęłam tu z nim być, pragnęłam jego. Jego dotyk był delikatny a zarazem stanowczy. Wziął mnie na ręce i poszliśmy do sypialni. Gdy tam dotarliśmy położyliśmy się na łóżku. Naszym pocałunkom nie było końca. Czułam ciepło bijące od jego umięśnionego ciała. Całował mnie po szyi, schodząc coraz niżej. Zwinnie poruszał językiem sprawiając mi przy tym nie małą przyjemność.
- Jesteś pewna? - wyszeptał mi cicho do ucha. Skinęłam głową na znak że się zgadzam.
Chyba nie muszę opowiadać co było dalej? To był nasz pierwszy raz, oboje od dawna tego pragnęliśmy i teraz daliśmy upust swoim żądzom. Po wszystkim Matt mocno objął mnie swoimi ramionami i przysunął do siebie. Leżeliśmy wtuleni w swoje nagie ciała. Matt muskał swoimi wargami mnie w policzek. Czułam jego oddech na swojej skórze. Po tych namiętnych chwilach zasnęliśmy w swoich objęciach.

******
I jak wam się podobało? Czekam na wasze komentarze ;)
Nie przesadziłam z opisem na koniec? xD

czwartek, 25 lipca 2013

7

Rozdział 7

* Perspektywa Emily *
Obudziły mnie promienie słoneczne, które świeciły mi prosto w oczy. Obejrzałam się dookoła i zrozumiałam że całą noc spędziłam na plaży wtulona w Andy'iego. To nie wróżyło nic dobrego. A teraz gdy chciałam wstać to nie mogłam bo silne ramiona Biersacka, które nadal mnie obejmowały, nie pozwoliły mi na to. Kurde ale się wkopałam, ciekawa jestem jak to wyjaśnię Mattowi. Muszę coś wymyśleć. Spróbowałam się jeszcze raz wydostać z silnego ucisku wokalisty ale moje starania poszły na marne, nadal leżałam pod jego ciężarem gdyż postanowił się jeszcze bardziej na mnie położyć. Totalnie mnie przycisnął do ziemi i ledwo co oddychałam ale jemu najwyraźniej było wygodnie bo bezczelny zaczął mi prosto do ucha chrapać. Myślałam tam że zaraz zwariuję i miałam ochotę go z siebie zrzucić ale to przecież tak nie wypada. Ale wpadłam na lepszy pomysł. Zaczęłam drzeć się jak opętana wprost do jego ucha. Krzyknęłam  z całej siły : "Andy" ale ten nadal spał. Kurwa czemu on w ogóle nie reaguje? Może nie żyje? Nie to przecież nie możliwe, już zaczyna mi odbijać! Nie pozostało mi nic innego jak zepchnięcie go na bok. Przerażony Andy otworzył oczy i zaspanym głosem coś do mnie mówił.
- Co się stało? Czemu mnie bolą plecy? - spytał
- Ha dobre pytanie Andy! Możesz mi wyjaśnić czemu tak uwaliłeś się na mnie? Wyobraź sobie że nie ważysz 5 kilo. - odparłam wkurzona
- Nie ostrzegałem cię wczoraj że jak śpię to trochę się rozwalam? - wyszeptał ziewając
- Serio? Naprawdę nie mogłeś mi tego wcześniej powiedzieć? - powiedziałam masując sobie obolałe ramiona - Współczuje Juliet - mruknęłam od nosem
- Słyszałem to - powiedział - Ale masz rację, ja też jej współczuję - oboje się zaśmialiśmy
Popatrzyłam na niego, niewyspany i z rozczochraną fryzurą wyglądał tak męsko. Następnie z powrotem położyłam się na ciepłym piasku i spojrzałam na niebo. Jest dość ciepło jak na tak wczesny ranek, pogoda sprzyjała wygrzewaniu się na słońcu.
- Skoczymy na jakieś śniadanie? - zagadnął Andy
Dopiero teraz gdy wspomniał o jedzeniu poczułam głód w swoim żołądku.
- Co proponujesz? - spytałam i pytającym wzrokiem spojrzałam na niego
- No nie wiem, gdybym umiał gotować zaprosił bym cię do siebie ale mam wrażenie że nie lubisz spalonej jajecznicy - odparł a ja zaśmiałam się pod nosem - Chodźmy do jakiegoś baru.
Wstał, otrzepał się z piasku i podał mi rękę abym też wstała. Wcale nie uśmiechało mi się opuszczać tego wspaniałego miejsca dlatego też wpadłam na idiotyczny pomysł. Zaczęłam z siebie zrzucać ciuchy, najpierw spodenki a później bluzka, która wylądowała na głowie Biersacka i zostałam w samej bieliźnie. Andy stał obok z szeroko otwartą buzią i patrzył się na mnie jak na wariatkę.
- Emily możesz mi wyjaśnić co ty odwalasz? - spytał lekko zdziwiony
- A jak myślisz? - odpowiedziałam pytaniem na jego pytanie
- No widzę że się rozbierasz ale możesz mi wyjaśnić po jaką cholerę?
- Żeby się wykąpać - oznajmiłam z szerokim uśmiechem na twarzy
Spojrzałam na niego, chyba nie do końca dotarło to co do niego przed chwilą powiedziałam ale to jego sprawa. Ja zamierzam zamoczyć się w tej błękitnej wodzie. I nic mnie przed tym nie powstrzyma! Pobiegłam na brzeg morza i zamoczyłam stopy. Kurde woda jest zimniejsza niż się spodziewałam ale mniejsza z tym. Mimo wszystko wskoczyłam do wody i już po chwili byłam cała mokra. Zobaczyłam że Andy nadal stoi kilka metrów dalej i wpatruje się we mnie z dziwną miną. Szczerze to mało mnie interesowało co on sobie o mnie pomyślał. Chwile później woda stała się cieplutka i nie miałam ochoty z niej wychodzić. Położyłam się na plecach i zamknęłam oczy. Całkowicie zapomniałam co zdarzyło się wczoraj i jak wypłakiwałam się Andy'iemu. Sama nie wiem co mnie napadło żeby tak przy nim się zachowywać ale rzeczywiście mi pomógł, nie ważne że gadał głupoty ważne że w ogóle był. Sama jego obecność podniosła mnie na duchu. Pierwszy wieczór od wielu tygodni którego nie chciałam wymazać z pamięci tylko zachować dla siebie i przypomnieć gdy znowu złapie doła. Leżałam tak kilka minut kiedy w pewnym momencie poczułam na swoim ciele czyjś dotyk. Szybko otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą Andyiego z gołą klatą, w samych bokserkach. Kurwa co za widok! Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Tak wiem, że mam chłopaka ale jego mięśnie i cała sylwetka jest po prostu boska! Nie żeby mojemu Mattowi czegoś brakowało ale półnagi wokalista ulubionego zespołu to jest jednak coś!
- Widzę że zmieniłeś zdanie - powiedziałam do niego
- A co wolałabyś żebym sam stał na brzegu morza? - spytał - Nie dość że poświęciłem się dla ciebie wchodząc do tej lodowatej wody to jeszcze jakieś pretensje masz do mnie - oburzył się jak małe dziecko. To był słodki widok
- Haha przepraszam - odparłam cały czas śmiejąc się z jego miny
- Z czego się śmiejesz? - popatrzył na mnie poważnym wzrokiem
- Z twojej miny, wyglądasz jakby ktoś ci zabrał twoją ulubioną zabawkę - powiedziałam i jeszcze głośniej się roześmiałam.
- Cieszę się że humor ci na dobre powrócił - powiedział - Martwiłem się o ciebie.
- Dzięki za troskę ale umiem sama o siebie zadbać - mruknęłam
- Znowu jakieś fochy strzelasz? - zapytał z ironią w głosie
- Jakie fochy? Po prostu mówię że nie potrzebuje niańki. A jeśli chodzi o wczoraj to mam nadzieje że ta rozmowa zostanie między nami?
- Jak chcesz - odparł - Nie rozumiem tylko dlaczego tak nerwowo reagujesz gdy ktoś chce ci pomóc.
- Bo może nie potrzebuje niczyjej pomocy?
- Taa jasne. Jesteś uparta i tyle. Czemu nie pozwalasz zbliżyć się ludziom do siebie?
- Czy musimy o tym rozmawiać właśnie teraz? - spytałam - Ciesz się urokami słońca - powiedziałam i ochlapałam go lekko wodą. Spojrzał na mnie i uśmiechnął  się zadziornie. Nigdy nie pomyślałabym że znajdę się w takiej sytuacji. Kąpiel w morzu z popularnym wokalistą zawsze spoko. I znowu zaczęłam rozmyślać nad tym co powiem Mattowi. Nie było mnie całą noc w domu, na pewno się martwi. Tylko jak ja mu to wszystko wyjaśnię? Przecież nie podejdę do niego i nie powiem : "spałam z Andy'm na plaży, nic mi nie jest".
- Czas się zbierać - powiedział Andy wyrywając mnie z rozmyślań
- Racja. I tak za długo czasu tu spędziliśmy.
Dobrze że chociaż w tej kwestii się zgadzamy. Oboje dopłynęliśmy do brzegu. Gdy już miałam wychodzić z wody poczułam pod swoją stopą coś ostrego. Nagle zawyłam z bólu, nie mogłam ustać na nodze i upadłam na ziemie. Andy od razu do mnie podbiegł z zatroskaną miną.
- Emily co się stało? - spytał
- Ała chyba na coś nadepnęłam. - mruknęłam zwijając się z bólu
- Pokaż mi - zaczął oglądać moją stopę i masować ją zachowując się przy tym jak doświadczony lekarz. - Może trzeba jechać do szpitala?
-  Zgłupiałeś Andy? Nie jadę do żadnego szpitala! Nie ma takiej potrzeby, zaraz mi przejdzie. - stwierdziłam
- Na pewno? - dopytywał się
- Tak na pewno. Przecież nic mi nie jest, nawet śladu nie ma - odparłam wymachując mu stopą przed twarzą.
Może śladu nie ma ale nadal odczuwam pewien dyskomfort. Wolałam nie wspominać przy nim o tym bo od razu zaciągnął by mnie do szpitala a naprawdę nie było takiej potrzeby. Zaczęłam zakładać na siebie swoje ciuchy.  Gdy tylko próbowałam wstać za każdym razem kończyło się to upadkiem. Andy tylko stał z boku i uważnie mi się przyglądał. W końcu gdy za 10 razem znowu upadłam podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
- Andy co ty robisz? Postaw mnie w tej chwili na ziemie! - krzyknęłam ale on nic sobie z tego nie robił.
- Wolisz sama iść? - spytał patrząc mi prosto w oczy. Po krótkim zastanowieniu doszłam do wniosku że tak jest mi dobrze. Byłabym chyba idiotką twierdząc że jest inaczej.
- Nie - mruknęłam cicho pod nosem
- Tak myślałem - odparł
Szliśmy a właściwie Andy szedł trzymając mnie na rękach przez kilkanaście minut aż dotarliśmy pod mój dom. Po drodze nie mogłam nawet przez chwile skupić się na niczym innym jak zachwycaniem się faktem że sławny Andy Biersack nosi mnie na rękach. To jest powód do dumy! Kto by pomyślał że tak miło można spędzić czas. Przez cały dzisiejszy poranek nie myślałam zupełnie o niczym, zero zamartwiania się a to dzięki niemu. Widać ma na mnie dobry wpływ. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z naszą myślą. W pewnej chwili ujrzeliśmy stojącą przed nami Juliet...

******
Przepraszam za końcówkę, musiałam tam wstawić wątek z Juliet bo słodycz wylewała się garściami xD Mam nadzieje że mnie za to nie powiesicie haha
Ciąg dalszy w następnym rozdziale. Jakieś sugestie lub pomysły odnośnie tego jak ma to się dalej potoczyć? Jestem otwarta na wszelkie propozycje ;)

niedziela, 21 lipca 2013

6

Dziękuje wam kochani za wszystkie wyświetlenia i miłe komentarze, mam nadzieję że będzie ich coraz więcej. Dzięki wam mam motywację by jeszcze bardziej się starać. Nie myślałam że w ogóle ktokolwiek będzie czytał moją "twórczość" i cieszę się że od czasu do czasu odwiedzacie mój blog :) Miałam dodać wcześniej rozdział ale były pewne problemy z laptopem,  tego nie przeskoczysz :/ Mogę jedynie powiedzieć że przy pisaniu tego rozdziału pod wpływem kofeiny moja wyobraźnia zaczęła działać zupełnie inaczej niż zazwyczaj. To co tu powstało jest zaskoczeniem również dla mnie bo nie miałam tego w planach. Dlatego mam nadzieję że choć odrobinę wynagrodzi wam ten długi okres wyczekiwania.
Miłego czytania ;) Enjoy!

Rozdział 6

* Perspektywa Emily *
Kiedy wróciliśmy z powrotem do naszego stolika od razu posypały się pytania.
- Ej czemu tak długo tam siedzieliście? -spytał Ashley - Przypominam ci Andy że masz dziewczynę. Nie ładnie tak zabawiać się z inną!
- Kurwa Ash o czym ty znowu bredzisz? Czy ty wszystko musisz sprowadzać tylko do jednego?  - odpowiedział mu
- To w takim razie co tam robiliście? - dopytywał się
- Na pewno nie to o czym myślisz - odparłam
- A skąd ty wiesz o czym ja myślę?
- Kurde nie trzeba być geniuszem żeby się domyśleć co ci siedzi w głowie - wtrącił CC
A oni tylko o jednym. Naprawdę nie mają innych tematów do rozmowy? Właśnie a gdzie jest Lisa?
- Ej a gdzie się podziała Lisa?
- Ktoś do niej zadzwonił i musiała iść. Kazała ci przekazać żebyś się o nią nie martwiła i umówiła się ze mną na randkę - odparł Ash
- Co?! - krzyknęłam lekko zdziwiona. Znam Lisę od kilku lat i wiem że za żadne skarby nie powiedziała by czegoś takiego. Jest zwariowaną dziewczyną ale nie na tyle.
- Hahaha stary ty na serio masz coś z głową? - stwierdził CC i poklepał go po ramieniu
- No co, warto było spróbować
Próbowałam się do niej dodzwonić ale jak zwykle włącza się sekretarka. Typowe zachowanie Lisy, gdy ja się o nią martwię albo mam ważną sprawę to ona musi w tym momencie mieć wyłączony telefon. Swoją drogą spojrzałam na zegarek i dopiero teraz zrozumiałam jak jest już późno. Matt pewnie się wścieka. Nie posprzątałyśmy po wczorajszej imprezie i zastanie w domu jeden wielki syf. Nie chciałam ale musiałam opuścił chłopaków.
- Słuchajcie ja muszę się zbierać. - mruknęłam
- Nie!! Dlaczego? - zaczęli lamentować
- Chciałabym zostać dłużej ale w domu czeka na mnie mój chłopak. Całkowicie zapomniałam mu powiedzieć że dzisiaj się z wami spotykam.
- To ty masz chłopaka? - zagadnął Ashley
- A co w tym dziwnego? - zapytałam
- Nic. Tylko myślałem że, znaczy , no wiesz - plątał się
- Ash nie pogrążaj się - wyszeptał Jinxx
Czy to aż tak dziwne że mam chłopaka? No kurde, powiedział to z takim zaskoczeniem jakbym co najmniej oznajmiłam im że zabiłam człowieka.
- A mówiłem ci że i tak nie poruchasz - odparł CC nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
- Stary weź go już nie dobijaj - powiedział Jake i również zaczął chichotać z tej sytuacji.
Jak ja uwielbiam te ich złośliwe docinki. Poznałam chłopaków zaledwie parę godzin temu a czuje jakbym znała ich od tygodni. Czy to jest w ogóle możliwe? Aż żal było mi ich opuszczać ale niestety musiałam. Dodatkowo nie mam pojęcia gdzie jest Lisa a to jest kolejny powód do zmartwień. Nigdy nie wiadomo co strzeli jej do głowy. Wstałam od stołu i jeszcze raz na nich spojrzałam. Cała piątka jak na zawołanie również wstała.
- Szkoda Emily że musisz już iść - podszedł do mnie Andy i uśmiechnął się tak że kolana mi od razu zmiękły - Musisz przyznać że dobrze się z nami bawiłaś.
- No tak, szczególnie kiedy Ashley próbował mnie podrywać, chociaż podrywaniem tego nie można nazwać - mruknęłam 
- Hej zobaczysz że jeszcze będziesz moja! - usłyszałam jego głos zza pleców Biersacka. Nie ma to jak przesadna pewność siebie. Zaśmiałam się pod nosem. I jak tu ich nie kochać?
- Nigdy w życiu - odpowiedziałam a wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
Pożegnałam się z chłopakami i poszłam w swoją stronę.

* Perspektywa Ashley'a *
Cały czas miałem wrażenie że skądś znam dziewczynę ale za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć skąd. Ale cieszę się że ją poznałem dzisiaj. Reszta wieczoru minęła nam raczej w kiepskim nastroju ze względu na to że Andy ciągle był dziwnie ponury. Nie wiem co w niego wstąpiło ale odkąd Emily sobie poszła on nie odezwał się ani słowem. O przepraszam, powiedział tylko "idę się napić" i to wszystko. Co się z nim dzieje? Jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie ale po tym jak na mnie nawrzeszczał nie miałem ochoty ryzykować i jeszcze raz pytać.
- To co zbieramy się? - powiedział Andy
- Andy coś się stało? Przez cały wieczór siedzisz jakiś smutny i w ogóle się nie odzywasz? Chodzi o Juliet? - Jinxx zaczął męczyć go pytaniami.
- Możemy pogadać o tym jutro? Dzisiaj jestem zbyt zmęczony na takie przesłuchania - mruknął
- Jak wolisz ale pamiętaj stary że na nas możesz liczyć - powiedziałem a na te słowa Andy tylko spojrzał na mnie
Chyba żaden z nas nie miał dzisiaj humoru na zabawę. Postanowiliśmy opuścić klub i udać się do domu. Skoro nikt tu się dobrze nie bawi to po co mamy tu siedzieć?

* Perspektywa Andy'iego *
Nie mogłem usiedzieć w domu. Po głowie krążyły mi różne myśli i sam zacząłem się zastanawiać skąd one się wzięły. Niektóre były tak dziwne że aż strach komukolwiek je powtarzać. Stwierdziłem że pójdę się przejść. Mimo że jest druga w nocy i jest cholernie zimno na dworzu ale co tam. Lepsze to niż siedzenie w domu i bezmyślne wgapianie się w jeden punkt. Takim sposobem dotarłem na plaże. Tu było jeszcze chłodniej ale szum fal w jakiś sposób mnie wyciszał i uspokajał. Lubię spędzać tu czas ale nigdy nie byłem tutaj o drugiej w nocy. Zawsze musi być ten pierwszy raz nie? Spacerowałem po piaszczystej plaży gdy w pewnym momencie ujrzałem osobę siedzącą na piasku. Podszedłem bliżej do niej i ujrzałem dziewczynę podobną do Emily. Mam już zwidy czy naprawdę ją widzę? Trudno się połapać. Miała na sobie tylko krótkie spodenki i cienką bluzeczkę. Czy jej nie jest zimno?
- Emily co ty do cholery tu robisz? Chcesz się przeziębić? - spytałem ją
Zero odpowiedzi. Podszedłem jeszcze bliżej i usiadłem obok niej na pisaku. Widziałem jak dziewczyna drży z zimna. Bez zastanowienia zdjąłem swoją kurtkę i założyłem jej na ramiona. Ona tylko spojrzała na mnie i wyszeptała ciche : "dziękuję".
- Wiesz Andy, życie nie zawsze jest tak kolorowe jak byśmy tego chcieli. - nagle wypowiedziała te słowa a ja nie miałem pojęcia o co jej chodzi. Ale trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. - Jednego dnia masz wszystko o czym marzyłeś i pragnąłeś a następnego nie masz już nic. I to jest kurwa najgorsze - powiedziała.
Spojrzałem na nią. Patrzyła się na morze. Była jak zahipnotyzowana.
- Emily coś się stało? - spytałem
- Nic o czym chciałabym rozmawiać a już w szczególności z tobą. - powiedziała z wyrzutem.
Uważnie wpatrywałem się w jej twarz. Ujrzałem w jej oczach smutek. Po chwili i ona odwróciła swoją twarz w moją stronę i dopiero teraz dostrzegłem na jej policzkach łzy i rozmazany tusz do rzęs.
- Przepraszam - wszeptała i położyła głowę na moim ramieniu.
Nie wiedziałem co robić. Dziewczyna wypłakuje się w mój rękaw a ja jedynie co mogę zrobić to podać jej chusteczkę. Nie ma co, jestem cholernie pomocny! Nie chciałem ją męczyć pytaniami i wymuszać od niej odpowiedzi ale jak miałem jej pomóc skoro nie miałem pojęcia co się stało.
- Nie spodziewałam się ciebie tutaj - odezwała się po kilku minutach ciszy. - Co tutaj robisz?
- Prawdopodobnie to samo co ty. Poszedłem się przejść i przemyśleć parę rzeczy - odpowiedziałem
- A już myślałam że mnie śledzisz - zażartowała a na jej twarzy pojawił się lekki uśmieszek
- Widzę że humor ci się poprawił - odparłem - Ciężko jest patrzeć jak taka ładna dziewczyna płacze.
Kątem oka zobaczyłem że na jej policzkach pojawiły się rumieńce a ona sama próbuje to zamaskować choć kiepsko jej to idzie. Zapadła niezręczna cisza. Postanowiłem przerwać tą ciszę.
- W takim razie powiedz mi co ty tutaj robisz? - spytałem
- Siedzę i rozmyślam. Nie widać? - spytała przekornie
- A można wiedzieć nad czym tak intensywnie główkujesz?
- A nie wiesz że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? - odpowiedziała po czym spojrzała prosto w moje oczy. Czy już mówiłem że jej oczy są nieziemsko piękne? Taki nietypowy kolor sprawia że są oryginalne i jedyne w swoim rodzaju. Chwile później odezwała się.
- Tak natarczywie się na mnie patrzysz że chyba muszę ci powiedzieć. - mruknęła i położyła się na piasku. - To od czego mam zacząć? Od tego że cholernie brakuje mi rodziców i że za nimi tęsknię? Czy może od tego że wszyscy w rodzinie uważają że to moja wina że oni zginęli w tym pierdolonym wypadku samochodowym? A może chcesz wiedzieć że moje życie jest tak bezsensowne że wolałabym zginąć ale Matt jest jedyną osobą dla której chce żyć? Gdyby nie to już dawno  bym wąchała kwiatki od spodu! - zaczęła opowiadać a raczej żalić mi się. Cóż nawet nie podejrzewałem że taka dziewczyna, na pozór wesoła i zadowolona z życia ma takie problemy. To nie jest ta sama dziewczyna którą poznałem dzisiaj w klubie. Znowu dostrzegłem w jej oczach łzy lecz nie pozwoliła im spłynąć. Położyłem się obok niej na piasku.
- Wow! - powiedziałem pod nosem - Bardzo mi przykro z powodu twoich rodziców ale nie możesz się załamywać. Myślę że oni nie chcieliby abyś była nieszczęśliwa i zadręczała się tym. To nie powróci im życia - odparłem
- To nie jest takie proste. Jutro mija druga rocznica ich śmierci a ja do tej pory nie mogę się pozbierać po tym wszystkim. Czuję że gdybym wtedy zachowała się inaczej to nie doszło by do tego.
- Ale nie możesz obwiniać się za ten wypadek, to nie jest twoja wina. Wypadki się zdarzają. Musisz to zrozumieć - próbowałem ją pocieszyć ale marnie mi to wychodziło.
- Nie próbuj mnie pocieszać bo to i tak nic nie da. - odwróciła się do mnie plecami. Uraziłem ją czymś? Zdecydowanie nie rozumiem kobiet, chciałem pomóc a wyszło jak zwykle. Najlepiej będzie jak już nic więcej nie powiem.
- No dobra, masz rację - po minucie usłyszałem jej głos - Wiem że nie powinnam się obwiniać ale to jest silniejsze ode mnie. Mam już dosyć tego wszystkiego! Zresztą nawet nie wiem po co ci to opowiedziałam. Przecież ciebie to nie interesuje - wyszeptała
- Skąd możesz to wiedzieć? Miło jest czasem zapomnieć o swoich problemach. - stwierdziłem
- Szczerze? To nie mam już ochoty o tym rozmawiać. Od dwóch lat nie robię nic innego tylko zadręczam się rozmyślaniem dlaczego akurat mnie to spotkało. Jestem już tym zmęczona - zamknęła oczy
- Nie dziwię ci się. Ale wiesz że na mnie zawsze możesz liczyć? - spytałem
- Dzięki - spojrzała na mnie i pocałowała mnie w policzek. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech - Cieszę się że mnie tu spotkałeś, miło się z tobą rozmawiało. - uśmiechnęła się
- Polecam się na przyszłość - odwzajemniłem jej uśmiech
Przez następne kilkanaście minut leżeliśmy obok siebie w milczeniu. Robiło się coraz zimniej ale żadne z nas nie chciało się stąd ruszyć. Dobrze się czuliśmy się w swoim towarzystwie. Ta rozmowa zbliżyła nas do siebie, ale oczywiście jako przyjaciół. Widziałem że Emily drży już cała z zimna więc przysunąłem się do niej jeszcze bliżej i lekko objąłem. Poczułem zapach jej perfum. Na sen nie musiałem długo czekać, kilka minut i już spałem jak zabity. Oboje zasnęliśmy wtuleni w siebie i cholernie mi się to podobało.

wtorek, 16 lipca 2013

Liebster Award

Nominacja do „Liebster Award” jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz kolejne kilka osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Dziękuje 



1. Ulubiony kwiat?
Czerwone róże
2. Przezwisko w szkole?
Nie mam
3. Rodzaj ulubionych filmów?
Zdecydowanie horrory
4. Coś dziwnego o Tobie ?
Sama nie wiem... Może to że lubię zapach benzyny? xD
5. Ile masz lat?
15
6. Twoje marzenia to ?
Nie mogę napisać bo się nie spełnią ;P A tak na poważnie to być szczęśliwą. Bo to jest chyba najważniejsze w życiu? No i oczywiście chciałabym poznać osobiście Black Veil Brides.
7. Lubisz czytać książki ?
Oczywiście ;)
8. Ideał dziewczyny/chłopaka ?
Ideałów nie ma ale niech ci będzie ;) Chłopak z poczuciem humoru, który ma dystans do siebie samego. Potrafi gotować. Ważne dla mnie jest też żeby nie patrzył tylko na wygląd bo to charakter jest najważniejszy. Miło by było gdyby słuchał podobnej muzyki.
9. Kolor twoich oczów ?
Brązowe
10. Masz jakieś zwierzę ?
Tak, mam psa
11. Jak często korzystasz z komputera ?
Ze 2-3 godziny dziennie, a czasami w ogóle.


Moje Pytania :

1. Jak siebie widzisz za 10 lat?
2. Gdy można było mieć jedno życzenie, jakie byłoby Twoje?
3. Najbardziej zwariowana rzecz którą zrobiłaś?
4. Twój największy nałóg?
5. Co lubisz robić w wolnym czasie?
6. Ulubiony zespół?
7. Ulubiona piosenka?
8. Pierwsza rzecz którą robisz po pobudce?
9. Co chcesz robić w przyszłości?
10.  Jak nazywał się Twój pierwszy chłopak/dziewczyna?
11. Najlepszy film jaki kiedykolwiek oglądałaś?


Nominuję :
http://opowiadanie-bmth.blogspot.com/


piątek, 12 lipca 2013

5

ROZDZIAŁ 5

* Perspektywa Emily *
I co ja mam teraz zrobić? Przyznać się że to z nami wczoraj uciął sobie małą pogawędkę przez telefon? Kurde nie mam odwagi już na wstępie pogrążyć siebie i Lisę taką bzdurą. Ash nadal stał nade mną i uważnie wpatrywał się we mnie. Dopiero teraz zauważyłam jego piękne, brązowe oczy. Bił od nich tajemniczy a zarazem pociągający blask. Stałam jak zahipnotyzowana. Trudno mi było oderwać się od jego cudownych tęczówek ale nie miałam innego wyjścia. Czułam na sobie ich wzrok.
- No co ty! Przecież pamiętałabym spotkanie z moim ulubionym basistą. - zdecydowałam nie mówić im o tym drobnym incydencie.
- Ale przysiąg bym że już słyszałem twój głos... zresztą nie ważne. I masz rację mnie nie da się zapomnieć - odparł puszczając do mnie oczko.
- No dobra siadajcie z nami - powiedział Jake
Wieczór zapowiadał się niezwykle ciekawie. Siedziałam przy jednym stoliku z chłopakami z BVB oraz z najlepszą przyjaciółką popijając sobie piwko i rozmawiając. Czy mogło być jeszcze lepiej? W tamtej chwili czułam że to najlepsze co mogło mi się przytrafić. Jednak to co piękne nigdy nie trwa wiecznie.
- Andy co tak ciągle gapisz się w ten wyświetlacz? Aż tak bardzo ci się nudzi? - spytał CC
- Weź daj spokój. Juliet miała napisać bo niby ma ważną sprawę do mnie a jak zwykle milczy. Telefonu również nie odbiera. Kurde nie ogarniam tych kobiet.
- Haha ale z ciebie pantoflarz. Powinieneś się cieszyć że kobieta dała ci chwile spokoju. - Ash i te jego mądrości
- Ash ty to się lepiej zamknij! Nawet nie masz dziewczyny tylko bzykasz się z każdą która stanie na twojej drodze. Co ty możesz wiedzieć o poważnych związkach? - widać Andy nie jest w najlepszym humorze. Widziałam wściekłość w jego oczach.
- Ej spokojnie stary, to był żart. Coś się stało?
- Nie chce o tym mówić. - Andy wstał i odszedł od nas. Jak zdążyłam zauważyć poszedł do męskiej ubikacji. Coś rzeczywiście musiało się stać. To chyba nie był najlepszy moment na spotkanie z fankami.
- Co ja takiego powiedziałem? - zdziwił się Ashley
- Może lepiej sprawdzić co z nim? - zainteresowałam się - Niech któryś z was idzie z nim porozmawiać.
- A co my jakieś baby jesteśmy że mamy plotkować w łazience? Jak będziecie chciał to nam sam powie co mu na sercu leży. - mruknął Jinxx. Faceci i ich męskie "zasady"!
- Serio? Kurde Jinxx a ja myślałam że jesteś rozsądniejszy od reszty. Przcież się ożeniłeś!
- Zrozum Emily faceci nie bawią się w takie rzeczy. Plotkowanie o uczuciach nas nie kręci. Powtarzam ci że jeśli będzie chciał rozmowy to sam do nas przyjdzie.
- Ale nawet z czystej ciekawości nie chcecie się dowiedzieć co mu jest? Przecież to wasz kumpel, spędzacie z nim nadzwyczaj dużo czasu a jak ma jakiś problem to tylko : "My nie plotkujemy o uczuciach". I weź tu teraz zrozum facetów.. - może za bardzo się wtrącam w ich życie ale facet ma kłopot a ci nawet nie raczą dupy podnieś ze stołka. I tak wygląda przyjaźń między facetami? No ja bardzo dziękuje za takie coś!
- Em może nie unoś się tak bardzo? - spytała Lisa - Ich to nie interesuję to tym bardziej nas. Zluzuj trochę.
- Ty również popierasz ich durną logikę? - co jak co ale miałam nadzieje że ona to zrozumie
- Ja nic nie popieram. To po prostu nie jest moja sprawa więc nie będę się wtrącać. - odparła
- Ty chyba też nie chciałabyś aby ktoś wtykał nos w twoje sprawy? - spytał CC
Kurwa nie wierzę! Czemu wszyscy się na mnie uwzięli? Czy oni naprawdę nie widzą różnicy między interesowaniem się drugą osobą a wtykaniem nosa w nie swoje sprawy?
- Róbcie jak chcecie. Ja nie mam zamiaru w tym uczestniczyć. A teraz wybaczcie ale pójdę pogadać z Andym. - powiedziałam i wstałam od stolika
- Ale on jest w męskiej ubikacji. Nie możesz tam wejść! - krzyknął CC
- A co zabronisz mi?
- W sumie to nie. - mruknął
Udałam się w kierunku męskiej toalety. Gdy tylko zbliżałam się do drzwi moja pewność siebie zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Co jeśli on rzeczywiście z nikim nie chce gadać a tym bardziej z dziewczyną którą poznał kilkanaście minut temu. Trudno raz się żyję....

* Perspektywa Andy'iego *
Może zbyt mocno przejmuje się tym wszystkim. Właściwie to nawet nie wiem dlaczego tak naskoczyłem na Asha, to nie jego wina że mój związek z Juliet przechodzi kryzys. Powinienem go przeprosić ale mógł powstrzymać się od swoich głupich komentarzy. Sam nie ma dziewczyny a ma najwięcej do powiedzenia w tym temacie. Jak zawsze. I znowu próbowałem dodzwonić się do ukochanej i znowu klapa. Czemu ona mnie olewa? Kurde przez tą całą sytuację wylądowałem w brudnej i śmierdzącej ubikacji, gdzie w jednej z kabin jakaś para się zabawia. Te krzyki i jęki które wydają z siebie są wręcz obrzydzające.
- Boże za jakie grzechy? - powiedziałem sam do siebie
- Chcesz się modlić to wypierdalaj do kościoła! - krzyknął jakiś koleś z kabiny.
Dlaczego w ogóle ja tu przylazłem? Mogłem spokojnie wyjść na zewnątrz, na świeże powietrze to wolałem przyjść tutaj. Mam za swoje. Już miałem wychodzić z tego ohydnego pomieszczenia gdy ujrzałem że drzwi się otwierają a w nich pojawia się młoda dziewczyna. Wzrok wszystkich facetów znajdujących się tutaj powędrował wprost na nią. Ona w ogóle nie przejmowała się głupimi docinkami z ich strony.
- Emily co ty tutaj robisz? Nie zauważyłaś że to męska ubikacja - spytałem ją
- I co z tego? Byłeś tak wściekły i zdenerwowany że aż trochę zaczęłam się o ciebie martwić. Wiem to głupie jest... - dziewczyna zawstydziła się. Odwróciła wzrok w zupełnie innym kierunku.
- To wcale nie jest głupie - powiedziałem a on a spojrzała na mnie - Dobrze widzieć że chociaż ty się o mnie martwisz.
- Czyli nie masz mi za złe że tu za tobą przyszłam? Bo przecież reszta tego towarzystwa stwierdziła że wolisz być sam ze swoimi problemami. Ich w ogóle nie interesuje twoje życie.
- Hahaha i ty naprawdę sądziłaś że jeden z tych kretynów przyjdzie za mną i będzie próbował mi pomóc? Wybacz ale oni aż tak rozwinięci umysłowo nie są. Ale nie masz czym się martwić, nic się nie dzieje. - odparłem
- Gdyby nic się nie stało nie wyleciałbyś tak zdenerwowany z stamtąd. Nie zrozum mnie źle, ja nie chcę się wtrącać w twoje sprawy ale czasem lepiej jest wyżalić się obcej osobie ze swoich kłopotów.
- Możliwe. Ostatnio mój związek z Juliet przechodzi mały kryzys a ja nawet nie mam komu się wygadać. - stwierdziłem - Coraz mniej czasu ze sobą spędzamy i przez to mniej rozmawiamy. A jak już uda nam się wyjść razem na miasto to zazwyczaj kończy się to awanturą. I najgorsze jest to że kompletnie nie wiem co z tym zrobić aby się polepszyło.
Spojrzałem na Emily, w jej oczach dostrzegłem troskę. Wiedziałem że to wszystko co jej przed chwilą powiedziałem zostanie między nami, że mogę jej zaufać. Po prostu czułem to. Nawet nie potrafię tego wytłumaczyć.
- Może powinieneś poważnie z nią porozmawiać? Czasami najlepszym rozwiązaniem jest szczera rozmowa . - uśmiechnęła się
- Gdyby to było takie proste. Nie wiem, może nasz czas już minął ...
- Andy nawet tak nie myśl - podeszła do mnie bliżej i potrząsnęła mną mocno. Skąd u takiej małej istotki tyle siły? - Przestań wygadywać takie brednie. Jesteś z nią szczęśliwy tylko trochę się pogubiliście w tym wszystkim. Nie możesz ot tak przekreślić całego waszego związku.
- Pewnie masz rację i tylko niepotrzebnie panikuje. Dziękuje.
- Ale za co? - spytała
- Za rozmowę. Spadłaś mi z nieba - powiedziałam i popatrzyłem jej prosto w oczy.
Staliśmy tak parę sekund wpatrując się w siebie nawzajem. Za nic w świecie nie byłem tak wdzięczny jak dzisiaj. Ta rozmowa dużo mi dała. Niby nic a jednak już dawno nie miałem z kim pogadać w taki sposób.
- No dobra Andy, chyba nie masz zamiaru spędzić całego wieczoru w tej toalecie? - mruknęła
- Kurwa nareszcie! Tymi smętami tylko psujecie nam zabawę!  - usłyszeliśmy te słowa z kabiny
Oboje zaczęliśmy się śmiać i udaliśmy się prosto do wyjścia. Już polubiłem tą dziewczynę.

******
W przyszłym tygodniu wyjeżdżam i nie wiem czy będę miała dostęp do internetu. Ale na pewno dodam coś przed wyjazdem, czyli w poniedziałek lub we wtorek. Co do rozdziału to wiem że jest trochę nieudany. Za wszystkie błędy was przepraszam :)
p.s. http://ask.fm/rebellovebvb  Pytajcie :D

poniedziałek, 8 lipca 2013

!!!!

Założyłam sobie dzisiaj ask'a także jeśli wam się nudzi to pytajcie. Odpowiadam na każde pytanie, nawet na te najgłupsze ;)

http://ask.fm/rebellovebvb  :D

4

Rozdział 4

* Perspektywa Emily *
Rano obudziłam się z strasznym bólem głowy i z okropnym kacem mimo że wczoraj wcale tak dużo nie wypiłam. Ale tak to jest kiedy przyjaciółka nocuje u ciebie w domu szczególnie jak jest tak zwariowana jak Lisa. Z tego nigdy nic dobrego nie wychodzi. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie, wskazywał godzinę 11. Matko!! Ja tak długo spałam? Kurde powinnam już dawno siedzieć w szkole. Mimo że nie lubię tam przebywać to powinnam chodzić ale dzisiaj sobie daruję. Przeciągnęłam się jeszcze raz a potem wstałam i udałam się do łazienki. Gdy się przejrzałam w lustrze o mało nie dostałam zawału serca! Rozmazany makijaż, a to co miałam na głowie aż trudno było nazwać włosami. Szybko zmyłam pozostałości po makijażu i wyczesałam te kudły. Umyłam zęby i poszłam do mojego pokoju by się ubrać. Następnie skierowałam się do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki na śniadanie i gorącą herbatę. Nawet nie wiedziałam gdzie jest Lisa.
- Lisa ! - zawołałam ją - Chcesz śniadanie?
- Jezu człowieku co ty się tak drzesz? Wyspać się nie można.. -  weszła do kuchni.
- Oj widzę że nie czujesz się za dobrze - uśmiechnęłam się pod nosem
- Em błagam cię nie mów tak głośno! - zasłoniła uszy dłońmi i położyła twarz na stole.
- Jak chcesz ale przypominam że dzisiaj mamy spotkać się z twoim idolem. Czy ty w ogóle pamiętasz co wczoraj się tu działo? - spytałam
- Coś tam pamiętam. A co znowu coś odwaliłam?
- Hahaha i ty się jeszcze pytasz. Ciekawe jaką minę miał Ash kiedy go nazwałaś swoim mężem.
- Słucham? O czym ty mówisz?
- Czyli jednak nie pamiętasz. A więc tak : zabrałaś mój telefon, zaczęłaś wydzwaniać do CC'iego a że ten nie mógł odebrać to gadałaś z Ash'em. Nie wiem co tam między wami zaszło ale mówiłaś że będzie twoim mężem. A na koniec jeszcze zasnęłaś mi na podłodze w kuchni.
- Kurde chyba rzeczywiście trochę przesadziłam. Ale to przez tą całą sytuację w domu, wiesz chciałam trochę odreagować. Powinnam zadzwonić do domu ale nie mam najmniejszej ochoty kolejny raz wysłuchiwać durnych kazań na mój temat.
- Nie wiem czy dobrze robisz, oni pewnie martwią się o ciebie.
Zapadła cisza. To był trudny temat dla Lisy. Naprawdę miała rygorystycznych rodziców. Pamiętam że jak byłyśmy młodsze to prawie na nic jej nie pozwalali. Wiem bo trochę u nich pomieszkałam po śmierci moich rodziców. Nie lubię wspominać tych czasów, od razu do oczu napływają mi łzy i lecą po policzkach a ja nawet nie zdaję sobie z tego sprawy. Tym razem jednak chciałam tego uniknąć, Lisa nie musi wiedzieć że nadal tak bardzo to przeżywałam. Zresztą nawet Matt nie ma o tym pojęcia. To było 2 lata temu a ja nadal mam przed oczami ten straszny wypadek. I do tej pory duszę to w sobie. Głos Lisy wyrwał mnie tych rozmyślań. Uważnie mi się przyglądała i machała mi ręką przed twarzą.
- Em mówię do ciebie od kilku dobrych minut a ty mnie w ogóle nie słuchasz i patrzysz się ciągle w jeden punkt. Co się dzieje?
- Przepraszam. Zamyśliłam się, nic więcej. - skłamałam
- Na pewno? Em znam cię i wiem kiedy jesteś smutna, powiedz mi prawdę.
- Przecież mówię że nic się nie dzieje. Pospiesz się bo się jeszcze spóźnimy.
Wyszłam z kuchni i prosto poszłam do sypialni. Cudem udało mi się uniknąć tych jej meczących pytań. Nie chcę ją obarczać moimi problemami, ma wystarczająco swoich na głowie. Muszę uporać się z tym sama. No cóż takie życie. Właśnie w tym momencie usłyszałam głośne pukanie do moich drzwi.
- Em wszystko w porządku? Co tak długo tam siedzisz? - usłyszałam głos Lisy
- Spokojnie już idę. - krzyknęłam przez drzwi.
Wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się w stronę klubu o którym nam pisał CC. Przeszła mi ochota na zabawę, nawet jeśli chodzi o mojego ulubionego perkusistę. Ale trudno, trzeba robić dobrą minę do złej gry. Gdy weszłyśmy do klubu od razu zobaczyłyśmy go stojącego przy barze. Podeszłyśmy do niego.
- Hej dziewczyny! Miło was znowu widzieć. - powiedział
- Kurde to nam jest miło że chciałeś się spotkać. - odparłam
- Nie mogłem zawieść swoich fanów - uśmiechnął się do nas - Zamówić wam coś do picia?

* Perspektywa Ashley'a *
Tymczasem kilka stolików dalej trwała zacięta dyskusja.
- Ash mówię ci że to kompletna bzdura. Zapomnij o tym - Andy starał się mnie przekonać do tego że ma rację. Kiepsko mu to szło.
- Tobie nigdy nie podobają się moje pomysły. Co z tobą jest nie tak?
- Nic. Po prostu masz zbyt bujną wyobraźnię i z tego później wychodzą różne dziwne pomysły, tak jak teraz.
- Przestańcie się kłócić i lepiej popatrzcie w stronę baru - zagadnął Jake
Wszyscy jak na zawołanie skierowali głowy w stronę CC'iego i dwóch dziewczyn stojących przy barze. Po co on podrywa te laski skoro ma dziewczynę?
- Skąd on wytrzasnął takie panienki? - mruknął Jinxx
Patrzyłem na tą sytuacją z zaciekawieniem. Lauren wyjechała zaledwie na trzy dni a on już szaleje. Od tej strony to go nie znałem.
- Czyli co teraz cały wieczór będziemy gapić się na jego nowe znajome? - spytał Andy
- Tak !! - chórem odpowiedzieliśmy a Andy tylko spojrzał na nas jak na idiotów i zaczął przeglądać swój telefon.
- Patrzcie idą do naszego stolika - powiedziałem. - Z bliska wyglądają jeszcze lepiej.
- Ash przestań się w nie tak wgapiać! Musisz wszystkie podrywać?
- Oj Andy jak ty mało wiesz o życiu. Tak naprawdę one chcą abym je podrywał a później ...
- A później wykorzystywał i zostawiał bez żadnego logicznego wytłumaczenia? - Andy znowu się na mnie uwziął.
- Bardzo śmieszne wiesz, naprawdę! Zamilcz bo się zbliżają. I postaraj się mieć inteligentny wyraz twarzy.
- Że co proszę?!

* Perspektywa Emily *
Kiedy tylko dowiedziałam się że znajduję się w jednym pomieszczeniu wraz z resztą zespołu zaczęłam cieszyć się jak mała dziewczynka gdy mama jej kupi lizaka. Już na samą myśl że mam okazję ich poznać osobiście aż mam zawroty głowy. Powoli zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem nie zachowuje się jak wariatka ale co tam poznam członków mojego ulubionego zespołu! Dla mnie to jest powód do radości. Ukradkiem spojrzałam na Lisę, widziałam na jej twarzy wielki uśmiech. A następnie spojrzałam na chłopaków siedzących przy jednych ze stolików. Czemu  oni się tak natarczywie patrzą? Ciekawe po jakim czasie Ash skapnie się że to z nami ostatniej nocy rozmawiał.
- Hej CC! Może byś przedstawił nam swoje koleżanki? - Ash już na wstępie zaczął wpatrywać się w mój biust. Może faktycznie miałam zbyt duży dekolt ale to nie jest powód by się tak gapił!
- Spokojnie Ash. To są nasze fanki, spotkałem je wczoraj. Nie wystrasz mi ich! - te słowa skierował wprost do niego - A właśnie jak macie na imię? - spojrzał w naszą stronę
- Chyba sobie żartujesz! Jak mogłeś zapomnieć tak prostej rzeczy ? - zdziwił się Jake
- No tak jakoś wyszło. Przecież nie zrobiłem tego specjalnie. - odparł
- Stary dałeś ciała. Ale nie ważne - Ash wysunął się do przodu bliżej nas - to jak macie na imię?
- Lisa - bez żadnych oporów odpowiedziała
- A ty? - Ash był tak blisko mnie że aż czułam w swoich nozdrzach jego męskie perfumy.
- Jestem Emily. Miło mi - uśmiechnęłam się
- Masz bardzo znajomy głos. Czy my się znamy ? - spytał Ash
 
*****
Przepraszam was za wszystkie błędy ale chciałam aby rozdział pojawił się jeszcze dzisiaj i nie zdążyłam sprawdzić. Cieszę się że w ogóle ktoś czyta moje opowiadanie, przynajmniej mam taką nadzieję. Piszcie w komentarzach czy wam się podobał rozdział ;)

czwartek, 4 lipca 2013

3

Rozdział 3

* Perspektywa Emily *
Po przeczytaniu sms aż zatkało mnie z wrażenia. Tak to CC do mnie napisał! Pomijam fakt że zapomniał mojego imienia i nazwał mnie "ślicznotką" to przede wszystkim chce się ze mną spotkać jutro. Czy on naprawdę nie potrafi zapamiętać ledwie dwóch imion? W sumie to nieistotne, ważne jest to że w ogóle napisał. Coś czuje że czeka mnie dziś nieprzespana noc. W tej samej chwili do domu wszedł Matt z torbami pełnymi zakupów. Od razu pobiegłam by przywitać się z ukochanym. Rzuciłam się mu na szyje i pocałowałam go w usta. Jemu najwyraźniej się to spodobało bo od razu odwzajemnił mój pocałunek wpychając swój język do moich ust. Nasze czułości trwałyby znacznie dłużej gdyby nie dzwonek do drzwi. Ach miałam ukatrupić tego kogoś! Oderwałam się od ust mojego chłopaka i poszłam w stronę drzwi.
- Kurde Lisa! Ty to masz wyczucie czasu, nie mogłaś później przyjść?
- Ale o co ci chodzi? Miałam być na 19 to jestem. - odparła uśmiechając się
- Nie ważne, wchodź.
- Hej Matt. Na pewno nie masz nic przeciwko abym zanocowała u was?
- A czy w ogóle mam tu coś do powiedzenia? Tylko błagam cię, do moich rzeczy się nie zbliżaj!
- Spoko, nie ma sprawy. A jeśli chodzi o te bokserki które od ciebie pożyczyłam to mogę ci je oddać.
- Wiesz co wolę nie ryzykować, cholera wie co ty z nimi robiłaś. - roześmiałam się a Lisa dziwnie na mnie spojrzała - W takim razie zostawiam was same. Dobranoc kochanie - pocałował mnie w policzek i udał się do drugiego pokoju.
- To co babski wieczór? - wyjęła butelkę wina z torby.
- Lisa ja już nie mam słów do ciebie, skąd ty to wytrzasnęłaś?
- Jak to skąd? Ze sklepu! Przestań zadawać głupie pytania tylko przynieś jakieś kieliszki. Mam straszną ochotę napić się tego cudeńka.
- Ok już idę.
Poszłam do kuchni po kieliszki a gdy wróciłam Lisa już wygodnie sobie leżała na kanapie. Nie ma to jak wieczór z najlepszą przyjaciółką i butelką wina.
- Nie mówiłam ci ale wyobraź sobie że CC do mnie napisał. Tak wiem, to jest niesamowite.
- Co? I dopiero teraz mi o tym mówisz?
- No wcześniej jakoś nie było okazji. Ale to nie jest najważniejsze, on chce się z nami jutro spotkać.
- Serio? Nie wierzyłam w to, myślałam że powiedział to aby nas spławić. - przerwała by napić się wina - Ale czekaj skoro on do ciebie napisał to znaczy że znamy jego numer - powiedziała to z takim entuzjazmem jakby co najmniej okryła Amerykę.
- Popatrz gdyby nie ty nie wpadłabym na to! - powiedziałam z ironią w głosie - Niby do czego jest ci potrzebny jego numer? Chyba nie masz zamiaru do niego wydzwaniać, jeszcze pomyśli że jesteśmy jakimiś wariatkami.
- Naprawdę chcesz odpuścić taką okazję?
- Lisa to nie jest najlepszy pomysł. Znając twoje możliwości zaczniesz drzeć się do tej słuchawki tak że ogłuchnie.
- Em nie rób ze mnie wariatki. To nie moja wina że mój organizm tak reaguje na jego widok.
Wieczór mijał nam w miłej atmosferze, nawet nie wiem kiedy ale po winie została tylko pusta butelka która walała się gdzieś po podłodze. W tle leciała muzyka, oczywiście Black Veil Brides bo jakże by inaczej? Czułam już się trochę wstawiona a nasze rozmowy dotyczyły coraz to dziwniejszych tematów.
- To co mała idziemy spać? - Lisa powiedziała to wstając z kanapy. Widać było że za dużo wypiła, chwiała się i nie mogła przejść nawet kilku kroków bez przewrócenia się. Takie są skutki słuchania jej głupich pomysłów.
- Nie wiem jak ty ale ja nie zamierzam się stąd ruszać. Mi jest tu wygodnie. - mruknęłam rozkładając się na łóżku i przykrywając się kocem. Nie powiem, trochę kręciło mi się w głowie i najchętniej poszłam bym już spać. Nagle zrobiła się dziwna cisza. Zdziwiło mnie to bo zazwyczaj Lisa jest najgłośniejsza a po wypiciu kilku kieliszków alkoholu to tym bardziej nie da się jej zagłuszyć. A teraz co? Cisza, przerażająca cisza.
- Lisa czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zero odzewu. Zaczęłam rozglądać się po pokoju w celu znalezienia przyjaciółki ale to wcale nie było łatwe kiedy przed oczami wirują ci wszystkie przedmioty.
Podniosłam się z łóżka i poszłam najpierw do łazienki a później do kuchni. I co tam ujrzałam? Pijaną przyjaciółkę siedzącą na podłodze z telefonem w ręku. Chwila czy to mój telefon?
- CC może być wpadł do nas na imprezę? - czy jej już kompletnie odbiło?
- Lisa oddawaj mój telefon! - wydarłam się na nią
- Zapomnij! Właśnie rozmawiam z moim przyszłym mężem.
- Kurwa co ty bredzisz? Jakim mężem? Nie wiem co ty bierzesz ale zmień dilera bo to ci szkodzi.
- Głucha jesteś? CC będzie moim przyszłym mężem, zgodził się! - ja w nią po prostu nie wierzę. Ona jest nieobliczalna! - To co wpadniesz do nas? - powiedziała do słuchawki
Stałam tak nad nią i totalnie nie miałam pojęcia co z tym wszystkim zrobić. Aż tak pijana jak ona to nie byłam i jeszcze ogarniałam to co wokół mnie się dzieje. Teraz to na pewno CC pomyślał ze jesteśmy szurnięte. Szybko wyrwałam jej telefon z ręki.
- CC? Przepraszam cię za przyjaciółkę, wiesz za dużo wypiła. To się zdarza - zaczęłam się przed nim tłumaczyć
-  Widzę że u was jest niezła impreza. Aż szkoda że mnie tam nie ma.
- Czekaj, ty nie brzmisz jak CC! Kim jesteś i co zrobiłeś z Christianem?
- Haha dobrze słyszysz. Jestem Ashley Purdy. Miło mi cię poznać i twoją przyjaciółkę również.
- Kurwa przestałam ogarniać co tu się dzieje. Czemu masz jego komórkę?
- CC poszedł do kibelka a że w tym czasie zadzwonił telefon to postanowiłem odebrać. Tym bardziej że na wyświetlaczu było napisane "ślicznotka".
- Nie słyszałeś nigdy o prywatności? Zresztą nie ważne, ja tam nie wnikam w wasze układy. Nie rozumiem tylko tego czemu moja znajoma mówi na ciebie "mój przyszły mąż". Możesz mi to wytłumaczyć? Zostawiłam ją raptem na kilka minut i już zdążyła sobie męża znaleźć?
- Hahaha spokojnie maleńka, to były tylko takie żarty. Zwykłe wygłupy. Akurat tym się nie przejmuj.
- Dobra Ash ja nadal nie kumam o co tu chodzi ale w każdym razie cię za to przepraszam. Wybacz nam ten głupkowaty telefon.
- Co ty myślisz że ja nigdy nie byłem na żadnej imprezie? Gorsze rzeczy odwalałem. Ja się dziwię że ty jeszcze w miarę kontaktujesz.
- Widać mam lepszą głowę do picia niż Lisa.
-Szkoda że nie znam twojego imienia bo chętnie bym się z tobą spotkał. Ale widać CC nie jest na tyle inteligentny by wpisać imię dziewczyny przy jej numerze telefonu. Kurde muszę kończyć, CC wraca z kibelka. Do usłyszenia.
- Cześć - powiedziałam sama do siebie bo Ash się już rozłączył
No świetnie! Jak ona w ogóle mogła wpaść na taki pomysł aby dzwonić do niego? A teraz jeszcze śpi na podłodze w kuchni. Jest środek nocy a ja muszę ją jakoś przetransportować do łóżka. Kurwa następnym razem jak Lisa wpadnie na jeden ze swoich genialnych pomysłów to niech sama sobie go realizuję. Zanim zdołałam ją przeciągnąć do salonu zaliczam kilka potknięć i na pewno będę miała niezłe siniaki. Po tym wszystkim sama rzuciłam się na łóżko. Nie minęło nawet kilka minut a już zasypiałam.

*****
Co myślicie o tym rozdziale? Mi wydaje się trochę nudny ale niestety ostatnio cierpię na brak weny. Mimo wszystko liczę na wasze komentarze ;)

wtorek, 2 lipca 2013

2

Rozdział 2

* Perspektywa Emily *
W pewnej chwili odwrócił się a moim oczom ukazał się ..... CC! Nie mogę uwierzyć że przede mną stoi perkusista mojego ulubionego zespołu. To się dzieje naprawdę czy może mam jakieś zwidy? Kurde aż tak walnięta nie mogę być, wzrok mam jeszcze dobry a więc to musi być prawda. Na wszelki wypadek szturchnęłam Lisę aby również się obejrzała i nagle usłyszałam jej pisk. Obejrzałyśmy się po sobie i bez słowa rzuciłyśmy się w pogoń za nim. Po kilku minutach dogoniłyśmy go, był już po drugiej ulicy. On to normalnie ma tempo!
- CC! Kurwa to on, nie wierzę. - moja przyjaciółka zaczęła się dziwić i stukać palcem po jego ramieniu
- Widzę że fanki, może chcecie autograf?
- Co za głupie pytanie, oczywiście że chcemy! - odparłam
Wyjęłam z torby kartkę i dałam mu do podpisania. Gdy szanowny pan Coma bazgrał coś na tej karteczce szybko cyknęłam mu fotkę. Ha i  teraz mam dowód na to że go spotkałam bo oczywiście nikt by nie uwierzył.
- Nie wolisz być ze mną na zdjęciu? - powiedział spoglądając znad kartki.
- Czy ty masz w nawyku zadawanie durnych pytań? - spytała Lisa
- No tak, kto z takim przystojniakiem nie chcę mieć zdjęcia? - odparł
- Uważaj bo popadniesz jeszcze w samouwielbienie. - mruknęłam pod nosem
- Słyszałem to. - uśmiechnął się lekko
Nie ma to jak robić sobie głupie zdjęcia ze sławnym perkusistą i najlepszą przyjaciółką na środku ulicy.
- My tu tak się wygłupiamy a nawet nie znam waszych imion.
- A to prawda. Ja jestem Emily a to ..
- Lisa - wtrąciła i szybko podała mu rękę
- Miło was poznać dziewczyny, chyba do tej pory nie mogę do końca się przyzwyczaić że ludzie zaczepiają mnie na ulicy. Ale nie ważne, muszę już iść. Może następnym razem uda nam się dłużej porozmawiać. - jego uśmiech jest zabójczy
- Szkoda ale mam nadzieję że jeszcze się spotkamy. Istnieje w ogóle taka możliwość? Nie ukrywam że z wielką chęcią poznałabym resztę zespołu.
- Zobaczymy co da się zrobić. Pogadam z chłopakami ale myślę że nie będzie większego problemu. Lubimy poznawać nasze fanki a zwłaszcza Ashley. - puścił oczko w naszą stronę - W takim razie daj mi swój numer telefonu. Na pewno się odezwę.
Nie wierzę, CC chce mój numer telefonu. Aż mi się chce krzyczeć z radości. Wpisałam do jego telefonu mój numer i podałam mu telefon.
- No dobra dziewczyny ja się zmywam. Do zobaczenia. - udało mi się na pożegnanie przytulić go. Po chwili już odszedł, widziałam tylko odchodzącą męską sylwetkę w przeciwną stronę. Spojrzałam w stronę Lisy, widać ona przeżywała to jeszcze bardziej niż ja gdyż jej mina była bezcenna.
- Em czy to był prawdziwy CC czy znowu mam jeden ze swoich fantazyjnych snów?
- Masz na myśli te fantazje o których ja nie chcę słuchać a ty i tak mi musisz je opowiedzieć? Ja wolę nie wiedzieć co w nich się dzieję.
- Oj dobra nie czepiaj się mnie, powiedz mi lepiej o której mogę do ciebie przyjść?
- Może o 19?
- Spoko. Ja lecę, spotkamy się później. Pa - szybko się pożegnała i już jej nie było
Jak zwykle zostałam sama. Nie mając żadnego pomysłu na spędzenie popołudnia poszłam do domu. Po drodze byłam pogrążona w swoich myślach. Cały czas w pamięci miałam ten piękny obrazek kiedy to CC mnie objął i lekko przytulił. Co za niesamowite uczucie, do końca życia o tym nie zapomnę. Nagle w mojej kieszeni poczułam wibracje, spojrzałam na wyświetlacz. Widzę że Matt koniecznie chciał się ze mną skontaktować bo mam 3 nieodebrane połączenia.
- Hej kotku, coś się stało? - spytałam
- Stoję właśnie w tej cholernie długiej kolejce do kasy. Mam nadzieję że mi to jakoś wynagrodzisz.
- Yyy no właśnie z tym może być pewien problem. Lisa u nas dzisiaj zanocuje
- Słucham?!
- Nie gniewaj się Matt. To tylko jedna noc.
- Kurde Em, na ciebie nie potrafię się długo gniewać. Niech tylko nam nie zrobi syfu w domu i broń boże żeby grzebała w moich rzeczach. Po ostatniej jej wizycie jakimś cudem zniknęły mi 2 pary bokserek. Nie wiesz przypadkiem bo co ona je wzięła?
- A no wiesz, takie tam babskie sprawy.
- Babskie sprawy i męskie gacie jej były potrzebne? Pomijam fakt że one były moje ale nie mogła zwyczajnie iść do sklepu i je kupić? Ja już was nie ogarniam.
- Haha lepiej żebyś nie wiedział do czego były jej potrzebne.
- Masz rację, wolę nie wiedzieć. No dobra ja kończę. Na razie.
- Ok pa. Spotkamy się w domu.
Dopiero po rozmowie z Mattem uświadomiłam sobie że Lisa naprawdę jest, lekko mówiąc, walnięta. Ale z nią nie można się nudzić. Zazdrościłam jej że ma takie pozytywne nastawienie do życia, dla niej nie ma rzeczy niemożliwych a przy tym nieźle się bawi. Mało jest takich ludzi którzy umieją przejść przez życie w ten sposób, nawet jak spotka ją coś złego stara się znaleźć w tym dobrą stronę. Po kilkunastu minutach byłam już w domu, zrobiłam sobie gorącą kawę i usiadłam przy oknie. Lubiłam tak siedzieć i wpatrywać się w zieleń znajdującą się na zewnątrz. To mnie w jakiś sposób uspokajało a przy okazji miałam czas by wszystko przemyśleć. Gdy tak siedziałam usłyszałam dźwięk mojego telefonu, dostałam wiadomość. Wstałam i podeszłam do stołu na którym leżał telefon.

******
Wiem że krótki rozdział ale postaram się aby następne były dłuższe. A tak w ogóle jak mijają wam pierwsze dni wakacji ;)

niedziela, 30 czerwca 2013

1

Wypadałoby napisać jakiś wstęp czy coś takiego. A więc opowiadanie jest o pewnej młodej dziewczynie która ze względu na to że jest sobą i wygląda "inaczej" niż reszta jej rówieśniczek jest wyśmiewana i znienawidzona przez innych. Dziewczyna ma na imię Emily i mieszka wraz ze swoim chłopakiem gdyż jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Ma grono bliskich przyjaciół i znajomych z którymi dobrze się dogaduje. Jednak jej dotychczasowy świat zostanie wywrócony do góry nogami gdy na jej drodze stanie piątka przystojnych i utalentowanych chłopaków.
 
Rozdział 1
 
* Perspektywa Emily *

Obudziłam się o godzinie 7 rano za sprawą wyjącego budzika, miałam ochotę rzucić nim o ścianę. Niechętnie ale wstałam z łóżka bo musiałam iść do szkoły. Nie ma to jak siedzieć w tych murach przez kilka godzin wysłuchując że wyglądam jak emo, satanista czy Bóg wie co jeszcze. Czy tak trudno zrozumieć że jestem po prostu sobą, czy nie mogą zaakceptować mojego stylu? Zresztą od kiedy to człowieka poznaje i ocenia się o wyglądzie? Te głupie stereotypy... Ciężko mi było przełamać to lenistwo i chęć pozostania w pościeli ale wiedziałam że to nie będzie dobry pomysł gdy zostanę w domu. Tak strasznie nie miałam ochoty na ten cały cyrk zwany szkołą. Jak dobrze że już niedługo wakacje, tylko to utrzymuje mnie teraz przy życiu. Usłyszałam jakieś odgłosy z sąsiedniego pokoju, pewnie Matt już wstał i urzęduje. Wstałam i poczłapałam do kuchni by napełnić swój żołądek.
- Cześć słońce - usłyszałam za swoimi plecami głos Matta
- Hej - pocałowałam go delikatnie w usta. Przycisnął mnie do ściany i odwzajemnił mój pocałunek. Zarzuciłam mu ramiona na jego szyje. Muszę szczerze przyznać że całować to on potrafi.
- Kocham cię - wyszeptał mi do ucha. I te motylki w moim brzuchu kiedy wypowiadał te słowa. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego poranka. Przygotowałam śniadanie i wspólnie zjedliśmy je na kanapie przed telewizorem.
- Kotku zrobisz dzisiaj zakupy? - spytałam go
- Przecież wiesz że ja się do tego nie nadaję. Znowu czegoś zapomnę kupić i będę musiał się wracać - zaczął się wykręcać
- Ja nie dam rady, umówiłam się z Lisą po szkole na kawę. Musimy obgadać pewną sprawę.
- No jasne, ty idziesz poplotkować z kumpelą a ja po sklepie mam latać?
- Wiesz że to nie tak. Prosiła mnie o rozmowę, przecież nie mogłam jej odmówić.
- Mam nadzieje że to rzeczywiście ważna sprawa. Tylko później nie chcę słuchać żadnych marudzeń.
- Dziękuję - rzuciłam się na niego i kolejny raz pocałowałam go w policzek. - Jesteś boski!
- Haha codziennie mi o tym przypominasz. W takim razie widzimy się wieczorem?
- Oczywiście. - odpowiedziałam
Wstałam i poszłam do łazienki by przygotować się do wyjścia. Nigdy nie rozumiałam dziewczyn które stoją godzinami przed lustrem i narzekają że nie mają co na siebie założyć. Ja na szczęście nie mam takich problemów bo nie przywiązuje aż tak dużej wagi do ubioru. Owszem że zdarzają się sytuacje kiedy chce ładnie wyglądać i poświęcam więcej czasu na to ale zazwyczaj ubieram się cała na czarno więc z góry mam ułatwione zadanie. Mi po prostu szkoda czasu na stanie przed lustrem, mam o wiele ambitniejsze i ciekawsze rzeczy do robienia. Tego ranka było tak samo. Czarne spodnie oraz zwykła koszulka a na to bluza z kapturem. Po 30 minutach byłam gotowa. Po drodze spotkałam Jasona i razem udaliśmy się do szkoły.
- Co tam u ciebie słychać Em? Jak ci się układa z Mattem? - zagadnął
- Wprost idealnie! Nigdy nie byłam jeszcze tak szczęśliwa.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę z twojego szczęścia, w pełni zasługujesz na to. - podszedł bliżej i przytulił mnie
- Dzięki.
To prawda po tym co przeszłam chciałam zaznać choć odrobinę szczęścia od życia i udało mi się go znaleźć u boku Matta. Tylko jak długo ten stan potrwa? Mam dziwne przeczucie że to tylko głupi sen a gdy się obudzę to wszystko zniknie jak bańka mydlana.
Kiedy dotarliśmy do szkoły już na dzień dobry przywitała nas grupka osób które zaczęły w nas rzucać plastikowymi butelkami. Serio? Czy im naprawdę tak bardzo przeszkadza nasz wygląd? Ale spoko, już na tyle się do tego przyzwyczaiłam że ze spokojem pokazałam im środkowy palec. Na mnie już takie akcje nie robią większego wrażenia choć wiadomo że trochę jest przykro wiedząc że ludzie odrzucają mnie tylko z powodu mojej "odmienności". W szkole jak w szkole, parę nudnych lekcji, kilka uwag nauczycielki na temat mojego niby nieodpowiedniego stroju i jak zwykle obgadywanie mnie za plecami. Przeciętny dzień. Po szkole wraz z Lisą wybrałyśmy się do kawiarni.
- Em liczę na ciebie, musisz mi pomóc. Jak ty mi nie pomożesz to ja już nie wiem co zrobię. - lamentowała
- Dobrze wiesz że bardzo chciałabym ci pomóc ale nie jestem w stanie.
- Naprawdę nie możesz mnie przygarnąć chociaż na kilka dni?
- Nasze mieszkanie nie jest zbyt duże, dwa pokoje i kuchnia. Gdzie niby mam cię przechować, w szafie?
- Daj spokój, ja mogę nawet spać na podłodze tylko się zgódź. Proszę - teraz to już błagała mnie na kolanach a ludzie wokół nas dziwnie się przyglądali.
- Ok ale tylko na jedną noc.
- Dzięki, wiedziałam że ty mnie nie zawiedziesz! Ale na pewno tylko na jedną noc?
- Lisa nie możesz po prostu się pogodzić z rodzicami? Ja mogę cię przenocować ale gdzie ty później się podziejesz?
- To nie jest takie proste, oni traktują mnie jak małe dziecko a mam już 17 lat. Oni nie rozumieją że ja tez mam własne życie i nie mam ochoty przeżyć go tak jak oni tego chcą. A skoro u ciebie nie mogę dłużej zostać to pojadę do babci. Przecież nie wyrzuci własnej wnuczki z domu.
- Jak chcesz ale twoja babcia jest jeszcze bardziej troskliwa niż twoja matka. - zaśmiałam się
- Nie zupełnie, jest troskliwa ale nie czepia się o wszystko i o wszystkich. Ona jest w stanie pojąć że mam prawo spotykać się z kim chcę.
- No dobrze, w takim razie dzisiaj możesz u mnie przenocować ale coś trzeba wymyśleć bo Matt jeszcze o niczym nie wie. Wysłałam go na zakupy a jak wróci to czeka go niespodzianka w postaci mojej przyjaciółki leżącej na kanapie. Oj coś czuje że nie będzie zachwycony - obie zaczęłyśmy się śmiać z tego
- Zostaw to mnie, ja już coś wymyśle. - odparła Lisa ledwo powstrzymując się od śmiechu.
Posiedziałyśmy jeszcze chwilę a gdy już szykowałyśmy się do wyjścia ujrzałam wysokiego, szczupłego mężczyznę przy barze. Miał na sobie skórzane spodnie i kurtkę z ćwiekami. Stał tyłem ale byłam przekonana że skądś go znam. W pewnej chwili odwrócił się a moim oczom ukazał się .....


*****
I jak wam się podoba pierwszy rozdział? Piszcie w komentarzach czy mam dalej pisać to opowiadanie czy raczej nie ma sensu.